Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

63-latek odesłany z SOR-u, jest w stanie ciężkim

Monika Zacharzewska
Monika Zacharzewska
Szpital w Słupsku.
Szpital w Słupsku. Archiwum
Pan Damian ma pretensje do lekarzy, że nie zdiagnozowali udaru u jego taty.

- Mój tata leży w słupskim szpitalu w stanie wegetatywnym. Gdyby, gdy po raz pierwszy trafił na SOR, nie odesłano go do domu, miałaby szansę wyzdrowieć - mówi rozżalony pan Damian.

Mężczyzna zarzuca lekarzowi słupskiego szpitala, że nie zostawił jego ojca na obserwacji, mimo ewidentnych, jego zdaniem, objawów udaru - silnych bólów i zawrotów głowy, odrętwienia prawej strony twarzy i ręki oraz zmienionego głosu. Zdaniem pana Damiana nawet już po wypisaniu jego taty z oddziału, mężczyzna wymagał pomocy przy wyjściu ze szpitala. W domu sytuacja zdrowotna 63-letniego mężczyzny jeszcze uległa pogorszeniu.

Gdy pacjent dwa dni później ponownie trafił karetką pogotowia na oddział ratunkowy, był już nieprzytomny i, niestety, świadomości nie odzyskał do dziś.

- Sytuacja jest tym bardziej przygnębiająca, że gdy tata był diagnozowany na SOR-ze ja stałem na szpitalnym korytarzu przed ogromnym plakatem informującym o objawach udaru i ostrzegającym, jak szybko trzeba w takich sytuacjach reagować. Wielkie litery i zdjęcia informowały, jak ważne są pierwsze godziny. Tata miał dokładnie takie dolegliwości, jakie na tej planszy wypisano - mówi rozżalony pan Damian. Dodaje on, że właściwe leczenie jego ojca zaczęło się dopiero dwa dni po udarze, po wystąpieniu być może nieodwracalnych skutków dla jego zdrowia, których konsekwencją może być zagrożenie życia lub ciężkie kalectwo. - Uważam, że lekarz zlekceważył ważne objawy choroby - mówi pan Damian.

- Dlatego domagam się wyjaśnień. Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa polegającego na nieudzieleniu tacie odpowiedniej pomocy skierowałem do prokuratury. Zawiadomiłem też o sprawie okręgową izbę lekarska oraz Rzecznika Praw Pacjentów. Zarząd szpitala twierdzi, że do niego żadna skarga nie wpłynęła i nie będzie ustosunkowywał się do tej sprawy. - Nie jesteśmy upoważnieni do udzielania jakichkolwiek informacji dotyczących zdrowia pacjentów - dodaje Alicja Rojek rzeczniczka szpitala.

Kiedy i z jakimi objawami pacjent trafił do szpitala przeczytasz na następnej stronie

Chcesz zobaczyć o czym piszemy w najnowszym "Głosie"? Kliknij i pobierz e-wydanie Głosu Pomorza.

Do Andrzeja Grzebieli z Kępic rodzina wezwała karetkę 21 lutego. Mężczyzna skarżył się na silne bóle i zawroty głowy. Ponadto rodzina zauważyła u niego ponadto odrętwienie prawej strony twarzy - opadającą powiekę i wargę oraz odrętwienie ręki, a także zmieniony głos. Po podaniu leków przez pogotowie, objawy nie ustąpiły i karetka zawiozła pana Andrzeja na Szpitalny Oddział Ratunkowy w Słupsku.

Tam, według informacji od syna pana Andrzeja, pacjentowi wykonano badania: morfologię, jonogram, tomografię komputerową i podano leki przeciwbólowe oraz płyny.

- Lekarz w szpitalu stwierdził, że podane leki przynoszą poprawę i wypisali tatę do domu - mówi pan Damian, syn 63-latka. - Pomimo typowych dla udaru mózgu objawów opisanych wyraźnie w karcie zlecenia wyjazdu ratownictwa, w szczególności porażenia połowicznego, tzw. objaw fajki, lekarz neurolog odmówił hospitalizacji taty. Ojciec był zmuszony opuścić szpital, choć wymagał pomocy osób trzecich. Zanim wyszedł z budynku, zamiast na parter zjechał windą do piwnicy i usiłował bezskutecznie odnaleźć wyjście. Dowodem na to mogą być nagrania szpitalnego monitoringu.

Dwa dni później objawy się powtórzyły. Mężczyzna znów skarżył się na silne bóle i zawroty głowy. Wówczas rodzina najpierw skontaktowała się z lekarzem rodzinnym, który zasugerował, że może to być udar mózgu. Ponownie wezwano pogotowie, które zawiozło pacjenta na SOR w Słupsku.

W szpitalu tym razem u mężczyzny stwierdzono porażenie prawej strony ciała, uszkodzenie mózgu i móżdżku z uwagi na udar mózgu.

Andrzej Grzebiela stracił przytomność, którą częściowo odzyskał dopiero 4 marca.

- Teraz stan taty można określić jako wegetatywny. Kontakt z nim jest bardzo ograniczony możliwy jedynie poprzez uścisk dłoni lub mrugnięcie - relacjonuje syn pacjenta. - Tata cały czas jest w szpitalu w ciężkim stanie.

Pan Damian zarzuca lekarzowi, który pierwszego dnia przyjmował jego ojca na SOR, że zignorował zgłaszane od początku typowe dla udaru mózgu objawy. Odmówił przyjęcia pacjenta do szpitala i specjalistycznego leczenia w słupskim szpitalu.

Syn Andrzeja Grzebieli zaangażował prawnika, by wyjaśnić sytuację. Wysłał zawiadomienie do słupskiej prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez narażenie ojca na utratę zdrowia i życia. Powiadomił o sprawie okręgowa izbę lekarską oraz Rzecznika Praw Pacjenta.

- Liczę, że sprawa nie zostanie zamieciona pod dywan. Chodzi o życie i zdrowie mojego taty. Gdyby wcześniej otrzymał odpowiednią pomoc, mógłby dziś być w lepszym stanie - mówi.

Szpital nie zajmuje w tej sprawie stanowiska: - Ewentualne zastrzeżenia co do podjętego procesu leczenia można przekazać pisemnie do sekretariatu zarządu, a zajmie się nimi pełnomocnik do spraw praw pacjenta, pani Jadwiga Stec - informuje Alicja Rojek, rzecznik szpitala. - W tej sprawie nie wpłynęła do nas żadna skarga.

Zobacz inne materiały na gp24.pl

gp24

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza