Zbulwersowani rodzice dzwonili wczoraj do redakcji. - Zaniosłam podanie do żłobka, a pani kierownik od razu powiedziała, że są zerowe szanse na przyjęcie mojego dziecka, mimo że oboje z mężem pracujemy - oburzała się pani Anna, mama dwuletniego Jasia.
- Podobno najpierw przyjmowane są dzieci samotnych matek i z rodzin wielodzietnych. Potem te, które już chodzą do żłobka. Oddałabym Jasia nawet do prywatnej placówki, ale takich u nas nie ma.
Pracownicy MOPR-u, którzy zasiądą w komisji weryfikującej wnioski o przyjęcie do żłobka, częściowo zaprzeczają.
- Pierwszeństwo mają dzieci rodziców pracujących lub uczących się. To podstawowe kryterium - mówi Katarzyna Jaciów. - Choć rzeczywiście większość miejsc jest zarezerwowanych dla dzieci, które już chodzą do żłobka, to dane o miejscu pracy ich rodziców też weryfikujemy.
W Słupsku prywatnych żłobków nie ma, bo ich prowadzenie obwarowane jest szczególnymi warunkami.
- Określa je minister zdrowia - przyznaje Henryka Kisiel z Sanepidu.
- Opieka nad takimi maluchami to szczególna odpowiedzialność. Ponadto wymaga na przykład dodatkowego zaplecza na wózki i przechowywanie nocniczków czy szczególnej kuchni dla niemowlaków.
W maju okaże się, ile dzieci nie zostało przyjętych do trzech miejskich żłobków, w których jest 235 miejsc.
- Jeżeli dzieci będzie bardzo dużo, nie wykluczamy otwarcia z początkiem września czwartej placówki w mieście - mówi Mariusz Smoliński, rzecznik prezydenta miasta. Taki pomysł dopiero padł, więc ratusz nie mówi jeszcze o lokalizacji. Przyznaje, że trzeba będzie na to wygospodarować około trzech milionów złotych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?