Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

66. rocznica bitwy pod Lenino. Opowieść żołnierza (zobacz filmy dotyczące bitwy)

Jakub Roszkowski, [email protected]
– Przed samą walką dostaliśmy wszyscy po 100 gramów wódki i ćwiartkę konserwy. Chyba pomogło, bo odważnie szliśmy do przodu – wspomina Franciszek Kosiorowski.
– Przed samą walką dostaliśmy wszyscy po 100 gramów wódki i ćwiartkę konserwy. Chyba pomogło, bo odważnie szliśmy do przodu – wspomina Franciszek Kosiorowski. Fot. Radosław Brzostek
Dziś mija 66. rocznica bitwy pod Lenino. Walczył tam Franciszek Kosiorowski z podkoszalińskiego Mielenka. Opowiedział nam o tamtych czasach.

- Pokażę panu skarb - podszedł do biurka 84-letni dziś pułkownik Kosiorowski. Otworzył szufladę i wyciągnął pożółkłą, kilka razy złożoną, kartkę. Delikatnie ją otworzył. W środku była kolejna. Również ją zaczął odginać. - Wie pan co to jest? - zapytał. Wysypały się ususzone płatki kwiatów. To maki. - Tymi kwiatami przywitali nas ludzie, gdy wkroczyliśmy do naszej Polski - powiedział wzruszony.

Franciszek Kosiorowski jest jednym z nielicznych już żołnierzy, którzy uczestniczyli 12 października 1943 roku w bitwie pod Lenino. Miał wtedy 18 lat. Dziś mija 66 rocznica tej krwawej bitwy, w której zginęło prawie 3 tysiące Polaków. Cel, jakim było wtedy dokonanie pierwszego wyłomu w niemieckich liniach obronnych, został jednak osiągnięty.

- Dlaczego Lenino jest takie ważne?

- Ponieważ walczyli tam i ginęli Polacy. Nie ginęli, jak przekonują czasem nasi politycy i niektórzy historycy, za Związek Radziecki, ale za Polskę, naszą ojczyznę. Analiza tej bitwy zajęłaby nam pewnie kilka dni. Ale najpierw opowiem o tym, jak tam się znaleźliśmy. Wywieziono nas, Polaków, na Wschód aż do Workuty. To była nieludzka ziemia, nie było jedzenia, do najbliższej wsi szliśmy 40 kilometrów, wokół tylko dzika tajga.

A mimo to wszyscy żyliśmy nadzieją, że wrócimy do Polski. Pamiętam, jak nad rzeczką siedział pan Tataran, imienia już jego nie pamiętam. Miał spuchnięte jak wiadra nogi, umierał. Zapytał mnie, czy pójdziemy do Polski. I umarł. Nadzieja gasła, ale gdy Niemcy zaatakowali ZSRR, nadzieja znowu odżyła. Nie, nie będę za to dziękował Niemcom, ale to właśnie po ich ataku znowu zaczęliśmy wierzyć.

- W wolną Polskę?

- Tak. Stałem już na zbiórce w Obietrzewie. Za chwilę mieliśmy być wcieleni do Armii Czerwonej. Dali zapas jedzenia, radzieckie mundury, pożegnałem się z rodziną. I nagle wchodzi oficer i mówi, że na razie nie idziemy. My zdziwieni, zastanawiamy co się dzieje. Okazało się, że powstaje polska armia, a my będziemy walczyć w naszych, polskich mundurach, z orzełkiem na czapkach. Tydzień szliśmy do stacji Muraszi, później do Sielc. Ale cały czas z nadzieją. I to jeszcze większą. Bo byliśmy polskie wojsko. Śpiewaliśmy polskie piosenki, modliliśmy się, zapanowała prawdziwa polskość. Owszem, pamiętaliśmy o 17 września 1939 roku, ale pamiętaliśmy też o naszych rodzinach, które zostały tam, na Wschodzie.
- Zbliżało się Lenino.

- Tak, to była straszna bitwa. Mówi się, że generał Berling popełnił błędy w dowodzeniu, że panował chaos na polu, że złe było rozpoznanie. Kto tam nie był, nic nie wie. Niemcy mieli dużo lepsze pozycje. Okopali się na wzgórzu. My musieliśmy dostać się do nich z dołu, przejść przez gigantyczny, otwarty teren, przedrzeć się przez bagna. Bili w nas okropnie. Na skrzydle usłyszeliśmy straszny jazgot uruchomionych właśnie dział. Widziałem jak ginęli ludzie, zginął mój brat Andrzej. Później widziałem Niemca, który uciekając, rzucił płaszcz, karabin i spieprzał ile sił. To dodawało nam siły do walki.

- Generał Berling został skazany zaocznie na śmierć za współpracę z ZSRR.

- To niesprawiedliwe. My walczyliśmy o Polskę, on też walczył o wolną Polskę. Widziałem go tam, na polu bitwy. Nie wolno więc szargać przelanej krwi. My byliśmy żołnierzami, nie politykami. Walczyliśmy, ginęliśmy za Polskę. Dzięki Berlingowi nie zginęliśmy w tajdze, walczyliśmy w polskich mundurach, mogliśmy umrzeć jako Polacy, nie Rosjanie.

- Po wojnie pozostał pan w wojsku.

- Aż do emerytury. Żonę poznałem w Mielenku, nad morzem już w 1948 roku. Bo idąc na Berlin, dotarliśmy do Wolina. Powiedziałem sobie wtedy, że osiądę nad Bałtykiem. I tak się też stało. A teraz mam 84 lata i jestem już jednym z ostatnich świadków tamtych dni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza