Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrej Krivonos: To już zupełnie inna historia

Rafał Szymański
Andrej Krivonos (z prawej) z prezesem Energi Czarnych Andrzejem Twardowskim.
Andrej Krivonos (z prawej) z prezesem Energi Czarnych Andrzejem Twardowskim. Łukasz Capar
Rozmowa z Andrejem Krivonosem, asystentem w Smokach Mińsk, niegdyś graczem Czarnych Słupsk.

Widać, że Smoki Mińsk poziomem przygotowań odstawały w XVIII Turnieju o Puchar Prezydenta Słupska od Czarnych i AZS.

- Przygotowaliśmy nasz zespół do gry w europejskich pucharach i w lidze VTB. Dlatego chcieliśmy mieć obcokrajowców na wyższym poziomie. To i tak jeszcze nie jest to, co chcielibyśmy, aby grali, ale już w miarę funkcjonuje to tak, jak powinno.

Do pierwszego meczu w Lidze VTB pozostało nam trochę więcej niż tydzień i będziemy prezentować się jeszcze lepiej. Mamy w zespole trochę kontuzji, zawodnicy muszą dojść do siebie po długim obozie.

Przygotowywaliśmy się do turnieju w Słupsku, jakby to był nasz ostatni sprawdzian przed startem w rozgrywkach.

Jakby pan ocenił zespół Energi Czarnych Słupsk?

- Ten zespół wygląda dobrze, chłopaki grają agresywnie, pokazują bardzo fizyczny basket. Według mnie
brakuje im jeszcze czasu, aby wejść na wyższy poziom. Sezon jest długi, trzeba mieć dobry psychologiczny poziom zrozumienia się zawodników. Jeśli tak będzie, to w tej lidze będą mogli zajść wysoko.

Martwimy się w Słupsku o to, co prezentuje rozgrywający Jordan Hulls. Gra mało i słabo.

- Widać, że to młody zawodnik, dopiero po uniwersytecie. Musi się dobrze zaadaptować do słupskich warunków. A to wcale nie jest łatwe. To jest zupełnie inny poziom samego życia. Stany Zjednoczone i to co tam miał, bardzo różnią się od Polski. Gdyby przyjechał na Białoruś, miałby to samo.

My mieliśmy podobną sytuację z jednym zawodnikiem ze Stanów Zjednoczonych w poprzednim sezonie. Też przyjechał do nas młody gracz i nie wytrzymał psychicznie.

Od czego to zależy?

- Dużo od tego, jak przyjmie zespół takiego gracza. Jak mu pomogą w funkcjonowaniu w grupie. Bardzo dużo zależy od zawodników, którzy są w zespole i tworzą jego atmosferę. Często trener zbiera koszykarzy, którzy mają zrobić wynik, ale muszą też być dla siebie prawie jak rodzina. Czasami tak jest, że masz gwiazdy, a nie masz zespołu. Masz jedenastu zawodników, a nie masz z tego gry.

A jak pan wspomina swoje czasy jako rozgrywającego Energi Czarncych Słupsk?

- Z bardzo dużym sentymentem. Mieliśmy dobry zespół, pamiętam Rafała Franka, obecnego asystenta w Enerdze Czarnych. Graliśmy jak zespół. To były jednak inne czasy finansowe, i to też miało duży wpływ na grę tej drużyny.

Ale jesteście na czysto z Czarnymi?

- (śmiech). A to już zupełnie inna historia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza