Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ambaras sklepików szkolnych, skorzystają pobliskie markety

Aleksandra Chacińska [email protected]
Dobre, ale nieżyciowe rozwiązanie - tak rozporządzenie oceniają dzierżawcy stołówek i sklepików. Jeśli nic się nie zmieni, czekają ich duże mandaty.
Dobre, ale nieżyciowe rozwiązanie - tak rozporządzenie oceniają dzierżawcy stołówek i sklepików. Jeśli nic się nie zmieni, czekają ich duże mandaty. Krzysztof Piotrkowski
Rozporządzenie doprowadziło do uściślenia porozumienia między ajentami, którzy wymieniają się spostrzeżeniami na temat, które produkty spełniają normy narzucone przez ministerstwo.

Małgorzata Błaszczyk od 18 lat jest ajentką sklepiku szkolnego i stołówki w Gimnazjum nr 2 w Słupsku. Prywatnie technolog żywienia, który o produktach spożywczych wie wiele. Rozporządzenie, które zahamowało otwarcie licznych działalności od 1 września i ją wprawiło w zdumienie.

Czy ministerstwo stworzyło idylliczny koncept zdrowego żywienia, któremu nikt nie jest technicznie w stanie sprostać?
Sam zamysł wydaje się wspaniały: zdrowa żywność, mniej soli, wykluczenie gazowanych napojów. Wydaje się, że nie został jednak dostosowany do polskich realiów. Nie pozostawiono również ajentom 3- -miesięcznego okresu adaptacyjnego.
- Nikt się z nami nie liczy. Prowadziliśmy już rozmowy z piekarzami, którzy chcieli wypiekać np. popularne paluchy w wersji słodzonej miodem - mówi Błaszczyk.

Żadne pszenne produkty nie spełniają norm, a większa część uważanych za zdrowe przekracza ministerialne limity.
Jak poradzą sobie z tym sklepikarze? - Zdajemy sobie sprawę, że czekają nas mandaty. Obiady w stołówce słodzimy miodem. Umowę z MOPR-em i szkołą podpisaliśmy w wakacje, stąd ustalona stawka 6,8 zł za obiad musi zostać przez cały rok, choć w takich okolicznościach konieczna jest podwyżka - mówi.

Większość sklepików szkolnych to przestrzeń ok. 5 mkw. bez zaplecza. Nie ma tam warunków na komponowanie naturalnych, świeżo wyciskanych soków. Ponadto ustawodawca nie wziął pod uwagę, że gimnazjaliści czy uczniowie szkół średnich bez większego kłopotu będą oblegać pobliskie markety. W internecie krążą liczne zdjęcia koszy na śmieci załadowanych pudełkami z pobliskiego fast fooda. - Osobiście uważam, że m.in. sok Kubuś, gumy Orbit, twarożek typu Grani, sok pomidorowy czy większość jogurtów owocowych nie są niezdrowe. Pomimo to nie spełniają kryteriów ministra zdrowia, przekraczając minimalnie dodatek cukru lub soli. Co mam sprzedawać? - pyta retorycznie pani Małgorzata.

- Urząd miasta nie ma kompetencji, by wdać się w spór - mówi Karolina Chalecka. Ajenci w całym kraju zbierają podpisy pod petycją o wprowadzenie modyfikacji.

Od 18 maja w Słupsku niezależnie od ministerialnego rozporządzenia ruszyły szkolenia i warsztaty m.in. dla dyrektorów oraz kadry gotującej w publicznych szkołach podstawowych, żłobkach i przedszkolach. Cel jest jeden: jak najlepsze, zdrowe posiłki oparte o lokalne produkty dla 3300 dzieci, które codziennie z nich korzystają.

W większości sklepików szkolnych panowały dobre praktyki... Sklepikarze nagminnie rezygnowali już ze sprzedaży produktów uważanych za tuczące i niezdrowe, selekcjonowano towar. Dziś skarżą się, że na rozporządzeniu skorzystają tylko okoliczne markety. Sklepiki nie zostały otwarte, a dotychczasowa dieta pozostała.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza