Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andi sieje strach na granicy

Helena Wysocka [email protected]
– Andi jest od czarnej roboty – mówi funkcjonariusz Władysław Nolko. – To on znajduje kontrabandę, a ja tylko sprawdzam, czy miał rację. Nigdy się nie myli.
– Andi jest od czarnej roboty – mówi funkcjonariusz Władysław Nolko. – To on znajduje kontrabandę, a ja tylko sprawdzam, czy miał rację. Nigdy się nie myli. "Gazeta Współczesna”
Andi obraża się na swojego przewodnika i... kradnie jedzenie. Ale czy warto wypominać mu takie błahostki, skoro wykrył ponad 30 milionów przemycanych papierosów?

A poza tym Andi broni swojego partnera jak lew i jest najbardziej posłusznym psem służby celnej w kraju. Niedawno w tej konkurencji na ogólnopolskich eliminacjach zdobył tytuł mistrza. - Rozpłakałem się ze szczęścia - przyznaje Waldemar Nolko, przewodnik owczarka. - W nagrodę kupiłem mu kilogram kiełbasy!

Był to wyjątkowy prezent. Na co dzień owczarek, gdy odniesie sukces, musi zadowolić się piłeczką tenisową. Jej aportowanie z wody jest ulubioną zabawą czworonoga.

Szarpał za nogawkę

Waldemar Nolko pracuje w służbie celnej już dwadzieścia lat. Jak mówi, bardzo lubi psy i były one w jego domu niemal od zawsze. Najpierw cywilne, różnej rasy. Pięć lat temu nadarzyła się okazja, by pozostać przewodnikiem.

- To nie taka prosta sprawa - wspomina celnik. - Trzeba spełnić kilka warunków.
Przede wszystkim zaliczyć testy psychologiczne, przejść rozmowę kwalifikacyjną i wykazać się wiedzą kynologiczną. A ponadto posiadać odpowiednie warunki lokalowe, ponieważ w służbie celnej pies mieszka w domu przewodnika.

Funkcjonariusz z powodzeniem zaliczył wszystkie sprawdziany i parę miesięcy później otrzymał od koordynatora ds. psów służbowych informację, że może jechać do hodowli po szczeniaka. Ale nie po labradora, tak jak koledzy po fachu, tylko po owczarka belgijskiego. To była nowość. W tym czasie w kraju było bowiem tylko kilka czworonogów tej rasy. Jak to się stało, że Nolko wybrał właśnie Andiego?
- Właściwie to on wybrał mnie - żartuje rozmówca. - Po prostu podbiegł i zaczął szarpać mnie za nogawkę.

Przez pierwsze miesiące chodzili wszędzie razem. Po mieście, do parku i do szkoły, gdzie pracuje żona celnika. Szczeniak musiał nauczyć się dwóch rzeczy - ignorowania otaczających go ludzi i wykonywania poleceń. Przewodnik przyznaje, że był niezwykle pojętny. Jednego dnia potrafił przyswoić kilka komend.

- Pierwsze miesiące w życiu czworonogów są najważniejsze - mówi. - Albo psa dobrze się ułoży, albo nie. Takie przypadki też bywały.

Andi, nim trafił na służbę, przeszedł jeszcze szkolenie w podwarszawskim ośrodku, gdzie poznawał zapach wyrobów tytoniowych. Choć nie posiada certyfikatów, to był bardzo uważnym słuchaczem. Potrafi bowiem wskazać najbardziej zamaskowaną kontrabandę.

Zjadł cudze kotlety

- Jest postrachem przemytników - przyznaje Maciej Czarnecki, rzecznik prasowy Izby Celnej w Białymstoku. - I nie bez powodu.

Owczarek pracuje w rejonie polsko-litewskiego przejścia w Budzisku. Na ogół rewiduje ciężarówki i ujawnia gigantyczne przemyty. Na przykład niedawno zainteresował się puszkami kawy przewożonymi na litewskiej ciężarówce. Ku osłupieniu kierowcy oraz pracowników przejścia granicznego, wyciągnął jedną z puszek i zaczął się nią bawić. Przyglądający się temu przewodnik zdecydował, że auto trzeba poddać szczegółowej kontroli. I miał rację, bo z puszek wydobyto ponad trzy miliony papierosów.
- Andi bardzo rzadko się myli - zauważa funkcjonariusz.

Dodaje, że gdyby ktoś chciał zapakować wszystkie ujawnione do tej pory przez owczarka papierosy, to musiałby zamówić aż trzy ciężarówki. Byłyby one wyładowane po dach.

Pies rzadko rewiduje samochody osobowe. A jedną z tego typu kontroli celnicy z Budziska wypominają mu do dzisiaj. Było tak: do sprawdzenia zostało wytypowane przejeżdżające przez przejście litewskie auto. Celnik zatrzymał je, a owczarek wskoczył do środka, by pojazd obwąchać. Pech chciał, że na tylnim siedzeniu leżały kotlety. I jak tu oprzeć się takim przysmakom? Andi nie dał rady. Zjadł więc najpierw mięso, a później zaczął rozglądać się za fajkami.

- Dobrze, że wykrył też kontrabandę - śmieje się przewodnik. - W innym przypadku pewnie musiał-bym jechać do domu po kanapki dla cudzoziemców.

A tak to zapomnieli o stracie.

Przyznaje, że jego podopieczny znany jest ze swojego łakomstwa. Zdarza mu się zwędzić coś smakowitego z kuchni albo w ogrodzie podczas grilla. - Goście nie zdążą się obejrzeć, a na kijku nie ma kiełbasy - dodaje pan Waldemar. - No cóż, każdy ma jakieś słabości.

Dziadek Andiego był mistrzem świata

Owczarek, przezywany przez celników maliniakiem (nazwa pochodzi od rasy Malinois), wymaga twardej ręki. Ma silny charakter i potrafi spontanicznie reagować. Zwłaszcza gdy coś zagraża jego służbowemu partnerowi. To wcale nie oznacza, że trzeba go mocno karcić.

- Uderzyć?! - przewodnik dziwi się pytaniu. - W życiu tego nie zrobię. Zresztą Andi nie wymaga takich kar. Z tonacji głosu wnioskuje, kiedy jestem niezadowolony.

Wtedy robi minę niewiniątka i próbuje jakoś załagodzić sytuację. Gdy jest po służbie, to wdrapuje się swojemu panu na kolana. Nie zauważa albo ma za nic fakt, że waży ponad trzydzieści kilogramów. Ale nie zawsze jest taka sielanka. Owczarek potrafi się też obrazić. Wówczas udaje, że nie widzi swojego przewodnika. - Czasem muszę go przeprosić - przyznaje Nolko. - Jak? Częstuję go psim przysmakiem.

Funkcjonariusz nie ukrywa, że z Andim spędza więcej czasu niż z rodziną. Ale inaczej się nie da. Każdego dnia przez kilka godzin muszą pracować nad kondycją. Wyjeżdżają za miasto, biegają i ćwiczą komendy. Trudno się więc dziwić, że owczarek bez problemu wskakuje na naczepę tira i jest najposłuszniejszym psem służby celnej w Polsce. Przewodnik mówi, że w tym przypadku znaczenie mogą mieć też geny. Ojciec owczarka był wielokrotnym mistrzem Europy w tej konkurencji. A dziadek Klemm - mistrzem świata.

- Nie zdarzyło się, by Andi odmówił wykonania komendy - dodaje. Jak długo owczarek będzie pracował na przejściu, nie wiadomo. Wszystko zależy od kondycji. Obecnie to okaz zdrowia. Przez pięć lat nie miał żadnej poważnej infekcji. - Psy są oceniane co roku przez specjalną komisję - mówią celnicy. - To ona decyduje, czy będzie pracował dalej, czy nie.

Dotychczasowe doświadczenia wskazują, że zwierzęta służą przez dziesięć, jedenaście lat. Później przewodnik decyduje, czy chce zatrzymać czworonoga, czy nie. Sytuacje są bardzo różne. Ale Andi nie musi martwić się o swoją starość. - Nie oddam go za żadne skarby - zapowiada Waldemar Nolko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza