Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Afera taśmowa. Jest ostateczny wyrok ws. Marka Falenty

Leszek Rudziński
Leszek Rudziński
We wtorek Sąd Najwyższy podtrzymał wyrok Sądu Apelacyjnego, tym samym oddalając kasację obrońców biznesmena.
We wtorek Sąd Najwyższy podtrzymał wyrok Sądu Apelacyjnego, tym samym oddalając kasację obrońców biznesmena. fot. michal dyjuk / polska press
Sąd Najwyższy utrzymał w mocy wyrok Sądu Apelacyjnego, oddalając tym samym kasację obrońców Marka Falenty, biznesmena skazanego w tzw. aferze taśmowej.

Jako że Sąd Okręgowy w Warszawie, a następnie Sąd Apelacyjny uznały, że Falenta jest winny zarzucanych mu czynów, obrońcy biznesmena złożyli kasację od wyroku Sądu Apelacyjnego do Sądu Najwyższego. Twierdzili, że sąd II instancji, badając sprawę, „rażąco naruszył przepisy postępowania”. Obrona Falenty zarzuciła sądowi, że „w sposób powierzchowny i wybrakowany” odniósł się do zarzutów apelacyjnych, które dotyczyły „wskazanych przez obrońców sprzeczności, nieścisłości i niekonsekwencji w wyjaśnieniach jednego ze współoskarżonych”.

Obrońcy wnioskowali o uniewinnienie biznesmena z „uwagi na oczywistą niesłuszność skazania lub ewentualne przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania”.

We wtorek Sąd Najwyższy podtrzymał wyrok Sądu Apelacyjnego, tym samym oddalając kasację obrońców biznesmena. W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Zbigniew Puszkarski podkreślił, że Sąd Najwyższy nie podzielił argumentów obrony, zgodnie z którymi sąd II instancji w sposób rażący naruszył przepisy postępowania.

Poszukiwany listem gończym
Sąd Okręgowy w Warszawie w 2016r. skazał Marka Falentę na 2,5 roku pozbawienia wolności. Jego prawnicy złożyli odwołanie od tej decyzji do Sądu Apelacyjnego. Ten pod koniec 2017 r. utrzymał w mocy wyrok niższej instancji, który tym samym stał się prawomocny. Gdy sędzia ogłaszał swoją decyzję, Falenty nie było na sali rozpraw. Pozostawił wówczas, za pośrednictwem adwokata zwolnienie lekarskie. 1 lutego 2019 r. Falenta miał stawić się w więzieniu, jednak tego nie zrobił.

Wówczas sąd wydał nakaz doprowadzenia skazanego biznesmena. Choć widniała na nim data 1 lutego 2019 r., policjanci twierdzili, że pismo dotarło do nich dopiero 6 lutego. Funkcjonariusze nie zastali Falenty w domu i do doprowadzenia nie doszło.

Komenda Stołeczna Policji przekonywała w mediach społecznościowych, że „policjanci wykonali w tej sprawie wszystkie możliwe czynności”.

„Sytuacja wskazuje, że mamy do czynienia z osobą ukrywającą się. Poinformowano o tym właściwy Sąd. Liczymy na zmianę ze strony Sądu „nakazu” na „list gończy”. To zwiększy prawne możliwości naszego działania” - tłumaczyła KSP na Twitterze.

Tak też się stało. Warszawski Sąd Okręgowy wystawił za Falentą Europejski Nakaz Aresztowania. Ostatecznie 5 kwietnia br. biznesmen został zatrzymany w Hiszpanii. Później przewieziono go do kraju, gdzie trafił do więzienia.

List do Jarosława Kaczyńskiego
W marcu „Gazeta Wyborcza” poinformowała, że miesiąc wcześniej skazany Marek Falenta napisał list do szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego.

Jak podała gazeta, list został wysłany 6 lutego b.r., a następnego dnia dotarł do siedziby partii. Były biznesmen w liście skierowanym do szefa PiS odnosił się do sprawy podsłuchów w warszawskich restauracjach. „Miałem świadomość, że przekazany materiał będzie ujawniony i wykorzystany do wygrania przez pana partię oraz prezydenta wyborów. Dzięki Bogu tak się stało!" - pisał Falenta.

Jednocześnie skarżył się Jarosławowi Kaczyńskiemu, że ludzie związani z PiS „mamią go” obietnicami amnestii.

„Panie Prezesie, jest mi bardzo przykro. Liczyłem, że wielka sprawa, do jakiej się przyczyniłem, zostanie mi zapamiętana i po wygranych wyborach załatwiona niejako z urzędu. Zresztą taka była obietnica Panów z CBA” - napisał w cytowanym przez dzisiejszą „Gazetę Wyborczą” liście Falenta. Dodał, że tylko Jarosław Kaczyński „może mu pomóc”.

Były biznesmen podkreślał także swoje zasługi w „tępieniu od kilkunastu lat razem z polskimi służbami licznych przykładów rozkradania majątku państwowego”.

„Mogą to potwierdzić liczni funkcjonariusze polskich służb, m.in. Panowie Jarosław Wojtycki, szef warszawskiej delegatury CBA, i pełnomocnik szefa CBA Artur Chudziński” - wymieniał.

Falenta twierdził, że jeszcze nim wybuchła „afera podsłuchowa” przyszedł byłego skarbnika Jarosława Kaczyńskiego - Stanisława Kostrzewskiego, któremu jako pierwszemu pokazał pozyskane nagrania. Dodał, że wówczas zatrudnił siostrzenicę Kostrzewskiego.

„Potem spotkaliśmy się u Pana w siedzibie przy ul. Nowogrodzkiej. To on skontaktował mnie z agentami służb CBA z Wrocławia i ABW z Katowic, którym otwarcie pokazałem, jaki materiał pozyskałem. Poprosili o kontynuację tej operacji, co też wykonałem” - pisał Falenta.

Afera podsłuchowa
Afera podsłuchowa wybuchła w 2014 r., gdy tygodnik ,,Wprost” opublikował stenogramy z nielegalnych posłuchów polityków ówczesnego rządu i ludzi biznesu. Nagrań dokonywano w warszawskich restauracjach od lipca 2013 r. do czerwca 2014 r. Dwóch biznesmenów, w tym Marek Falenta oraz dwaj pracownicy restauracji usłyszeli zarzuty dotyczące współudziału w nieuprawnionym zakładaniu i posługiwaniu się urządzeniem nagrywającym oraz ujawnieniu utrwalonych rozmów innym osobom. Ujawnienie nagrań spowodowało w 2014 r. kryzys w rządzie Donalda Tuska.

Zdaniem mediów nagrane w restauracjach materiały mogły być zemstą Falenty za śledztwo w sprawie jego firmy Składy Węgla oraz próbą zdobycia ważnych dla działalności gospodarczej informacji.

Marek Falenta żądał ułaskawienia i groził ujawnieniem swoich mocodawców. "Wniosek będzie procedowany zgodnie z obowiązującymi zasadami"

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Afera taśmowa. Jest ostateczny wyrok ws. Marka Falenty - Portal i.pl

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza