Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Antonio Burks: Ja chcę zabić ciebie, ty chcesz zabić mnie

Krzysztof Piotrkowski
Fot. Łukasz Capar
Całość rozmowy z Antonio Burksem, rozgrywającym Energi Czarnych Słupsk.

Burks o zespole

Burks o zespole

Myślicie, że banda egoistów potrafiłaby wygrać tyle meczów? Jesteśmy razem, jesteśmy drużyną.

- Czy przed przyjazdem do Słupska wiedziałeś cokolwiek o swoim obecnym klubie - Enerdze Czarnych?

- Nie wiedziałem nic o klubie. Ba mało wiedziałem o Polsce i o polskiej lidze. Wszystko co kojarzyłem, to nazwy dwóch klubów, które grały w Eurolidze i Pucharze ULEB Prokom Trefl Sopot i PGE i Turów Zgorzelec. Po propozycji od Energi Czarnych sam zacząłem szukać. Pytałem znajomych, podpytywałem Milana Gurovicia. Grałem z nim wcześniej z Crvenie Zvezdzie Belgrad.

- Powiedział ci coś konkretnego? W Polsce potrafił zdobyć dużo punktów, on potrafił przesądzić o złocie Sopotu, ale jak się nieźle zdenerwował to startował z pięściami do rywali...

- On? Mi mówił same dobre rzeczy. Chociaż nie zawsze w to chciałem wierzyć, powiedział że są tutaj dobrzy gracze i aby zwyciężyć w spotkaniu, trzeba się nieźle namęczyć.

- I jak ci się teraz gra w Słupsku? To zespół twoich marzeń?

- Jest naprawdę OK. Pierwsze zaskoczenie to był fakt, że mamy naprawdę wielu wszechstronnych zawodników. Są dobrzy.

- Jak to rozpoznajesz?

- Wiesz, jeśli trener mówi ci zagraj A, to grają A, jeśli zagraj B, to potrafią zagrać B, jeśli coach powie zagraj jeszcze C, to oni to robią. Po tym poznać, że niektórzy potrafią więcej, niż tylko biegać i kozłować piłkę.

- To są twoi koledzy czy tylko znajomi z pracy?

- Nie ma u nas w Czarnych nikogo, kto byłby z dala od drużyny i interesował się tylko sobą. Jako gracze mentalnie jesteśmy ze sobą, tworzymy zespół. Myślicie, że banda egoistów potrafiłaby zwyciężać w kolejnych meczach? Gramy zawsze razem, robimy to, bo chcemy wygrywać. Zobaczcie, co się dzieje na ławce, jak np. Demetric Bennett rzuca za trzy... Wszyscy rezerwowi pchają wzrokiem tę piłkę w trakcie lotu do kosza.

- Grałeś w Stanach, Europie i miałeś kontakt z różnym rodzajem kibicowania, jak się podoba w Słupsku?

- To najlepsi i najgłośniejsi kibice, jakich widziałem od czasu przyjazdu do Europy. Nieważne czy wygramy, czy nie, oni są z nami, po meczu czekają, chcą uścisnąć nam dłoń, robią sobie zdjęcia z nami. Ja wiele przeszedłem w NBA. Ale tu w Słupsku wiecie... no po prostu miło się gra jak widzisz tych wszystkich ludzi, którzy życzą ci jak najlepiej w trakcie gry.

- Wszystkim podobały się twoje szybkie podania, jakie prezentowałeś na początku twojego pobytu w Słupsku. Były ładne, ale za szybkie na kolegów. Teraz już tak nie podajesz. Dostosowałeś się do tego poziomu? Zszedłeś schodek niżej?

- Musiałem się przystosować. To nie znaczy, że to jest gorsze. Ten zespół ma inny styl. Ja wcześniej przyzwyczajony byłem do bardzo szybkiego tempa rozgrywania akcji. To jest bardzo widowiskowe, to się podoba kibicom. W Enerdze Czarnych gramy inaczej, nie wszystkie części spotkania są tak samo szybkie. Musiałem się trochę postarać, aby te moje podania były łatwiejsze.

- A dlaczego tak słabo rzucasz osobiste?

- Cóż. Nigdy w swojej karierze nie byłem doskonałym rzucającym za trzy czy z linii rzutów osobistych. Po prostu zdarza mi się pudłować. Może dlatego grałem w NBA tylko dwa lata...

- Są w polskiej lidze lepsi rozgrywający niż Antonio Burks?

- Oczywiście! Macie w Polsce kilku niezłych kolesi. Gdy byłem w Serbii, tam było wielu różnych rozgrywających. Jedni byli od rzucania punktów, inni od poukładania drużyny, a jeszcze inni potrafili doskonale rozegrać atak. Ja jestem taką jedynką, która za dużo nie rzuca, wolę wypracować sytuację i oddać piłkę, żeby z dobrej pozycji trafiali koledzy z drużyny.

- Zapamiętałeś jakichś Polaków na tej pozycji?

- To Łukasz Koszarek i Krzysztof Szubarga. Słyszałem przed meczami z nimi, że są dobrzy. Jakoś jednak dałem radę...

- Gracie z Basketem. Jeden błąd może zadecydować, która z drużyn
wygra.

- Każdy może przegrać, to normalne, jednak jeśli zagramy swoją obronę, którą ćwiczymy na treningach, możemy pokonać każdego. Naprawdę nieważne, z kim będziemy grać, ważne, żebyśmy dobrze bronili.

- W USA większość graczy woli atakować i zdobywać punkty. Dopiero w Europie przekonują się o tym, że defensywa jest jeszcze ważniejsza.

- W Stanach jest dużo zawodników, którzy grają bardzo indywidualnie w ataku. On jest dla nich najważniejszy. Tu się gra inaczej, tu łatwiej jest się bronić, w NBA kosztuje to więcej wysiłku.

- Jak na tle twoich dotychczasowych trenerów wypada Gasper Okorn?

- Do tej pory miałem trzech czy czterech trenerów w Europie i Okorn jest najlepszy z nich pod każdym względem. Potrafi dobrze przygotować zawodnika do gry w każdym meczu. Każdemu potrafi dokładnie wyjaśnić, jak ma zagrać, co ma robić, jak najlepiej się ruszać. Potrafi zmotywować nas do obrony. Bardzo lubię jego styl.

Różnice między trenerami NBA a europejskimi oczywiście są na korzyść tych pierwszych, ale nie dotyczy to Okorna. Mój trener w Stanach John Calipary uczył mnie w taki sam sposób jak on. W Europie do tej pory nie potrafili przygotować mnie tak jak Okorn.

- Według ciebie dałby sobie radę w NBA?

- Na pewno tak, ma szansę być bardzo dobrym trenerem, podobnie jak zawodnik, który zawsze może być jeszcze lepszy. On ma predyspozycje, potrafi pracować z koszykarzami i myślę, że w college'u mógłby spokojnie trenować. Jakby się jeszcze podszkolił, to również w NBA.
- Dwa lata temu miałeś podpisane dwa kontrakty z Crveną Zvezdą Belgrad i Łukoil Sofia, jak to możliwe?

- Dowiedziałem się, że jestem zwolniony ze Zvezdy, tak przynajmniej słyszałem. Zacząłem prowadzić rozmowy z zespołem bułgarskim Łukoil Sofia. Gdy podpisałem z nimi kontrakt, okazało się, że umowa w Serbii jest nadal ważna. Słono za to zapłaciłem, ale to już przeszłość i cieszę się, że dziś gram w Polsce.

- Potrafisz doskonale regulować tempo gry swojego zespołu. To intuicja czy lata treningów?

- Cały czas się tego uczę, wiele zależy od tego, przeciwko jakiemu zawodnikowi gram. Jeśli wiem, że to dobry rozgrywający, który się nie bawi, gram bardziej rozluźniony. Jeśli wiem, że lubi zakręcić piłką, staram się bardziej wywierać na niego presję.

- Kibice zawsze wściekają się na pracę sędziów. Ty reagujesz bardzo spokojnie.

- Lubię sędziów w Polsce. Może dlatego, że wcześniej grałem w Bułgarii. Cha, cha. W Polsce pozwalają na grę bardzo fizyczną, a taką lubię, nie podoba mi się sędziowanie, gdzie każde dotknięcie zawodnika od razu kończy się gwizdkiem. Jednak zawsze jest tak, że raz trafi się lepszy sędzia, innym razem gorszy, to natura tej gry.

- Często widać, jak w trakcie gry uskuteczniasz tzw. trash talking - czyli dogryzanie rywalom. To jeden ze sposobów na zwycięstwo?

- Jasne, chyba wszyscy amerykańscy gracze to lubią. To nic złego, to nie tak, że ja zaraz kogoś muszę nienawidzić. Jeśli ktoś do mnie coś mówi podczas gry, to znaczy, że chce się ze mną zmierzyć, sprawdzić, kto jest lepszy na parkiecie, udowodnić swoją sportową wyższość.

- I co im mówisz?

- Nie ma nic złego, jeśli powiem komuś na parkiecie: "powstrzymam cię; zaraz ci pokażę prawdziwą obronę; nie dasz rady koleś, czy nie potrafisz bronić?; nie dostaniesz tej piłki; dostanę cię". To nie jest czymś złym.

- Czy spotkałeś w Polsce graczy, którzy potrafili wyprowadzić cię z równowagi?

- W moim pierwszym meczu w Polsce, przeciwko Sportino Inowrocław. Tam grał Tony Lee. Zachowywał się jak szalony. Byłem podenerwowany, ale to było jednak motywujące, zmuszające do coraz cięższej gry. Poradziłem sobie, ale zaskoczył mnie. No widzicie, w Polsce też mnie czegoś nauczyli...

- Czy tak samo zawodnicy zachowują się w NBA?

- W NBA jest o wiele ostrzej, każdy gada, na dodatek przy parkiecie jest pełno mikrofonów i kamer. Słychać dosłownie wszystko i wszystkich. To jeszcze bardziej motywuje do gry. "Ja chcę zabić ciebie, ty chcesz zabić mnie".

- Kto zdobędzie tytuł mistrza NBA?

- Boston! Boston Celtics.

- A w polskiej lidze?

- Energa Czarni.

- Marcin Sroka, kapitan Energi Czarnych, powiedział, że zdobędzie medal. To naprawdę możliwe?

- Możemy zagrać nawet w finale, najważniejsze, abyśmy tak jak do tej pory cały czas grali zespołowo. W obronie, ataku i nie zapominali o tym. To nam zawsze powtarza trener.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza