Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

20-latka ze Słupska podejrzana o rozboje trafiła do szpitala psychiatrycznego

Bogumiła Rzeczkowska
Słupski Sąd Okręgowy szuka ośrodka terapeutycznego dla Aleksandry D., podejrzanej o serię rozbojów.
Słupski Sąd Okręgowy szuka ośrodka terapeutycznego dla Aleksandry D., podejrzanej o serię rozbojów. Fot. archiwum
Słupski Sąd Okręgowy szuka ośrodka terapeutycznego dla Aleksandry D., podejrzanej o serię rozbojów. Dwudziestolatka przebywała dotąd w szpitalu psychiatrycznym, bo narkotyki upodobniły ją do schizofreniczki.

- Młoda, dosyć ładna, pępek na wierzchu, kolczyki nosi prawie wszędzie - tak opisują 20-letnią Aleksandrę D. osoby, które rozmawiały z nią po zatrzymaniu. - No, i co się tak gapicie? Zdziwieni? - pytała dziewczyna śledczych, zaskoczonych jej czynami. - Tak, zrobiłam to, bo chciałam mieć pieniądze na życie, na picie i ćpanie. Na wszystko - przyznawała otwarcie.

Ola wychowała się w Słupsku w zwyczajnej rodzinie. Żadna patologia. Matka ciężko pracuje, ale córki miała już dosyć. Dziewczyna kradła we własnym domu. Wynosiła co się da, żeby mieć na alkohol, narkotyki. Brała i wąchała wszystko. Leczenie nic nie dawało. Zanim Ola trafiła do aresztu, a później do szpitala psychiatrycznego, mieszkała u koleżanki w Machowinku pod Ustką.

W lutym ubiegłego roku potrzebowała pieniędzy. Szesnastego. Pierwszą ofiarę upatrzyła sobie w Ustce na ulicy Grunwaldzkiej. Podeszła do kobiety, zaczęła ją popychać, uderzyła pięścią w twarz, ugryzła w prawą rękę. Ale nie udało się wyrwać torebki. Siedemnastego lutego dziewczyna przyjechała do Słupska.

Na ulicy Morcinka znowu napadła na kobietę. I znowu nie udało się niczego ukraść. Kolejna ofiara pojawiła się przed delikatesami Bomi. Kobieta mocno trzymała torebkę. Wtedy Aleksandra D. zraniła ją nożem w dłoń. Zaatakowanej kobiecie przyszła z pomocą inna. Napastniczka wystraszyła się i uciekła. Wkrótce wpadła w ręce policji.

Podejrzanej zarzucono dwa rozboje, w tym jeden z niebezpiecznym narzędziem. Epizod na ul. Morcinka okazał się wykroczeniem.

W śledztwie Aleksandra D. została przebadana przez psychiatrów. Ci stwierdzili, że podejrzana cierpi na schizofrenię paranoidalną, w chwili popełniania zarzucanych jej czynów była niepoczytalna i nie może za nie odpowiadać.

Słupski Sąd Okręgowy na wniosek prokuratury umorzył postępowanie i umieścił Aleksandrę D. w zamkniętym szpitalu psychiatrycznym w Starogardzie Gdańskim. Według biegłych, chora zagrażała porządkowi prawnemu.

Sytuacja zmieniła się, gdy inni lekarze przebadali pacjentkę, by stwierdzić, czy może ona już przebywać na wolności. Tym razem okazało się, że Aleksandra D. nie jest schizofreniczką. Wczoraj w Sądzie Okręgowym doszło do konfrontacji biegłych, ale wniosek był jeden.

- Aleksandra D. musi być leczona, ale nie psychiatrycznie - mówi sędzia Jacek Żółć, przewodniczący wydziału karnego. - Biegli stwierdzili, że nie cierpi na schizofrenię paranoidalną, ale po wieloletnim nadużywaniu alkoholu, narkotyków, środków odurzających, butaprenu mogła mieć podobne objawy.

Według biegłych, jej psychika jest tak zdegenerowana, że trzeba co najmniej dwóch lat terapii, aby młoda kobieta w ogóle zrozumiała, że jest poważnie uzależniona.

Sąd zwrócił się więc do komisji do spraw środków zabezpieczających przy Ministerstwie Zdrowia o wskazanie zakładu, w którym Aleksandra D. mogłaby być leczona z uzależnień.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza