Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jerzy Izdebski i bezpieka. W latach 70. tajna policja próbowała zwerbować znanego muzyka z Ustki

Archiwum
Zespół Grupa Biednych 74. Jerzy Izdebski drugi z prawej.
Zespół Grupa Biednych 74. Jerzy Izdebski drugi z prawej. Archiwum
W latach siedemdziesiątych Służba Bezpieczeństwa usiłowała pozyskać Jerzego Izdebskiego na tajnego współpracownika. Ten wysłał do nich list, że współpracy nie będzie. Ale wstępna umowa być może miała miejsce.

Meldunek SB. Teczka "Izdebski". Autor: podporucznik H. Bartczak: "W 1967 (Izdebski - przyp. autora) nauczyciel w Postominie założył zespół Grupa Biednych, którego był kierownikiem. Zespół grał na molo, a później na targowisku w Ustce. Grupa ta szybko powiększała się.

Oprócz młodzieży usteckiej należało do niej wiele osób z innych miejsc kraju będących na wczasach. Grupa ta naśladowała styl i obyczaje hipisów. Obywatel Jerzy Izdebski pełnił w niej rolę wiodącą.

Nawiązał kontakt z hipisami z Warszawy jak Andrzejem Budelskim ps. Pastor czy Jackiem Malickim ps. Krokodyl - obaj relegowani studenci za aktywną, wrogą postawę podczas zajść marcowych. Posiadał broszury chińskie, które zostały zakazane w maju 1970 roku".

Taka była charakterystyka Izdebskiego sporządzona przez SB.

List Izdebskiego
Środowisko hipisów było niezmiernie interesujące dla samej SB, jak każda nowość, która wymykała się spod kontroli. Bezpieka próbowała pozyskać samego Izdebskiego do współpracy. Podporucznik Bartczak pisał: "W czasie prowadzonej z nim rozmowy operacyjno-wyjaśniającej wyczerpująco udzielił wyjaśnień i wyraził chęć dalszych rozmów."

Protokołu z pierwszej rozmowy z Izdebskim nie ma. Bezpieka notowała. "Na umówione spotkania nie przychodził".

Z pewnością zaskoczeniem był list, jaki miał wysłać muzyk do SB. Napisał w nim: "Chciałbym w logicznym skrócie wyjaśnić Panu i Pańskim współpracownikom z SB moje niedotrzymanie umowy, a właściwie jego przyczyny.
Proszę Pana, jestem człowiekiem, który nie może być radykalny, bo po prostu taka jest moja natura. W rozmowie z Panami zauważyłem, że chcecie mnie Panowie widzieć w roli Waszego konfidenta."

Była obietnica współpracy?
Ciąg dalszy listu jest niezwykle dramatyczny: "Z tej przyczyny, że nie jestem, poczyniłem pewne obietnice, o których dobrze wiemy. Cóż, była to zupełnie nieprzemyślana decyzja, z której nie wywiązałem się należycie. I tu właśnie wypada mi tę sprawę wyjaśnić.

Po pierwsze: Nie jestem człowiekiem, który interesuje się polityką, wolę czytać książki o sztuce i słuchać muzyki.

Po drugie: środowisko, w jakim się obracam, ma te same zainteresowania co ja i nigdy nie rozmawialiśmy na tematy związane z ustrojem".

Ponadto Izdebski stwierdza wprost, że po prostu nie ma czasu na jakąkolwiek współpracę.

List okazał się skuteczny. Bezpieka zanotowała: "Z powyższego powodu zrezygnować z dalszego opracowania i werbunku jako TW".

Działalność Izdebskiego jako muzyka 74 GB zakończyła się na początku lat 70. Znany ustczanin wyjechał do Anglii.

Mimo że wyjechał, SB uznała za stosowne śledzić go dalej.

Wyjazd niczego nie załatwił
Po pierwsze dlatego, iż jak stwierdzono - mógł mieć wiedzę o budynkach wojskowych w Ustce, a po drugie, mógł wrócić na miejsce.

Izdebski pisał więc listy do Polski do swojego kolegi Tomali. Te listy i informacje z nich przekazywał kolejnemu kumplowi. A ten był tajnym współpracownikiem, członkiem zespołu. Pseudonim "Czesiek". SB wiedziała o nim dosłownie wszystko. Gdzie pracuje, gdzie gra, co robi, jakie ma kontakty, z kim się spotyka, u kogo mieszka. Wszystko.

Bezpieka ostatecznie zamknęła sprawę w 1976 roku, gdyż uznała, że Izdebski jest ekscentryczny, zmanierowany, moralnie zepsuty i ciekawy jedynie z politycznego punktu widzenia. "Nie można wykluczyć, że przekazał (wywiadowi angielskiemu
- przyp. autora - należy to uznać za kompletną fikcję) informacje o wojsku z terenu Słupska i Ustki" - napisano na koniec.

Co na to Izdebski?
"Pułkownik komunistycznej SB Kwiatkowski mieszkający wówczas na ul. Mostnika, kumpel niejakiego Podkowy prywaciarza, przyjechał kiedyś do szkoły, w której uczyłem i zażądał spotkania pod kioskiem RUCH na placu Broniewskiego o ustalonej godzinie i dacie. Nie wiedziałem, kim jest, mówi mi, że jest z powiatu" - napisał do nas w liście.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza