Traktor, działał przy przedsiębiorstwie naprawy traktorów - stąd jego nazwa. Bardzo krótko działał jeszcze klub Orzeł Biały, ale został szybko spacyfikowany przez Urząd Bezpieczeństwa. I właśnie wtedy powstał klub Gwardia Miastko (klub milicyjny). Przez krótki czas pojawia się jeszcze klub Ogniwo Miastko oraz Kolejarz Miastko.
Wspomnienia Jerzego Rosołka
Tak Jerzy Rosołek, jeden z pierwszych powojennych mieszkańców Miastka, wspominał o początkach Startu Miastko. - Moje życie w Miastku upłynęło w zasadzie pod znakiem sportu. Przyjechałem do Miastka jako 8-letni chłopiec i od samego początku, a więc od 1945 roku, zaczęła mnie fascynować piłka nożna. Z perspektywy czasu żałuję tylko, że nie osiągnąłem wyższych poziomów gry, a miałem ku temu wielkie okazje. Marnowałem je - mówił Rosołek. - Grałem w miasteckim klubie od 1951 roku. Wcześniejszy miastecki klub to była Gwardia. Zostałem poproszony w wieku 14 lat, aby zagrać, bo nie było jednego zawodnika. I tak już zostało. Powstanie klubu to była odgórna decyzja władz. W zakładach pracy musiały powstawać sekcje, kluby. Pierwszym prezesem został Leopold Bacz. To był prezes spółdzielni "Czyn", przy której działał Start. Sekretarzem był pan Pajączkowski. Przez wiele lat klub nie miał szczęścia, jeśli chodzi o trenerów, instruktorów. Trenowali nas starzy zawodnicy. Po grze w malborskim Jurandzie, Czarnych Słupsk, wróciłem do Miastka. W latach 60. XX wieku Miastko grało jeszcze w B-klasie. Dobry czas dla piłki przyszedł za czasów, kiedy szefem od kultury i sportu był Eugeniusz Żuber. On nadał pęd miasteckiej piłce nożnej, była pomoc. Pamiętam, że wtedy do Miastka udało nam się ściągnąć kilku dobrych kolegów. To był np. Halicki z Białego Boru, dwóch braci Doliwów z Dretynia, W tym czasie w barażach wygraliśmy A-klasę.
Trzon Startu Miastko stanowili piłkarze Gwardii. To m.in. Skowronek, Antkowiak, Taraszkiewicz. Później do klubu dołączył Lisiecki, który ściągnął do Miastka Cieślaka.
Stefan Filarski grał w miasteckim Starcie w latach 1963-1977. - Zaczynałem w A-klasie, ale udało się awansować do okręgówki. Grałem m.in. z Matyjaszkiem, Toszkiem, Kowalewskim, Brodzińskim, Kłosem, Warakowskim, Staszkiewiczem, Skuzą, Kalinowskim. Oczywiście za grę nie dostawaliśmy żadnych pieniędzy. Dietą był obiad. Na mecze najczęściej jeździliśmy żukiem albo lublinem. Trenerem był wtedy Wacław Archman. I to był chyba najlepszy okres dla Startu - wspominał Filarski. Dodał, że przez jakiś czas Start grał na stadionie przy ulicy Koszalińskiej, bo stadion przy ulicy Słupskiej był w przebudowie (na stadionie przy ulicy Słupskiej zaczęto znowu grać w 1968 roku. I tak jest do dziś). - Czas zaciera wspomnienia, ale pamiętam, jak Kłos tak mocno strzelił na bramkę, że zleciała z niej poprzeczka. Mecz przerwano, a działacze przybijali poprzeczkę gwoździami. Pamiętam, że sami dbaliśmy też o murawę, kosiliśmy trawę - wspominał Filarski.
Tak kilkanaście lat temu klub wspominał Leonard Kłos. - W 1961 roku zostałem zawodnikiem Startu. Moim pierwszym trenerem był Józef Kula, który mieszkał przy ulicy Armii Czerwonej (obecna ulica Armii Krajowej - dop. red.). Grając w seniorach zajmował się też juniorami. Trzeba podkreślić, że na samym początku nie prowadzono szkoleń młodzieży. Piłka nożna miała bardziej hobbystyczny wymiar - mówił Kłos. - W sezonie 1977/78 wywalczyliśmy mistrzostwo województwa seniorów. To był pierwszy duży sukces Startu. Później przyszedł kolejny. Mistrzostwa województwa juniorów i awans do makroregionu „Pomorze” w sezonie 1984/85.
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?