- Siostra dostała mandat w autobusie linii 18. Wsiadła do autobusu wraz z trzema koleżankami, one zdążyły skasować bilet, nim podszedł kontroler, siostra nie zdążyła, ponieważ kasownik został zablokowany - opisuje sytuację pani Paulina.
- Kontroler widział, że siostra próbuje skasować bilet. Skandaliczne jest zachowanie, że ktoś uczciwy dostaje mandat. Siostra zaraz po otrzymaniu mandatu zadzwoniła do mamy i poszłyśmy do biura Windpol, aby wyjaśnić tę sytuację. To co nas tam zastało, to skandal. Pan pracujący w biurze powiedział do mnie: "zamknij się, bo zaraz się stąd wyniesiesz".
Staraliśmy się wyjaśnić całą sprawę spokojnie, ale z tym panem nie dało się w ogóle rozmawiać. Kobieta twierdzi, że jej siostra rozpłakała się i dała pieniądze.
- Mama tylko dodała, żeby wziął sobie te pieniądze, a ten pan zwyzywał moją mamę od świń, wyszedł za nami aż na korytarz, dalej krzycząc. Wyszłyśmy z budynku i żeby tego było mało, wychylił się przez okno i nadal rzucał wyzwiskami - opisuje sytuację słupszczanka. - Ten mężczyzna obraził moją mamę, co jest skandalicznym zachowaniem.
Mężczyzną, z którym rozmawiała nasza czytelniczka i jej matka, jest Teofil Fijałkowski, kierownik firmy Windpol, której pracownicy kontrolują bilety w autobusach miejskich w Słupsku. Twierdzi on, że użył słowa "świnia" na opisanie zachowania najstarszej z kobiet.
- Matka przyszła do nas z córkami, aby wymusić na mnie anulowanie mandatu, który dostała jedna z nich. Nie zrobiłem tego, bo wina dziewczyny była bezsporna, a postępowanie moich pracowników właściwe - mówi Teofil Fijałkowski. - Powiedziałem jednak tej pani, że jeśli nie zgadza się z moją decyzją, to może się od niej odwołać. Wówczas kobieta rzuciła na biurko garść pieniędzy, mówiąc: "żryjcie, chamy". Część bilonu odbiła się od biurka, uderzyła w twarz moją pracownicę i porysowała jej szkło w okularach.
Jak twierdzi kierownik Windpolu, kobieta nie zabrała nawet potwierdzenia wpłacenia pieniędzy.
- Gdy już wyszła, powiedziałem do pracownicy, że ta pani zachowała się jak świnia. I nadal tak uważam. Nie mogłem przecież siedzieć spokojnie, gdy ktoś rzuca pieniędzmi w stronę mojej pracownicy - mówi Teofil Fijałkowski. - Wołałem za tą kobietą, żeby odebrała potwierdzenie wpłaty pieniędzy. Przyszła po ten druczek, ale dopiero po kilku godzinach. Dodaje, że nie czuje się winny tej sytuacji.
- Jeśli ta pani uważa, że ją obraziłem, to niech mnie poda do sądu. Wtedy udowodnię, że jej relacja to stek bzdur i pomówień, a ona sama zachowała się gorzej niż świnia, bo bezpodstawnie zrobiła awanturę i zdemoralizowała w ten sposób własne córki - twierdzi Teofil Fijałkowski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?