Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Apteka pod kluczem

Sylwia Lis [email protected] tel. 059 822 51 80
Arkadiusz Kropidłowski ma klucze tylko do jednego z pomieszczeń apteki. Pozostałe drzwi są zamknięte.
Arkadiusz Kropidłowski ma klucze tylko do jednego z pomieszczeń apteki. Pozostałe drzwi są zamknięte.
Czas i pieniądze tracą mieszkańcy Kołczygłów, bo po leki muszą jeździć do aptek w Słupsku i Bytowie. Wiejski punkt jest zamknięty. Była farmaceutka utrudnia jego przejęcie przez nowego dzierżawcę.

Na kłótni byłej aptekarki z urzędnikami cierpią zwykli ludzie. - Mam niepełnosprawne dziecko i ta apteka jest mi bardzo potrzebna - mówi Władysław Pawłowicz. - Miała być nieczynna tylko przez chwilę, a na razie nie widać zmian.

Ma przyjść człowiek z Bytowa

Po 17 latach wygasła umowa najmu punktu aptecznego przez Mariolę Gajewską. Wójt Jerzy Talewski ogłosił przetarg. Szukał najemcy, który lokal zmodernizuje i doprowadzi do stanu wymaganego przez nadzór farmaceutyczny.
- Rozstrzygnięcie przetargu nastąpiło 30 czerwca - tłumaczy Arkadiusz Kropidłowski z Urzędu Gminy. - Najlepszą ofertę złożył słupszczanin. Miesięcznie do kasy gminy miał płacić ponad 1,5 tysiąca złotych. Niespodziewanie jednak wycofał się tłumacząc, że przecenił swoje możliwości. Rozpoczęliśmy negocjacje z kolejnym oferentem, który zaproponował korzystną umowę.
To Stanisław Jankowski, który prowadzi apteki w Bytowie. Zaoferował miesięczny czynsz ponad 800 złotych. Ma też pokryć koszty modernizacji lokalu. Według planów punkt ma zostać przekształcony w aptekę. Dzięki temu w Kołczygłowach będą dostępne wszystkie lekarstwa, również te sporządzane na miejscu.
Jak twierdzi Kropidłowski, firmy remontowe czekają na wejście do obiektu.

Nie mogą się dogadać

- Niestety, jest to niemożliwe - twierdzi. - Mieszkająca na piętrze Mariola Gajewska utrudnia nam i ekipom wejście do wszystkich pomieszczeń obiektu. Nie możemy dostać się nawet do piwnicy, aby naprawić hydraulikę, bo nie mamy kluczy. Próbujemy tę sprawę załatwić polubownie, ale pani Gajewska nie chce się nawet z nami umówić, odkłada też słuchawkę telefonu, gdy dzwonię.
Do apteki i mieszkania na piętrze prowadzą te same drzwi. - Chcemy pani Gajewskiej zamontować odrębne wejście - przekonuje Kropidłowski. - Ale ona ociąga się i przedłuża sprawę. Jej zachowanie jest niezrozumiałe. Na tym wszystkim cierpią ludzie, którzy dopytują się o aptekę.

Czeka na własne wejście

Mariola Gajewska też przystąpiła do przetargu. - Zrezygnowałam przy 800 złotych
- mówi. - Uważam nadal, że zostałam źle potraktowana. Pozbyto się mnie po wielu latach dobrej działalności.
Przyznaje, że nie do wszystkich pomieszczeń wpuszcza urzędników. Mówi, że ma dużo lekarstw i nie może pozwolić, by ktoś się tam kręcił.
- Płacę za najem mieszkania i mam prawo wymagać
- dodaje. - Chciałam, żeby zrobili mi osobne wejście do domu, na próżno czekałam dwa tygodnie. Teraz pracuję i nie jestem w stanie zjawić się na każde zawołanie urzędników, a w sierpniu wyjeżdżam na urlop.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza