Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Atak na burmistrza Łeby. Oskarżony Rafał K. nie chciał zrobić krzywdy burmistrzowi Łeby i żałuje tego, co się stało. Ruszył proces

Marcin Kapela
Marcin Kapela
Przed Sądem Rejonowym w Lęborku ruszył we wtorek, 21 lipca proces Rafała K., oskarżonego o kierowanie gróźb karalnych wobec Andrzeja Strzechmińskiego, burmistrza Łeby. Sędzia Natalia Jesionek odczytała akt oskarżenia. Sam oskarżony nie stawił się na rozprawie. Sąd odczytał jego zeznania i wysłuchał wyjaśnień burmistrza Łeby.

Atak na burmistrza Łeby. Jak doszło do zdarzenia?

Do zdarzenia doszło w piątek, 24 stycznia 2020 r. na terenie sklepu Polo Market w Łebie. Burmistrz Łeby w poniedziałek, 27 stycznia tego roku na Komendzie Powiatowej Policji w Lęborku złożył oficjalne zawiadomienie o ataku na siebie. Z końcem marca z prokuratury do Sądu Rejonowego w Lęborku skierowany został akt oskarżenia wobec 40-letniego Rafała K.

Atak na burmistrza Łeby. O co jest oskarżony Rafał K.?

We wtorek, 21 lipca oskarżony miał usłyszeć na sali sądowej, jakie ma zarzuty, ale nie stawił się i sąd postanowił odczytać wcześniej złożone wyjaśnienia.

– Rafał K. jest oskarżony o to, że 24 stycznia 2020 r. w Łebie przy Alei Św. Jakuba w sklepie Polo Market groził Andrzejowi Strzechmińskiemu pozbawieniem życia lub spowodowaniem uszkodzenia ciała, w ten sposób, że przechodząc w jego pobliżu otarł o ramię pokrzywdzonego ostrze trzymanego w prawej dłoni noża stalowego z drewnianą rękojeścią, łącznej długości około 28 cm, czym wzbudził w nim uzasadnioną obawę, że groźba będzie spełniona, tj. o czyn z art. 190 par. 1 KK – odczytała sędzia SSR Natalia Jesionek.

Rafał K. nie przyznaję się do popełnienia zarzutu.

– Nie przyznaje się do przedstawionego mi zarzutu, ponieważ nie miałem przy sobie noża, tylko centrator do rur. To narzędzie rożni się od noża tym, że jest tępe i nie można wyrządzić nim takiej krzywdy, jak nożem. Nie da się go wbić, jak nóż. Osobiście przerobiłem ten nóż na narzędzie tępe.

Atak na burmistrza Łeby. Wyjaśnienia Rafała K.

24 stycznia 2020 r. Rafał K. pojechał do sklepu Polo Market w Łebie wspólnie z żoną i synem. Sam został w aucie, kiedy żona poszła zrobić zakupy. Zauważył, że w aucie brakuje papierosów.

– Zauważyłem, że żona jest przy kasie i postanowiłem pójść do niej, żeby kupiła mi papierosy. Pamiętam, że wbiegłem szybko do marketu, z pośpiechu zabrałem trzymany w ręku centrator. Wydaje mi się, że ten centrator trzymałem w lewej ręce. Spieszyłem się i żeby mi ktoś przepuścił miejsce, klepnąłem ją dwukrotnie tym narzędziem w lewe ramię.

– Ominąłem tę osobę i po około 2 metrach usłyszałem głos mówiący: „Panie Rafale, czy ten nóż to na mnie?”

– Słysząc to, dojrzałem, że osoba, która to mówiła, to był Andrzej Strzechmiński. Nic na to nie odpowiedziałem, tylko szybko poszedłem do kasy. Przy kasie stała moja żona, a mój syn był w kiosku. Przechodząc obok kasy, ekspedientka zapytała, co za narzędzie mam w ręku i po co. Kiedy to usłyszałem, zdałem sobie sprawę z tego, że mogło to źle wyglądać.

– Nic nie mówiąc, poszedłem szybko do auta. Wszystkie osoby będące w sklepie mogły odebrać, że ja miałem ze sobą nóż. Andrzej Strzechmiński również mógł wystraszyć się, że mam przy sobie nóż.

_

– Ja noża nie miałem, dlatego nie przyznaję się do zarzutu. Nie chciałem zrobić panu Andrzejowi Strzechmińskiemu żadnej krzywdy.

_

– Przechodząc obok niego, początkowo nie wiedziałem, że to on. Dopiero jak odezwał się do mnie, to go rozpoznałem. W tym momencie okazano mi zdjęcie z wizerunkiem narzędzia. Rozpoznaję je jako te, które przyłożyłem do ramienia pana [b]Andrzeja Strzechmińskiego.

Rafał K. zeznał, że nie miał żadnego powodu, żeby zrobić krzywdę Andrzejowi Strzechmińskiemu i żałuje tego, co się stało.

– Nie był to żaden atak polityczny. Nie poszedłem do tego sklepu celowo, bo był tam Andrzej Strzechmiński. Nie wiedziałem, że on tam będzie i nawet nie wiedziałem, że ja tam będę. Z całego serca żałuję tego, co się stało i przy okazji przeproszę pana Andrzeja za to wynikłe nieporozumienie.

– Przyznaję się, że dwukrotnie dotknąłem pana Andrzeja tym przerobionym przez siebie narzędziem, ale nie chciałem nikomu wyrządzić żadnej krzywdy.

Oskarżony przyznał się, że otarł się o Strzechmińskiego. Zeznał, że centrator może być brany jako nóż, ale to nie jest nóż. Trzyma go w samochodzie. Służy do centrowania rur. I że sam go przerobił.

– Jak zobaczyłem, kto to był, to nogi się pode mną ugięły – zeznał Rafał K.

Jak powiedział, ze strachu wyszedł ze sklepu i pojechał do rodziców.

– Żeby im powiedzieć, co zrobiłem przez przypadek i że mnie posądzają, że chciałem komuś zrobić krzywdę. Wszyscy, co mnie znają, to wiedzą, że ja bym nikogo nie skrzywdził.

– Teraz burmistrz wykorzystuje tę sprawę medialnie. Dał oświadczenie na Facebooku, że został zaatakowany przez napastnika nożem w klatkę piersiową i wzywa do dialogu społecznego - – wyjaśniał po zdarzeniu. – Jak dowiedziałem się, co z tego może być, to sam zgłosiłem się do komisariatu w Łebie.

– Nie wiem, w co się wpakowałem. Obecnie nie ma żadnych zatargów z burmistrzem, nawet mówię mu „dzień dobry”. Nie prowadzi żadnego postępowania w urzędzie czy przetargu, które dotyczyłoby mnie.

– Mówię sobie, wchodzę do sklepu, to schowam. W sumie to nie wiem czemu, ale później odruchowo wyjąłem centrator. Chciałem go poklepać, ale nie wiem, czy dla jaj. Nie wiem, co miałem na myśli. Bardzo źle zrobiłem.

– Wiem, że w takim sklepie są kamery i jak chciałbym coś zrobić, to nie w sklepie, ale nic nie chcę zrobić, nie miałem takiego zamiaru i nie mam. Nie skrzywdziłbym człowieka.

– Jestem bardzo szanowanym człowiekiem. Ten szacunek bardzo dużo mnie kosztował.

– Nie mam nic do pana Strzechmińskiego. Nie podoba mi się, jak ten pan innych oskarża, bo słyszałem, że innych o byle co oskarżał. Mnie nigdy o nic nie oskarżył.

Atak na burmistrza Łeby. Andrzej Strzechmiński przesłuchany w charakterze świadka

Andrzej Strzechmiński, burmistrz Łeby, podtrzymuje swoje wrażenie, że Rafał K. trzymał wówczas w ręku nóż.

– Usłyszałem, że ktoś szybko wchodzi do sklepu, nie zdążyłem obrócić się w prawo i zostałem klepnięty. Wydawało mi się i w dalszym ciągu wydaje mi się, że pan Rafał trzymał w dłoni nóż, klepnął mnie w prawe ramię na wysokości klatki piersiowej, 2 lub 3 razy.

– Byłem całkowicie zdezorientowany, zaskoczony całą sytuacją. Nie mogłem tego zrozumieć, przeanalizować. Pan Rafał bardzo szybko odszedł ode mnie.

Burmistrz miał obawy o swoje życie, tym bardziej, że to nie pierwsza sytuacja, w której czuł się zagrożony.

– Byłem zaskoczony całą sytuacją. Dopiero później uświadomiłem sobie, że mogło dojść do takiej sytuacji, że moje życie i zdrowie mogło być narażone na szwank.

I dodał:

– Sprawując funkcję burmistrza miasta Łeby, w zasadzie co roku spotykają mnie ze strony mieszkańców lub osób prowadzących działalność gospodarczą jakieś dziwne sytuacje. Aż jest mi przykro, bo prawie co roku przyjeżdżam do sądu z jakimś mieszkańcem. (...) W związku z tym, mam prawo obawiać się o własne życie, bo te osoby zachowują się bardzo agresywnie. Dwa lata temu dwóch młodych i naćpanych mieszkańców wtargnęło na moją posesję i wyzywało mnie przed północą, grożąc mi.

Jak podaje, tylko w ciągu ostatnich trzech lat miał trzy sprawy, w których był pokrzywdzony.

– Cała sytuacja, jaka panuje wokół mojej osoby od 2011 r., kiedy jestem burmistrzem, że co roku ktoś, nieznany do dnia dzisiejszego, mimo olbrzymiego zaangażowania policji, nie udało się ustalić, kto, oblewał moje nieruchomości kwasem masłowym, były próby zniszczenia mojego mienia.

Kolejna rozprawa w tym procesie przed sądem karnym została zaplanowana na 6 października.

Po złożeniu wyjaśnień, poprosiliśmy Andrzeja Strzechmińskiego o komentarz.

– Jestem już umęczony kolejnym spotkaniem w sądzie. Z mieszkańcem Łeby wolałbym spotkać się na kawie, na ulicy, mówiąc sobie „dzień dobry”, uśmiechać się do siebie. Chcę jednoznacznie oświadczyć.

– Nie było i nie ma z mojej strony jakiejkolwiek złej woli walki z mieszkańcami. Wykonuję swój mandat burmistrza miasta Łeby i muszę z całą stanowczością dbać o interesy miasta Łeby.

– Nie chciałbym, aby niektóre działania, a tak są odbierane, że to próba działania na szkodę mieszkańców i osób prowadzących działalność gospodarczą. Absolutnie nie. Na pierwszym miejscu stoi interes mieszkańców i miasta Łeby.

Zapytany, czy jest zaskoczony nieobecnością oskarżonego Rafała K., odpowiedział:

– Trudno mi się wypowiedzieć. Od takiej oceny jest sąd. Myślę, że sprawa będzie ciągnęła się długo. To będzie taka procedura odwlekania.

Masz informacje? Redakcja Dziennika Bałtyckiego czeka na #SYGNAŁ

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Atak na burmistrza Łeby. Oskarżony Rafał K. nie chciał zrobić krzywdy burmistrzowi Łeby i żałuje tego, co się stało. Ruszył proces - Dziennik Bałtycki

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza