Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Augustyn wraca z Włoch

Rafał Szymański [email protected]
Kamila Augustyn, imprezą w Rzymie, skończyła tegoroczne starty.
Kamila Augustyn, imprezą w Rzymie, skończyła tegoroczne starty.
Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu - także dla badmintonistów. Niestety, dla Kamili Augustyn, zawodniczki Piasta turniej się zakończył.

Odpadła w dwóch turniejach.

W VII Italian International 2007 polska kadra walczyła o kolejne punkty rankingowe. Do turnieju głównego w grze pojedynczej kobiet awansowała Kamila Augustyn.

Polka bez problemu przeszła przez kwalifikacje, wygrywając trzy spotkania z: reprezentantką Norwegii Sarą Kverno 2:0 (23:11 i 23:11), Gabrielą Canovą z Bułgarii 2:0 (21:16, 21:11) i Indonezyjką Silvinną Kurniawa Retired 2:0 (21:19, 21:13). Do pierwszego w tym roku medalu w tej konkurencji słupszczance zabrakło niewiele.

W turnieju głównym Kamila Augustyn w pierwszym starciu pokonała Maję Tvrdy ze Słowenii 2:0 (21:18, 21:15). W drugiej rundzie trafiła na rozstawioną z numerem ósmym Włoszkę - Agnese Allegrini. Polka i tym razem rozgromiła przeciwniczkę, wygrywając 2:0 (21:9 i 21:16). W ćwierćfinale nasza reprezentantka skrzyżowała rakietę z turniejową trójką - Kaori Mori. Japonka wygrała 2:0 (21:11 i 21:7).

Ostatecznie Kamila zajęła miejsca pięć - osiem. Podobną pozycję wywalczyła w Rzymie Augustyn wspólnie z Nadią Kostiuczyk z SKB Litpol Malow Suwałki w grze podwójnej. Polki były rozstawone z numerem drugim.

Odpadły w ćwierćfinale, pokonane przez Angielki - Natalie Munt i Joanne Nicholas. O ile w pierwszym spotkaniu Kostiuczyk i Augustyn bez żadnych problemów wygrały z Weny Rahmawati i Elodie Eymard z Francji 2:0 (21:16 i 21:11), o tyle w meczu z Angielkami przegrały 0:2 (13:21 i 16:21).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza