Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ambasador Iranu mówi w wywiadzie dla "Polski Times": Wypowiedziano nam wojnę handlową. Zapewnia, że jego kraj nie dąży do konfliktu

Wojciech Rogacin AIP
Masoud Edrisi Kermanshahi - ambasador Islamskiej Republiki Iranu w Polsce
Masoud Edrisi Kermanshahi - ambasador Islamskiej Republiki Iranu w Polsce Bartek Syta
Irańczycy zajęli brytyjski tankowiec w Cieśninie Ormuz, zestrzelili amerykańskiego drona. Napięcie w regionie rośnie. Masoud Edrisi Kermanshahi, ambasador Iranu w Polsce, mówi, że Iran nie dąży do konfliktu zbrojnego

Iran jest na czołówkach mediów na świecie w związku z napiętą sytuacją w regionie. Czy to już jest sytuacja na krawędzi wojny?

Uwzględniając wrogość, jaką niektóre kraje wobec Iranu otwarcie deklarują, to jest to sytuacja dosyć skomplikowana w tej chwili.

Ludzie w Polsce i na świecie obawiają się, że po ostatnich incydentach w cieśnieni Ormuz może dojść do konfliktu zbrojnego. Czy to realny scenariusz?

Iran udowodnił, że jest mocarstwem regionalnym, które ma swój rozum, potrafi strategicznie myśleć i działa bardzo racjonalnie. Podam przykład z czasów ośmioletniej wojny, którą Irak wypowiedział Iranowi w latach 80. To było w sytuacji, gdy Irak cieszył się wielostronnym poparciem mocarstw zachodnich. Stosował wszelkie możliwe wrogie wobec Iranu kroki w tej wojnie. Uciekał się do takich środków, jak broń chemiczna, natomiast Iran wykazał wówczas postawę bardzo odpowiedzialną. Bronił się, ale była to obrona przy zachowaniu wszelkich zasad i konwencji wojennych. Mógł się Iran wówczas posunąć do zablokowania cieśniny Ormuz, ale tego nie zrobił. Ale oczywiście Islamska Republika Iranu w momencie, gdy przychodzi jej bronić swoich granic, nie będzie stosować żadnej taryfy ulgowej i będzie się bronić. Nasze władze poruszają tę kwestię i powtarzają ją z determinacją. Jednym z przykładów, że Iran nie pozwala na pewne kroki, że mamy czerwone linie, jest zestrzelenie amerykańskiego drona, który naruszył granicę powietrzną Iranu. I to była taka zdecydowana odpowiedź. My nie jesteśmy chętni, by zaczynać wojnę - nie tylko ze Stanami Zjednoczonymi, ale z żadnym krajem na świecie. To jest oczywiste.

Ale czy właśnie to zestrzelenie drona nie było przekroczeniem czerwonej linii? Spowodowało ono niemalże wypowiedzenie wojny przez Stany Zjednoczone. Media podawały, że prezydent Donald Trump już wydał rozkaz do ataku na Iran, który w ostatniej chwili odwołał.

Jeżeli chodzi o drona - to wydarzenie nie przeczy temu, co powiedziałem o odpowiedzialności. Dajmy na to, że przeciwnik wysyła swego wojskowego drona nad terytorium Polski. No, przepraszam - Polacy zrobiliby to samo: zestrzeliliby go!

Amerykanie twierdzą, że drona zestrzelono w przestrzeni międzynarodowej.

Na początku tak istotnie twierdzili, ale później, kiedy pokazaliśmy nagrania, jak wyławiamy tego drona z naszych wód terytorialnych, to jakoś Stany Zjednoczone już nie zajmowały na ten temat stanowiska. Zatem my obstajemy przy swoim i nie będziemy się już tą kwestią zajmować.

Czy nie było przekroczeniem czerwonej linii zajęcie brytyjskiego tankowca Stena Impero, który płynął zgodnie z przepisami żeglugi międzynarodowej?
Zajęcie brytyjskiego tankowca było spowodowane nieprzestrzeganiem przepisów międzynarodowych. Tankowiec ten wpływał do cieśniny Ormuz pod eskortą brytyjskiego kutra wojennego, nie zważając na przepisy morskie, z wyłączonym urządzeneim GPS i znajdował się na kursie kolizyjnym prowadzącym do możliwego zderzenia z pozostałymi statkami. Został on zatrzymany przez Siły Morskie Islamskiej Republiki Iranu na wniosek Urzędu Portów i Żeglugi Morskiej Prowincji Hormozegan. Zajęcie brytyjskiego tankowca przez Iran było działaniem legalnym. Oczywiście powinienem dodać, że niedawno miało miejsce sprzeczne z przepisami międzynarodowymi zajęcie przez Wielką Brytanię w Cieśninie Gibraltarskiej statku transportującego irańską ropę, pod pretekstem dostawy ropy naftowej dla Syrii. To działanie Wielkiej Brytanii było rodzajem rozboju morskiego. Islamska Republika Iranu, tak jak wielokrotnie deklarowała, nie pragnie wzrostu napięcia w regionie i w stosunkach z innymi państwami i nigdy nie będzie inicjatorem napięć. Iran był w ciągu dziejów podstawowym gwarantem bezpieczeństwa i swobody żeglugi w Zatoce Perskiej, cieśninie Ormuz i Zatoce Omańskiej i nadal nim będzie.


Pod koniec czerwca doszło do ataków na tankowce w cieśninie Ormuz, o które również oskarżano Iran.

Ataki te nie były naszym dziełem. Zresztą, gdybyśmy chcieli dokonać takiej operacji, to przyznalibyśmy, że to zrobiliśmy, tak jak w przypadku drona. Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę na fakt, że te tankowce były atakowane na wodach Morza Omańskiego w momencie, kiedy w Iranie przebywał premier Japonii. Jeden z tych tankowców był japoński, więc zdrowy rozsądek wyraźnie pokazuje, że nie był to na pewno atak ze strony Iranu. Nikt nie byłby tak głupi, żeby zrobić coś takiego. My przypisujemy te ataki komuś, komu zależało na tym, żeby wywołać napięcie w naszym regionie. Zwłaszcza mogą być one dziełem kogoś, kto chciałby uzasadnić swoją nielegalną obecność militarną na wodach Zatoki Perskiej.

Iran podwyższył wzbogacanie uranu oraz limity produkcji tego pierwiastka ponad normy ustalone w porozumieniu nuklearnym. Czy to nie uderzy w inicjatywy negocjacyjne podejmowane przez kraje Unii Europejskiej?

Porozumienie nuklearne zawarte w 2015 roku było multilateralne i międzynarodowe. Stany Zjednoczone z chwilą, kiedy prezydentem został Donald Trump, jednostronnie się z niego wycofały. I za tym poszły możliwie najdotkliwsze sankcje, które uważamy nie tyle za sankcje, co za wypowiedzenie wojny handlowej. Zresztą Iran po wypowiedzeniu porozumienia nuklearnego przez USA nadal przestrzegał postanowień tego porozumienia i także był w trakcie negocjacji i rozmów z innymi stronami, także z Unią Europejską. Zadeklarował też, że będzie jednostronnie przestrzegał tego porozumienia. Jeśli chodzi o Unię Europejską, to pomimo deklaracji, iż Unia będzie nadal przestrzegać porozumienia nuklearnego, nie poszły za tymi słowami żadne konkretne działania, które umożliwiłyby Iranowi korzystanie z dobrodziejstw porozumienia. Z drugiej strony Iran od wielu miesięcy zapowiadał, że mogą nastąpić kroki z naszej strony w związku z nieprzestrzeganiem porozumienia przez pozostałe strony. Właściwie nie można było oczekiwać od Iranu, że w momencie, kiedy jedna strona się wycofuje, a pozostałe strony nic nie robią - praktycznie są poza porozumieniem - to Iran będzie jednostronnie tego porozumienia przestrzegał. Czekaliśmy aż czternaście miesięcy, powstrzymując się od wszelkich działań w związku z naszymi zobowiązaniami wobec partnerów. Nadal te zobowiązania przestrzegaliśmy. To było takie czternaście miesięcy strategicznego oczekiwania z naszej strony. I te decyzje, które ostatnio zostały podjęte (zwiększenia produkcji i wzbogacania uranu - red.) wynikają z zapisów samego porozumienia nuklearnego. Są tam artykuły 26 i 36, które stwierdzają, że kiedy pozostali sygnatariusze nie będą się wywiązywać ze swoich zobowiązań, to strona przeciwna może i ma prawo ograniczyć część swoich zobowiązań. I to właśnie Iran zrobił. My zresztą to bardzo wyraźnie powiedzieliśmy, że jeśli kraje Unii Europejskiej, które podpisały to porozumienie, zaczną na powrót go przestrzegać, to my także do niego wrócimy i będziemy je przestrzegać w całości.

O jakie kroki ze strony Unii chodzi Iranowi najbardziej?

Mamy dwa oczekiwania. Pierwsze - że na mocy porozumienia nuklearnego będziemy mogli sprzedawać ropę naftową na rynkach światowych. A drugie - że bez żadnych problemów będziemy mogli wykonywać wszelkie transakcje bankowe. Od krajów sygnatariuszy z Unii Europejskiej oczekujemy, by nam to zapewniły.
Czytaj o zajęciu tankowca Stena Impero przez Iran
Nałożone przez USA sankcje dotykają zwykłych mieszkańców Iranu?

Oczywiste jest, że tak dotkliwe sankcje, które - jak już powiedziałem - traktujemy jako rodzaj wojny gospodarczej, czy terroryzmu gospodarczego wymierzonego przeciwko naszemu krajowi, będą miały niebagatelny wpływ na poziom życia naszych obywateli i generalnie na życie gospodarcze kraju.

Czy władze nie obawiają się wybuchu niezadowolenia społecznego?

Jest oczywiście druga strona medalu, mianowicie Stany Zjednoczone oczekiwały, że kilka miesięcy po wprowadzeniu tych dotkliwych sankcji obywatele Iranu zwrócą się przeciw władzy irańskiej i że będziemy mieli do czynienia z powszechnym buntem antyrządowym. Mija już wiele miesięcy i nic takiego nie nastąpiło i na pewno nie nastąpi. Właściwie mamy proces odwrotny. Po czternastu miesiącach tych sankcji gospodarka wraca do równowagi i raczej odtąd będzie miała się ku lepszemu.
Napięcie w Cieśninie Ormuz. Czy może dojść do wojny?
Po co Iranowi ten program nuklearny i rakietowy? Prezydent Trump podczas wizyty w Japonii mówił, że niech Iran porzuci program nuklearny, program rakietowy, a stanie się partnerem Stanów Zjednoczonych i dzięki temu będzie kwitnącym krajem. Co pan Ambasador na te słowa?

Nasz program nuklearny jest programem całkowicie pokojowym. Prawem każdego kraju jest rozwijanie i posiadanie takiego programu. Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej już czternastokrotnie podkreśliła w swoich raportach, że nasz program ma charakter pokojowy. W związku z tym dlaczego mielibyśmy rezygnować z potencjału, jaki ten program nam daje w postaci energii atomowej? Jeżeli chodzi z kolei o program rakietowy - to jest przecież program obronny. W końcu każdy kraj ma prawo mieć program obronny. My dostaliśmy nauczkę w czasie wojny z Irakiem. Kiedy Irak napadł na Iran, nikt nie chciał nam pomóc. A praktycznie codziennie mieliśmy ataki irackie na nasze pozycje. Nie mówię tu już nawet o zakupie broni, ale nie chciano nam nawet sprzedać takich rzeczy, jak drut kolczasty, który służy do budowania infrastruktury obronnej. Więc jeżeli prezydent Trump rzeczywiście pragnie rozwoju i postępu Iranu oraz rozkwitu naszego kraju we wszelkich dziedzinach, to najlepiej by było, gdyby po prostu zniósł te drakońskie sankcje, które są wymierzone de facto w ludność i społeczeństwo.

Tyle że sojusznicy Stanów Zjednoczonych w regionie obawiają się zagrożenia ze strony Iranu. Padają z ust wysokich przedstawicieli Iranu - np. ostatnio mówił o tym jeden z ważnych generałów - wezwania do zniszczenia Izraela. Arabia Saudyjska oskarża Iran o wspieranie rebeliantów w Jemenie. Dlatego program rakietowy i nuklearny postrzegany jest przez Amerykę i jej sojuszników w regionie jako zagrożenie dla nich.

Podam taki przykład, dotyczący sojuszników Stanów Zjednoczonych. Mianowicie, wydatki obronne naszego kraju, to jest jedna dziesiąta wydatków Arabii Saudyjskiej. Budżet zbrojeniowy Arabii Saudyjskiej, która wydaje ogromne pieniądze na zakup broni, jest dziesięciokrotnie wyższy niż budżet Iranu! W związku z tym Iran potrzebuje budować swój potencjał obronny, by w razie czego mógł się bronić przed agresją. Jeżeli chodzi z kolei o Izrael i kwestię wypowiedzi decydentów irańskich przeciwko Izraelowi, to mamy przecież o wiele więcej wypowiedzi wymierzonych w Iran ze strony Izraela, niż tego typu wypowiedzi ze strony Iranu. I jakoś nikt przeciwko temu się nie burzy. Jeżeli popatrzeć na historię ostatnich 200 lat, to w ciągu tego okresu Iran nigdy na nikogo nie napadł. Zawsze poczynania Iranu miały charakter obronny. Zawsze powtarzaliśmy i powtarzamy, że jesteśmy za tym, żeby mieć jak najlepsze relacje ze wszystkimi naszymi sąsiadami, między innymi z Arabią Saudyjską. Najlepszym tego przykładem jest wypowiedź naszego ministra spraw zagranicznych, który ostatnio zadeklarował, że Iran jest gotowy do podpisania traktatu o nieagresji ze wszystkimi sąsiadami w całym regionie.

Również z Izraelem?

My nie uznajemy Izraela za państwo, w związku z czym nie możemy nawet podpisać układu z Izraelem.

Kolejny zarzut wobec Iranu dotyczy wspierania grup terrorystycznych.

To jest dziwne, bo my przecież zlikwidowaliśmy największe i najważniejsze niebezpieczeństwo terrorystyczne, jakie było w naszym regionie, czyli tak zwane Państwo Islamskie. To nawet przyznają sami Amerykanie. Myślę, że pan wie, że gdyby nie Iran, to w tej chwili Państwo Islamskie posiadałoby zarówno całą Syrię, jak i cały Irak. I wówczas stanowiłoby bardzo istotne zagrożenie dla krajów europejskich.

Iran wspiera jednak choćby Hezbollah, czy palestyński Hamas.

My wspieramy Hezbollah, ale nie uznajemy tej organizacji za grupę terrorystyczną, tylko za normalne ugrupowanie oporu. Zresztą Hezbollah jest oficjalnie częścią procesu politycznego w Libanie. Przecież oni mają swoich ministrów, deputowanych do parlamentu libańskiego i cieszą się estymą całego narodu libańskiego. Więc gdzie tu mowa o ugrupowaniu terrorystycznym? Ani Hezbollah, ani podobne ugrupowania nie są w żadnym wypadku terrorystami. To samo dotyczy ugrupowań palestyńskich. Przecież to są ugrupowania oporu, które walczą z agresją izraelską. Nie możemy więc ich nazwać grupami terrorystycznymi.

W takim razie różnimy się w ocenie, bo przecież te organizacje stosują środki terrorystyczne, na przykład wobec Izraela.

Być może tak jest z perspektywy Izraela, ale my tej perspektywy nie uznajemy. Dla nas definicje terroryzmu wyczerpują organizacje typu Państwo Islamskie, Al-Kaida, Talibowie. To są zresztą organizacje, które były popierane, zbrojone, szkolone przez Stany Zjednoczone, Arabię Saudyjską, częściowo przez Europę i było wieloletnie przymykanie oczu na ich działalność.

Chciałbym przejść do spraw polsko-irańskich. Jak została odebrana w Iranie konferencja poświęcona Bliskiemu Wschodowi, organizowana na początku tego roku w Warszawie? Czy z perspektywy Iranu relacje polsko-irańskie się pogorszyły?

Nasze relacje są bardzo dawnymi stosunkami, długotrwałymi, historycznymi. To dostrzegają przedstawiciele władz państwowych obydwu krajów. Oczywiście naturalną sprawą jest, że my, biorąc pod uwagę bardzo dobre i historyczne stosunki z Polską, byliśmy, i jesteśmy nadal, nieusatysfakcjonowani faktem, że taka konferencja została przez Polskę zorganizowana. Byliśmy oczywiście bardzo zaniepokojeni instrumentalnym wykorzystaniem tej konferencji przez różnego rodzaju ugrupowania polityczne, a także przez niektóre kraje nam nieprzyjazne. I dawaliśmy wyraz temu niepokojowi wobec przedstawicieli władz państwowych Rzeczypospolitej Polskiej. Biorąc pod uwagę zasady międzynarodowe, żaden kraj nie powinien dopuścić do tego, by konferencja, którą organizuje na swoim terytorium, stawała się trybuną do głoszenia poglądów wrogich tylko jednemu państwu w danym regionie, jak to miało miejsce w tym przypadku. Przebieg tej konferencji także potwierdził, że niektóre kraje po prostu wykorzystały ją jako okazję, żeby wyartykułować swoje cele polityczne wobec Iranu. Byliśmy też świadkiem tego, że niektórzy uczestnicy konferencji przekroczyli swoje uprawnienia jako gości wobec gospodarzy, ponieważ padły oskarżenia pod adresem Polski współuczestnictwa w zbrodniach nazistowskich. To jest niedopuszczalne.

Jak dzisiaj pan ocenia relacje polsko-irańskie?

Nasze relacje bilateralne, przede wszystkim biorąc pod uwagę wspaniałą historię, są jednak trwałe i nie podlegają większym fluktuacjom. Historia zobowiązuje nas i przedstawicieli władz obu krajów, by tak jak sternicy czy kapitanowie okrętu kierowali go ku bezpiecznemu portowi. Ale oczywiście jest teraz normalizacja stosunków, jak najbardziej, jednak pozostał ślad w postaci troszeczkę nieprzyjemnego wrażenia w opinii publicznej, który ta konferencja zostawiła. Dlatego jest potrzeba podejmowania wysiłku, by tę sytuację naprawić. Mam nadzieję, że zarówno przedstawiciele władz państwowych, politycy, ale też zwykli obywatele, przedstawiciele mediów będą dążyć do tego, by tę sytuację naprawić.

W których dziedzinach widzi pan pole do poprawy?
Mamy ogromny potencjał współpracy. Uważam, że biorąc go pod uwagę, możemy we wszystkich obszarach - od polityki, dyplomacji poprzez gospodarkę i kulturę - dobrze współpracować.

Nie tak dawno turystyka Polaków do Iranu rozwijała się. Teraz wiele osób boi się napiętej sytuacji i wyjazdu w tamte regiony. Czy pańskim zdaniem wyjazdy turystyczne do Iranu byłyby bezpieczne dzisiaj?

Iran jest idealnym krajem dla rozwoju turystyki. Mamy oczywiście wspaniałe zabytki historii i cywilizacji dawnego Iranu, a także bardzo dobre usytuowanie geograficzne i świetną topografię, a w związku z tym bardzo malownicze krajobrazy. Mamy też piękną przyrodę i bardzo zróżnicowany klimat - wbrew pewnym stereotypom. Ale co najważniejsze - jesteśmy krajem bardzo bezpiecznym. I to powinno przyciągać turystów. Wbrew pozorom rozwój turystyki z Polski z dnia na dzień się zwiększa. Także teraz. Ludzie coraz częściej jeżdżą do Iranu, coraz więcej turystów polskich się pojawia. A także coraz więcej turystów z Iranu odwiedza Polskę. Chcielibyśmy, żeby zostały uruchomione bezpośrednie połączenia czarterowe między Polską a Iranem, bo to na pewno zwiększyłoby i uatrakcyjniłoby ruch turystyczny.

Na jakie przyjęcie polscy turyści mogliby liczyć w Iranie? Czy po tej konferencji podejście do Polaków się nie pogorszyło? Bo jeśli chodzi o Polaków, to myślę, że w większości są życzliwie nastawieni do społeczeństwa irańskiego, choćby przez pamięć o przyjęciu armii Andersa i polskich sierot w czasie II wojny światowej.

Ta życzliwość po stronie irańskiej wobec Polaków również jest bardzo duża. Irańczycy lubią Polskę i Polaków. Zwłaszcza że, kiedy w czasie II wojny światowej gościliśmy ponad 100 tysięcy Polaków na naszej ziemi, to abstrahując od tamtej sytuacji, była to również okazja do wzajemnego poznania się. I pamięć o tym jest u nas żywa. Ale oczywiście także obecnie Irańczycy przecież mają kontakt z Polakami, a w ogóle generalnie są bardzo gościnni, to sprzyja życzliwemu nastawieniu. Ta konferencja w Warszawie spowodowała przez moment takie zdumienie opinii publicznej, ale to nie pozostawiło śladów nieżyczliwości, czy zmiany stosunku do Polaków.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ambasador Iranu mówi w wywiadzie dla "Polski Times": Wypowiedziano nam wojnę handlową. Zapewnia, że jego kraj nie dąży do konfliktu - Portal i.pl

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza