Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aleksandar Vuković od A do Z, czyli alfabet nowego-starego trenera Legii Warszawa

Tomasz Biliński
Tomasz Biliński
Aleksandar Vuković
Aleksandar Vuković Bartek Syta / POLSKA PRESS
Aleksandar Vuković wreszcie dostał od Legii Warszawa prawdziwą szansę. W piątek właściciel i prezes stołecznego klubu, Dariusz Mioduski, poinformował, że 39-letni szkoleniowiec pozostanie na stanowisku trenera zespołu. Przypominamy alfabet "Vuko", jaki zrobiliśmy krótko po tym, jak zakończył on karierę piłkarską w 2013 r. Stało się to nagle, bo nie w jego stylu było udawanie. Ale na szacunek zasłużył nie tylko tym. Bo Aleksandar Vuković nie był zwykłym obcokrajowcem w naszej lidze.

A jak Andrijana.
To imię mojej żony. Znamy się od bardzo dawna, ale pobraliśmy się dopiero w październiku 2012 roku. Podobnie jak ja jest z Banja Luki. To kobieta mojego życia i jeśli mam wymienić tylko jedno hasło na literę A, to nie wyobrażam sobie, żebym wybrał kogoś lub coś innego.

B jak Banja Luka i Belgrad.
W pierwszym mieście urodziłem się i spędziłem dzieciństwo, a w drugim mieszkałem przez niespełna siedem lat. Często do nich wracam, bo przywiązuję się do miejsc. Poza tym w Banja Luce, dziś należącej do Bośni i Hercegowiny, wciąż mieszka większość mojej rodziny. Po zakończeniu kariery zastanawialiśmy się z żoną, gdzie zamieszkać. Do obu miast dołączyła oczywiście Warszawa. Wybór padł na stolicę Polski, gdzie będę się mógł spełniać zawodowo.

C jak charakter.
Bardzo ważna cecha nie tylko w sporcie, ale też w życiu. Każdy ją ma i powinien nad nią pracować. Większość ludzi wie, co jest dobre, a co złe. Kwestia tego, jacy chcemy być. Ja zawsze starałem się postępować według własnego uznania i wydobywać ze swojego wnętrza to, co czuję.

D jak derby.
Szczególnie te Belgradu, bo moim zdaniem to jedne z największych w Europie. W Warszawie, nie ubliżając Polonii, to jednak nie było to. Choć rozumiałem, co te mecze znaczą dla kibiców, to jednak do tańca trzeba dwojga. A w czasach, gdy grałem w Legii, przepaść między nami była za duża. Nie to co w Belgradzie. Tam rywalizacja między Partizanem a Crveną trwa, odkąd powstały oba kluby. Niestety, nie było mi dane zagrać w seniorskich zespołach. Jako kibic marzyłem, żeby strzelić w nich gola, najlepiej zwycięskiego... Wystąpiłem za to w juniorach, około dziesięciu razy, i w większości wygrywałem. Podobnie zresztą jak w Legii. Natomiast najlepiej wspominam derby Belgradu z końcówki poprzedniego sezonu, na których byłem. Sytuacja Partizana w tabeli była niemalże identyczna jak Legii. Na dodatek odbyły się w tym samym dniu co mecz z Legii z Lechem. Najpierw dostałem świetną wiadomość z Warszawy, że wygraliśmy z poznaniakami, a później cudowne chwile przeżyłem na trybunach w Belgradzie. Partizan zwycięskiego gola strzelił w 90. minucie i mistrzostwo, dzięki któremu zrównał się w ich liczbie z Crveną, było praktycznie pewne. Ta radość jest nie do opisania. W Serbii jestem mało rozpoznawalny, więc mogłem zachowywać się jak zwykły kibic, który może zdjąć koszulkę i bawić się z pozostałymi.

E jak ekstraklasa i liga polska w ogóle.
Trafiłem do niej w 2001 roku. Zastałem ją drewnianą, zostawiłem murowaną. (śmiech) Naprawdę! Oprócz Wisły Kraków wszystko zmieniło się w niej na lepsze. Może niektóre kluby mogłyby lepiej wykorzystywać pieniądze, ale mimo to poziom rozgrywek jest odpowiedni do kwot, jakie się w niej wydaje.

F jak futbol.
Najważniejsza wśród rzeczy nieważnych i coś, co zawsze rozumiałem. Odkąd pamiętam, ganiałem za piłką i nigdy nie żałowałem decyzji, że wszystko poświęciłem futbolowi. Szkoła była dla mnie tylko dodatkiem. Gdy miałem siedem lat, rodzice zawieźli mnie na zajęcia do dzielnicowego klubu Laus. Przyjechało z 50 dzieciaków, więc podzielono nas na grupy i graliśmy na dużym boisku, stanowczo za dużym jak dla takich maluchów. Już po pierwszym meczu trener wziął mnie na bok i powiedział, żebym przychodził na każdy trening. W wieku 12 lat przeszedłem do Borac i wtedy już wiedziałem, że piłka nożna będzie całym moim życiem. Swoją drogą, zastanawiałem się, jak to jest, że już przy zawodowym uprawianiu sportu człowiekowi po jednym treningu nie chce się wyjść nawet po bułki do sklepu, a kiedyś po treningu biegło się na podwórko grać z kolegami, dopóki nie zrobiło się ciemno. Może dlatego tak wcześnie skończyłem karierę? (śmiech)

G jak Grecja.
Dwa razy pojechałem tam jako piłkarz i absolutnie mi tam nie wyszło. Nie ma sensu wchodzić w szczegóły. W sprawach zawodowych bardzo więc proszę uważać, natomiast na wakacje nie ma na ziemi lepszego miejsca. Dla mnie to najpiękniejszy kraj na świecie! I wielka szkoda, że przez niechlujstwo Greków jest tak zadłużony. Zamiast utrzymywać się ze swojej atrakcyjności, dziś jest na skraju bankructwa. Poznałem jednak ich mentalność i nie dziwię się, że tak jest. Budżet jest dla nich fikcją. Mówię to na przykładzie prezesów klubów. Potrafią sprowadzić dziesięciu nowych piłkarzy, mając długi wobec 20, których już mają. Czy zmarnowałem tam czas? Piłkarsko może tak, ale życiowo na pewno nie.
H jak Hawana.
Dzięki grze w piłkę nożną zwiedziłem wiele miejsc. A największe wrażenie zrobiła na mnie właśnie stolica Kuby, gdzie byłem na urlopie. Miasto i sposób życia w nim jest niesamowite, ma w sobie pozytywną energię. Nie mówię tego jako zwykły turysta, który nie wyściubił nosa poza teren hotelu. Rozmawiałem z wieloma Kubańczykami i z przymrużeniem oka czytam wiadomości podawane przez Amerykanów. Informują, że na Kubie jest ciężko. Szkoda, że nie dodadzą, że to oni mają na to wpływ. Ten kraj ma wiele bogactw i powinien funkcjonować tak, jak chcą tego mieszkańcy, a nie ich "wielki brat".

I jak Ilić Sasza.
Kapitan i legenda Partizana. To ktoś taki jak Ryan Giggs w Manchesterze United. Ze względu na czasy, w jakich zaczynał grać, nie zrobił takiej kariery, jaką mógłby. Przez to nie jest też tak szanowany jak powinien. A to wielki człowiek, wzór do naśladowania i przede wszystkim mój kolega, co jest dla mnie wielkim zaszczytem. To on wręczył mi koszulkę zespołu podczas Deyna Cup. Kilka meczów zagraliśmy kiedyś razem. W swoim debiucie ja i on strzeliliśmy po golu, wygraliśmy 4:1 i obaj zostaliśmy uznani za bohaterów meczu.

J jak Jugosławia.
Kraj, w którym się urodziłem, którego już nie ma, ale który zdążyłem pokochać. I na zawsze będę miał sentyment do tej nazwy. Tak zostałem wychowany, że nieważne, czy ktoś jest Serbem, Chorwatem, Bośniakiem, czy Macedończykiem. Ważne, że wszyscy jesteśmy Jugosłowianami. I tak było, ale szkoda, że do czasu. Nie dam sobie wmówić, że sami jesteśmy sobie winni. Wiem, że miały na to wpływ kraje, które rządzą światem, którym jest na rękę, że gdzieś są konflikty. My jesteśmy na to za mali. Szkoda, że skończyło się to tragedią. Rany po niej zagoiły się, ale blizny pozostały.

K jak Korona Kielce.
I klub, i miasto na zakończenie kariery były dla mnie wisienką na torcie. To, co tam zastałem, absolutnie przerosło moje oczekiwania. Grając w Legii, myślałem, że trudno byłoby mi się czuć równie dobrze w innym klubie. Myliłem się.

L jak Legia.
Moje przeznaczenie i klub, któremu najwięcej zawdzięczam, ale też któremu najwięcej dałem. A okoliczności, w jakich do niej trafiłem, były niesamowite. Na mecz Milicionaru, do którego zostałem wypożyczony z Partizana, przylecieli m.in. trener Dragomir Okuka i Janusz Olędzki. Obserwowali jakiegoś tam zawodnika, a ja w ogóle miałem w tym spotkaniu nie grać. Jednak tuż przed nim trener zmienił decyzję. Spodobałem się na tyle, że kilka dni później Legia zgłosiła się po mnie, a ja czułem, że ten transfer to dobry ruch. Przy następnych zmianach klubu czegoś takiego nie miałem. Nie przestraszyły mnie nawet baraki na tyłach starej Żylety, w których podpisywałem kontrakt. Później było już jak w filmie. Mimo słabego początku zdobyliśmy mistrzostwo Polski.

Ł jak Łazienkowska 3.
Adres najwspanialszego stadionu w Polsce. Do nieprawdopodobnej atmosfery, która była już jak przyszedłem do Legii, powstał jeszcze obiekt godny klubu i jej kibiców. Nieraz przyjeżdżali do mnie znajomi z Serbii i za każdym razem byli pod wrażeniem dopingu.

M jak miłość.
Znacie pewnie serial o takim właśnie tytule. Leciał w telewizji jeszcze zanim przyjechałem do Polski i dalej jest kręcony. Szacunek dla ludzi, którzy przy nim pracują. (śmiech) A tak na poważnie, to miłość w życiu jest bardzo ważna. Dzięki niej jestem szczęśliwym człowiekiem. Na M dodam jeszcze Leo Messiego. Dla mnie to najlepszy piłkarz wszech czasów. I nikt mnie nie przekona, że jest inaczej. Chyba że udowodnią, że to nie człowiek.

N jak narzekanie!
Nauczyłem się tego w Polsce. A to, że trawa za wysoka, że słońce świeci nie z tej strony albo że wczoraj było za gorąco, a dziś pada deszcz. Gdyby istniała taka dyscyplina sportu, to Polacy byliby w niej multimedalistami. (śmiech)
O jak Okuka Dragomir.
Trener, któremu najwięcej zawdzięczam. To on chciał mnie w Legii i dał mi szansę. Bardzo sobie cenię znajomość z nim, bo to człowiek nietypowy. Czasami przed nim uciekałem, bo autentycznie się go bałem! Ale tak naprawdę miał ogromny i przede wszystkim pozytywny wpływ na moją karierę.

P jak Partizan Belgrad.
Partizan do groba, czyli aż do śmierci, do grobu. Tak zostałem wychowany. Nie będzie przesady w stwierdzeniu, że ten klub jest… członkiem mojej rodziny. Codziennie potrafimy o nim rozmawiać.

R jak rodzina, a w szczególności rodzice.
Nie było łatwo wspierać moją chęć grania w piłkę, gdy dorastałem, bo w rejonie, gdzie mieszkaliśmy, trwała wojna. Rodzice zrobili jednak wszystko, żeby dać mi tę możliwość. Gdyby nie oni, nie osiągnąłbym tyle w życiu. Rodziny się nie wybiera, ale ja lepiej trafić nie mogłem.

S jak Serbia.
Mój kraj, który wywołuje u mnie ogromne emocje. Gdy słyszę nasz hymn, to niewiele brakuje, bym się popłakał. Kocham go. Szkoda, że patriotyzm staje się coraz mniej istotny, bo to naprawdę nic złego ani wstydliwego.

T jak tenis.
Sport, który w kolejnych latach będzie dla mnie sposobem na utrzymanie formy. Postawiłem już pierwsze kroki na korcie, ale na razie jest słabiutko. Poziomu Novaka Djokovicia pewnie nie osiągnę, ale mam w planach stać się solidnym amatorem. (śmiech)

U jak utożsamianie się.
I poniekąd też Utrecht, a właściwie mecz z nim w Pucharze UEFA w 2002 roku. Nigdy nie próbowałem nawet podlizywać się kibicom, ale zawsze chciałem poczuć środowisko, w którym gram. Okazać szacunek klubowi i jego kibicom. Tak było z tą słynną już koszulką z podobizną Kazimierza Deyny, którą dostałem od obecnego kustosza muzeum Legii Wiktora Bołby, a pokazałem po tamtym meczu. Pamięć o Deynie akurat doskonale rozumiem, bo dla Partizana podobną legendą jest Dragan Mance, który też zginął w wypadku, tyle że w wieku 22 lat.

W jak Warszawa.
Miasto moje, a w nim... Legia. Przyjechałem tu w 2001 roku na rok, a zostałem na dłużej i aktualnie urządzamy tu z żoną mieszkanie i nasze życie.

V jak "Vuko".
Dopóki nie trafiłem do Legii, to nigdy nikt tak na mnie nie mówił. Wcześniej byłem "Aco", bo to zdrobnienie od mojego imienia. Ale nowa ksywa mi się spodobała. Co ciekawe, dotarła też do Serbii!

Z jak Zinedine Zidane.
Wprawdzie Messi jest od niego lepszy, ale to Francuz wzbudzał we mnie większe emocje. Sposób, w jaki poruszał się po boisku, ile na nim widział i jak zagrywał piłkę, był nieosiągalny dla innych piłkarzy. Jak oglądałem z nim mecze, to byłem w niego wpatrzony jak dziecko oglądające uwielbianego zawodnika. Niby grało 22 zawodników, a widziałem tylko jego, jakby padało na niego światło.

Ż jak Żyleta.
Różne miałem przejścia z kibicami, ale mówiąc na chłodno, to trybuna, która jest legendą i która pokazuje, jak ważne dla klubu jest posiadanie wiernych i oddanych fanów. Nie oszukujmy się, we Wronkach i tym podobnych miejscowościach nie zrobi się wielkiego futbolu. To możliwe tylko tam, gdzie jest taka trybuna jak Żyleta. Kibice muszą jednak pamiętać o tym, że choć są ważni, to ważniejsza od nich jest Legia.

Spisał Tomasz Biliński

Radosław Cierzniak po meczu Legia - Piast: Jestem pewien, że obronimy mistrzowski tytuł

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Aleksandar Vuković od A do Z, czyli alfabet nowego-starego trenera Legii Warszawa - Portal i.pl

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza