Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Absurd czy kryzys? Słupscy policjanci na interwencję pojadą autobusem, a przestępcę doprowadzą do aresztu pieszo

Krzysztof Piotrkowski
Fot. Kamil Nagórek
Wczoraj dotarliśmy do wewnętrznych dokumentów słupskiej policji nakazujących wprowadzenie drastycznych oszczędności, m.in. tajniacy i technicy mają jeździć autobusami lub chodzić pieszo. - To absurd - uważają funkcjonariusze.

Nowe instrukcje, których mają przestrzegać w czasie kryzysu przyprawiają funkcjonariuszy o ból głowy - uważają, że zacznie dochodzić do absurdalnych sytuacji.

- Technicy policyjni mają jeździć na miejsce zdarzenia autobusami MZK - mówi policjant, który chce pozostać anonimowy. - Podobnie tak zwani operacyjni, którzy pracują po cywilnemu. Jak kogoś zatrzymają, to będą go prowadzili pieszo skutego kajdankami lub wsiądą do autobusu. Sieciowe (na wszystkie linie kursujące w mieście) bilety miesięczne otrzymali już od Miejskiego Zakładu Komunikacji w Słupsku.

- Policja dostała od nas 25 biletów na okaziciela - potwierdza Anna Szabłowińska, rzeczniczka MZK.

Mimo wcześniejszych zapewnień, że cięcia w budżecie nie wpłyną na bezpieczeństwo mieszkańców, policjanci uważają, że może być inaczej.

- Radiowozy mamy zostawiać w rejonie patrolowym i dalej iść piechotą - mówi policjant. - Załóżmy, że jesteśmy wezwani do interwencji, najpierw musimy dobiec do radiowozu. To może wydłużyć dojazd o kilkanaście minut. Na dodatek nasze samochody będą niestrzeżone i wystawione na pastwę chuliganów.

Dyżurny na pytanie mieszkańca kiedy policja przyjedzie ma za każdym razem odpowiadać: zgłoszenie przyjąłem, przyjedziemy niezwłocznie - czytamy w instrukcji.

Zwykły policjant ma też zakaz rozmowy z dziennikarzami na temat oszczędności.

Według naszych informatorów w weekendy liczba patroli w radiowozach spadła z 10 do 3. Pojawiły się obawy, że w nowych warunkach policjanci mogą sobie nie poradzić. Szczególnie w miejscach, gdzie najczęściej dochodzi do rozbojów, pobić i kradzieży. Na przykład przy delikatesach ABC - ul. Kowalska, przy tawernie Adamek - ul. Mickiewicza, czy na całej długości ul. Wileńskiej.

Absurdy, które nie znalazły się w instrukcjach, a o których mówili policjanci, to m.in.: zakaz zapalania górnego światła przez dyżurnych pełniących służbę w nocy (mają siedzieć przy lampkach).

Nad wykonaniem planu oszczędnościowego czuwają funkcjonariusze kontrolni, którzy w przeciwieństwie do patroli, jeżdżą w radiowozach. Jeśli zauważą, że policjant nie stosuje się do wytycznych, jest pociągany do odpowiedzialności. Solidarność zawodowa w takich przypadkach rzadko się sprawdza - kontrolerzy otrzymują premię za wykrycie nieprawidłowości.

- Chcemy o wszystkim powiedzieć społeczeństwu, aby wiedziało, że to nie policja będzie winna gdy dojdzie do tragedii, a decydenci w ministerstwie, którzy przyznają pieniądze - dodaje nasz rozmówca. - Mamy stać na straży bezpieczeństwa a zostaliśmy wystawieni na pośmiewisko.

Jacek Bujarski, rzecznik słupskiej policji zaprzecza, że wprowadzono zakaz włączania światła, ale przyznaje, że oszczędności są.
Nie wszystko co mówią policjanci, jest prawdą- twierdzi rzecznik słupskiej policji. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji jednak każe zaciskać pasa, a w komendzie głównej zastanawiają się nad rozwiązaniem trudnej sytuacji.

Jacek Bujarski ze słupskiej policji zaprzecza niektórym informacjom napływającym od policjantów.
- Na pewno policjant nie będzie zatrzymanego prowadził na komendę pieszo czy czekał z nim na przystanku.- zapewnia rzecznik. - Wezwie radiowóz przez dyżurnego. Nieprawdą jest też, że drastycznie spadnie liczba patroli w mieście. Będzie ich tyle samo, ale policjanci częściej będą chodzili piechotą. Będą bardziej widoczni.

Rzecznik mówi, że radiowozy policyjne wcześniej były atakowane przez chuliganów, ale zdarzało się to bardzo rzadko. Ponadto patrole piesze i korzystanie z autobusów jest praktykowane w Słupsku już od dawna.

- Widok policjanta w autobusie, czy idącego pieszo działa prewencyjnie - podkreśla rzecznik. - Instrukcje, które otrzymali słupscy policjanci są tylko przypomnieniem zaleceń komendanta głównego sprzed dwóch lat.

Jego zdaniem policjanci przesadzają, mówiąc o wydłużeniu oczekiwania na interwencję.

- Są sprawni i do samochodu na parkingu dotrą bardzo szybko - zapewnia rzecznik.
- Nie będą odchodzili na takie odległości, aby to mogło w jakikolwiek sposób wydłużyć czas dojścia do pojazdu. Patrole piesze są prowadzone w jego obrębie. W przypadku zagrożenia zdrowia i życia, radiowóz wysyłamy natychmiast.

Nie wyklucza, że zdarzają się przypadki, gdy na interwencję trzeba poczekać dłużej. Przypomina, że praca w policji jest wyjątkowo stresująca, zapewnia, że rozumie rozgoryczenie i frustrację niektórych funkcjonariuszy, jednak oszczędności są konieczne, bo wynikają z sytuacji gospodarczej kraju.

W Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji dowiedzieliśmy się, że cięcia są konieczne.
- Będą wynosiły około 10 procent budżetu - informuje Wioletta Paprocka, rzeczniczka MSWiA.

W Komendzie Głównej Policji powstaje komisja, której zadaniem jest określenie możliwości ograniczenia kosztów w policji.

- Ograniczenia kosztów w żadnym wypadku nie będą dotykać policjantów pierwszoliniowych, a tym samym bezpieczeństwa obywateli - zapewnia Krzysztof Hajdas, z Komendy Głównej Policji w Warszawie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza