Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Babin - gniazdo rodowe rod ziny Rozwadowskich

Stanisław Nicieja [email protected]
Tadeusz Rozwadowski w mundurze polskiego generała w Wersalu w 1919 roku.
Tadeusz Rozwadowski w mundurze polskiego generała w Wersalu w 1919 roku. Ze zbiorów rodziny Rozwadowskich
Kresowa Atlantyda Babin - duża wieś nieopodal Kałusza miała w centrum potężny dwór z alkierzami i przeszklonymi werandami. Rezydencję tę otaczał liczący w sumie 525 ha majątek rodziny Rozwadowskich, przecięty leniwie w tym miejscu płynącą rzeką Łomnicą.

Natura obdarzyła okolice Babina żyznymi polami. XIX-wieczny kronikarz zapisał: Od początku maja do końca września wzdłuż brzegów Łomnicy pasą się stada wołów w trawach wysokich i gęstych, a na jarmarkach w Kałuszu bywa po kilkaset sztuk bydła.

I to właśnie w Babinie urodził się jeden z najwybitniejszych polskich generałów - Tadeusz Jordan-Rozwadowski (1866-1928). Posługując się skrótem myślowym, który upraszcza wiele kwestii, ale ma też w sobie walor sugestywnej jasności, można powiedzieć, że to wiedza oraz osobowości Rozwadowskiego i Piłsudskiego przyniosły Polsce największy sukces wojenny XX wieku - zwycięstwo nad bolszewikami w bitwie warszawskiej w sierpniu 1920 roku. Bitwę tę angielski polityki i dyplomata lord Edgar Vincent d' Abernon nazwał "osiemnastą, która rozstrzygała o losach świata". Gdyby wówczas Polacy nie zatrzymali Armii Czerwonej idącej na zachód pod hasłami Lenina i Trockiego - rewolucji światowej, na pewno inny byłby los Europy. Ten zwycięski marsz Armii Czerwonej, którego celem miał być "rewolucyjny Berlin", i dalej Paryż i Madryt, a w konsekwencji "bolszewicka Europa bez granic", zatrzymali pod Warszawą Polacy, a w dziele tym gen. Rozwadowski odegrał rolę kluczową.

Cztery pokolenia Rozwadowskich

Tadeusz Rozwadowski nie był jedynym wybitnym wojskowym w tej ziemiańskiej rodzinie, która zapisała piękne karty w dziejach polskich walk niepodległościowych. Już bowiem jego pradziad - Kazimierz Rozwadowski, wychowanek Szkoły Rycerskiej za czasów Stanisława Augusta - brał udział w wojnie polsko-rosyjskiej 1792 r. i dowodził brygadą kawalerii. Nastepnie w 1809 r, organizował powstanie w Galicji przeciw Austrii. Jego dziad - Wiktor Rozwadowski - brał z kolei udział w powstaniu listopadowym. Ciężko ranny w bitwie pod Dębem Wielkim, otrzymał za swe męstwo Krzyż Virtuti Militari. Jego ojciec, Tomisław Rozwadowski, był oficerem kawalerii w powstaniu styczniowym, a stryj Tadeusz zginął w tym powstaniu. Na przykładzie tej rodziny widać prawdę historyczną zapisaną w wierszu George Byrona w przekładzie Mickiewicza Walka o wolność, gdy się raz zaczyna, Z krwią ojca dziedzictwem przechodzi na syna to razy wrogów zgnieciona potęgą, Skończy zwycięstwem.

Gen. Tadeusz Rozwadowski reprezentował w czwartym pokoleniu polską tradycję wojskową, i to wysokiego szczebla. Uważał, że znajomość rzemiosła wojennego jest niezbędna w narodzie, który chce się wybić na niepodległość, a wiedzę tę należy zdobywać w szkołach oficerskich i odbywając służbę w armiach zaborczych. Stąd też po ukończeniu gimnazjum we Lwowie wstąpił do szkoły kadeckiej w Hranicach na Morawach, a później do Wojskowej Akademii Technicz­- nej w Wiedniu, w której został prymusem. Był to ewenement, gdyż wyróżnieniem tym honorowano do tej pory jedynie Austriaków i Niemców. Taki był początek kariery Rozwadowskiego w wojsku austriacko-węgierskim, w którym doszedł do stopnia feldmarszałka.

Służył w wielu garnizonach, m.in. w Jarosławiu, Marburgu, Budapeszcie. W latach 1897-1907 był attache wojskowym w Bukareszcie. W latach 1907-1913 jako pułkownik był dowódcą austriackiego pułku w Stanisławowie, a tuż przed wybuchem I wojny światowej został dowódcą brygady artylerii w Krakowie i awansował do stopnia generała majora.

Rozwadowski wyróżniał się zdolnościami technicznymi. Jeszcze przed wybuchem wojny opatentował dwa wynalazki związane z artylerią: armatni aparat celowniczy i granat szrapnel dwukrotnie eksplodujący, które przyniosły mu opinię znakomitego fachowca. W bitwie pod Gorlicami w 1915 r. obmyślił i skutecznie zastosował nową metodę użycia artylerii, tzw. ruchomą zasłonę ogniową, przyjętą od niego przez Niemców i stale stosowaną jako "Feuerwalze", a później i przez Francuzów jako "barrage roulant". Użył jej również jako szef sztabu podczas bitwy warszawskiej w 1920 r. przeciw Armii Czerwonej.

Rozwadowski interesował się również gospodarką. W rodzinnych stronach pod Kałuszem założył Towarzystwo Eksploatacji Soli Potasowych (TESP). Zajmowała go bowiem kwestia podniesienia poziomu rolnictwa galicyjskiego. W polu widzenia miał też zawsze sprawę narodową.

1 sierpnia 1914 r. Rozwadowski wyruszył na wojnę jako generał austriacki. Jego udział w konflikcie zbrojnym po stronie austriackiej był zgodny z poglądami, które głosił. Uważał bowiem, że Rosja jest największym wrogiem narodu polskiego, a zwycięstwo Austrii leży w interesie polskim.

Już 23 sierpnia 1914 r. Rozwadowski wyróżnił się podczas bitwy pod Annopolem nad Wisłą. Za atak wykonany pod Borowem w okolicach Lwowa otrzymał najwyższy austriacki order bojowy przyznawany tylko za udział w bitwie zwycięskiej - Krzyż Marii Teresy. Kilka miesięcy później błysnął talentem w bitwie pod Gorlicami, gdzie zastosował wspomnianą już ruchomą zasłonę bojową. Pod Jarosławiem nowy sposób zastosowania ognia artyleryjskiego obserwował sam cesarz Niemiec Wilhelm II, po bitwie zawieszając na szyi generała-Polaka niemiecki Żelazny Krzyż I Klasy. Następnie mianowano go dowódcą 43 Bukowińskiej Dywizji Piechoty i wysłano na front do Galicji Wschodniej. Dywizja Rozwadowskiego odegrała decydującą rolę w takcie odbijania Lwowa z rąk rosyjskich w 1915 r.

Generał i polityk

Rozwadowski wielokrotnie przyjmowany był na audiencjach u cesarza Franciszka Józefa. Proponowano mu objęcie stanowiska namiestnika Galicji. Gdy jednak zwrócił uwagę cesarzowi na złe traktowanie ludności cywilnej przez wojska austriackie, zmontowano przeciw niemu intrygę i przeniesiono w stan spoczynku. Nowy cesarz Karol anulował tę decyzję i proponował Rozwadowskiemu objęcie dowództwa Legionów, a później gubernatorstwo. Generał stawiał jednak warunki, które Austriacy odrzucili. Zdecydowany rozbrat z Austrią nastąpił po traktacie brzeskim w lutym 1918 r., w którym Ukrainie obiecano niepodległość kosztem ziem polskich. Rozwadowski uznał Austriaków za wiarołomców i wszedł w sojusz polityczny z Piłsudskim.

W październiku 1918 r. przystąpił do organizacji armii polskiej. Przygotowywał odsiecz dla Lwowa i nadzorował rozbrajanie Niemców w Warszawie. 18 listopada Piłsudski mianował go dowódcą Armii "Wschód", której stał się właściwie twórcą, skutecznie krok po kroku wspierając wojska ukraińskie z Galicji Wschodniej. Na tym najważniejszym wówczas dla Polski froncie dowodził cztery miesiące, czyli do marca 1919 r., kiedy to został zluzowany przez gen. Wacława Iwaszkiewicza. Zajął się wówczas działalnością dyplomatyczną, gdyż młode państwo polskie powierzyło mu, jako znającemu świetnie języki niemiecki i francuski, szefostwo misji wojskowych w Paryżu, Londynie i Rzymie. Tam opracował m.in. memoriał w sprawie granic, wykazując znaczenie Lwowa dla Polski.
W maju 1920 r. Rozwadowski udał się na konferencję Ligi Narodów do Rzymu. Tam dał dowody, iż na niwie dyplomatycznej radził sobie nie gorzej niż na polu walki. Był to czas forsowanej przez Piłsudskiego wyprawy kijowskiej, która wprawdzie doprowadziła do zajęcia przez 3 Armię gen. Rydza-Śmigłego Kijowa - stolicy Ukrainy, ale po miesiącu sytuacja całkowicie się odwróciła i wojsko polskie nie potrafiło sprostać kontrofensywie rosyjskiej. W lipcu 1920 r. wydawało się, że lada tydzień wojska bolszewickie, dowodzone przez Tuchaczewskiego wkroczą do Warszawy, a Budionnego do Lwowa. W tej dramatycznej chwili Piłsudski zdecydował się sięgnąć po doświadczenie i mądrość wojskową Rozwadowskiego, mianując go szefem Sztabu.

Wynik bitwy pod Warszawą w sierpniu 1920 r., rozstrzygający o losach Polski i Europy Środkowej przynajmniej na 20 lat, jest powszechnie znany. Kontratak znad Wieprza, który przyniósł Polakom pełny sukces, stratedzy wojskowi uznali za genialny. Wokół autorstwa planu polskiej kontrofensywy rozgorzał później ostry spór, mający swe źródła w walce politycznej sanacji i endecji. W zależności od sympatii politycznych głoszono stanowczo, że twórcą polskiego zwycięstwa był dla jednych Piłsudski, wspomagany przez francuskiego gen. Maxima Weyganda, dla drugich Rozwadowski. Nie miejsce tu na ustosunkowywanie się do obfitej na ten temat literatury. W każdym razie wyboru czasu i miejsca, skąd rozpoczęto zwycięską kontrofensywę, nikt Naczelnemu Wodzowi nie odbierze. Podzielam opinię generała i zarazem historyka Mariana Kukiela, że za realizację tego wariantu odpowiedzialność brał na siebie Piłsudski. Rozwadowski był natomiast koncepcjonistą i to on rozpisał pomysł na język rozkazów, opracował plan ruchów poszczególnych dywizji i nie można w żaden sposób przekreślić jego wybitnej roli w zwycięstwie nad Armią Czerwoną, jak to z uporem próbowała czynić sanacja. Na wojnie - pisał Kukiel - wszystko zależy od wykonania. Wiedział o tym Wódz Naczelny (Piłsudski), gdy brał na siebie osobiste pokierowanie rozstrzygającym działaniem, manewry znad Wieprza, a Rozwadowskiemu zostawiał na ten czas wszystko inne, więc także tę bitwę o wygranie czasu i u zużycie przeciwnika.
Zawiść czy niewdzięczność Piłsudskiego?

Sam Piłsudski nie mógł się zdecydować, jak ocenić rolę Rozwadowskiego w Bitwie Warszawskiej. W liście z 1 kwietnia 1921 r. kierował pod jego adresem słowa najwyższego uznania, natomiast w książce o roku 1920 spostponował walory dowódcze swego szefa Sztabu.

Dramat, który ostatecznie skonfliktował tych wybitnych Polaków, rozegrał się w maju 1926 r. Piłsudski stanął wówczas na czele wojsk zbuntowanych przeciwko legalnej, demokratycznie wybranej władzy - przeciwko prezydentowi St. Wojciechowskiemu i premierowi W. Witosowi. Rozwadowski dowodził wojskami wiernymi rządowi i tę bitwę przegrał. Było około 500 zabitych. Piłsudski triumfował. Rozwadowski nie był skory do kompromisu, na który ostatecznie- w obawie przed trudnymi do przewidzenia rozmiarami i skutkami dalszej wojny domowej - zdecydował się prezydent Rzeczypospolitej Wojciechowski. Za determinację podczas zamachu stanu Rozwadowski zapłacił więzieniem. Wspólnie z generałami Bolesławem Jaźwińskim, Juliuszem Malczewskim i Włodzimierzem Zagórskim przez rok przetrzymywano go w więzieniu wojskowym na Antokolu w Wilnie. Gdy na wiosnę 1927 r. odzyskał wolność, udał się do Lwowa.

Nie był w najlepszym stanie ducha. Pojawiły się symptomy jakiejś tajemniczej choroby. Stronił od wypowiedzi politycznych. W jednym z tego okresu wywiadzie dla Klaudiusza Hrabyka powiedział m.in.: "W interesie Polski leży, aby istniała współpraca rozsądnych elementów z obozu marszałka Piłsudskiego z całością obozu ludzi narodowo myślących, a potrzebne nam jest to głównie dlatego, że Polsce grozi bolszewizm". Gdy K. Hrabyk zapytał go, co - jako zwolniony z więzienia obrońca Lwowa - chciałby powiedzieć mieszkańcom tego miasta, padła odpowiedź: "Gdy dziś zobaczyłem na cmentarzu Obrońców Lwowa tę prześliczną uroczystość na grobach poległych lotników, pomyślałem, że Polska na Lwowie, kresowym i najukochańszym swym grodzie, może się zawsze z ufnością oprzeć. Tu jest prawdziwy patriotyzm Polski. Proszę dodać jeszcze, że wierzę, że gdyby w ubiegłym roku w maju wypadki toczyły się tu we Lwowie, nie byłoby to tak łatwo poszło".

W 1928 r. Rozwadowski zaczął gwałtownie upadać na zdrowiu. Pojawiały się częste nawroty gorączki, wobec których lekarze byli bezradni. Generał prowadził wówczas zabiegi o wszczęcie procesu sądowego, mającego wykazać bezprawność uwięzienia go w 1926 r. Śmierć przyszła zaskakująco szybko. Zmarł w Warszawie 18 października 1928 r. Pojawiły się wówczas domysły, że gen. mógł być otruty. Ciało zmarłego przewieziono do Lwowa i tam 22 października odbył się pogrzeb, którego rozmiary władze starały się maksymalnie ograniczyć. Dosłownie - wspominała Felicja Żeromska - cały Lwów pragnął, aby pogrzeb odbył się po południu, tak by mogli w nim uczestniczyć wszyscy ludzie pracy. Zostało to zakazane. Termin wyznaczono na ranną godzinę. Kondukt wychodził z kościoła Bernardynów. Na placu Halickim miało być wygłoszone przemówienie, które zostało zakazane. Na cmentarzu również przedstawiciele władzy (tajniacy) krzątali się pilnie, żeby do grobu dostęp miała tylko rodzina.

Prasa lwowska, relacjonując przebieg pogrzebu, podała, że kondukt idący ulicami, na których latarnie przykryte były czarnymi kirami, prowadził 14 Pułku Ułanów Jazłowieckich. Trumnę wieziono na lawecie armatniej. W pogrzebie obok żony Marii z hrabiów Komorowskich uczestniczyła bardzo liczna rodzina zmarłego. Nad otwartą mogiłą przemawiali: wiceprezydent Lwowa Leonard Stahl i były premier, przyjaciel Rozwadowskiego hr. Aleksander Skrzyński. Nie przemawiał natomiast wobec sprzeciwu rodziny prezes Związku Obrońców Lwowa dr Antoni Nowak-Przygodzki, który następnego dnia ogłosił jednak swą przygotowaną mowę pogrzebową w prasie. Stwierdzał w niej m.in. "Stoimy nad mogiłą Wodza, u którego trumny zaciągnęła już wartę historia [...] Składam Ci. hołd Generale i Wodzu, składam Ci hołd u wrót miejsca, gdzie nam wszystkim - obrońcom Lwowa - zbiórkę wyznaczono. Pierwsi garść ziemi na trumnę rzucili arcybiskupi Bolesław Twardowski i Teodor Teodorowicz.
W artykule pośmiertnym Marian Kukiel napisał: Zgasł człowiek dużej miary, Polak gorący, wojskowy o rozległej wiedzy i świetnych zdolnościach, wódz śmiały i zasłużony, jeden z najwybitniejszych uczestników wielkich wydarzeń, którym Polska zawdzięcza swój byt niepodległościowy, swe ocalenie przed najazdem bolszewickim, swe granice. Zgasł w ciężkich cierpieniach fizycznych, które poprzedziła i którym towarzyszyła wieloletnia tortura moralna.

W marcu 1930 r. powołano komitet budowy pomnika gen. Rozwadowskiego. Początkowo myślano, aby wznieść go w centrum Lwowa na Placu Halickim, ale władze państwowe storpedowały ten pomysł. Ostatecznie postawiono go na Cmentarzu Orląt. Miał kształt potężnego obelisku przykrytego hełmem husarza z brązu. Monument ten został zniszczony w latach czterdziestych, gdy Lwów znalazł się pod okupacją rosyjską.

W 1937 roku wybitny rzeźbiarz Konstanty Laszczka wykonał tablicę epitafijną z portretem Rozwadowskiego, która zawisła w kościele oo. kapucynów w Krakowie. W 1994 roku replikę tej tablicy umieszczono na ścianie warszawskiego kościoła na Kamionku. Na Cmentarzu Orląt we Lwowie przywrócono w 2002 roku grób gen. Rozwadowskiego, ale bez rekonstrukcji kształtu przedwojennego pomnika.

Na grobie tego wybitnego dowódcy stoi dziś prosty kamienny krzyż z owalną tabliczką, informującą lakonicznie, że jest to miejsce spoczynku "Gen. Tadeusza Rozwadowskiego". Sława wojskowych czynów gen. Tadeusza Rozwadowskiego przesłonięta jest postacią marszałka Józefa Piłsudskiego. Rozwadowski i Piłsudski należeli do różnych, zwalczających się formacji politycznych. Prawie w każdym polskim mieście jedna z ulic nosi imię Marszałka, a ze świecą można szukać takiej miejscowości, gdzie jest ulica gen. Rozwadowskiego. Pokutują nad tym polskie podziały polityczne, które są odwieczne i wywierają ogromny wpływ na historię, a właściwie historiografię. Ten obóz, który jest u władzy, próbuje zawłaszczyć przeszłość narodu i stawia pomniki tylko swoim ulubieńcom. Inne każe niszczyć albo nie dopuszcza do ich wzniesienia.

Ma obowiązywać ciągle "jedna słuszna prawda historyczna". To jest polskie przekleństwo. Polityczni harcownicy zniekształcają przeszłość narodu i częstokroć zmuszają, aby myśleć tak jak odpowiada to interesom zwycięskiej formacji politycznej. Pamięć o Rozwadowskim z imponującą energią krzewi jego rodzina, mieszkająca m.in. w Gliwicach: patronuje wydawaniu książek biograficznych o swym wielkim przodku i wspomaga wszelkie inicjatywy mające zachować pamięć o tym jednym z najwybitniejszych polskich generałów, który nie ma w swej biografii klęsk militarnych. Fundamentalną pracę poświęconą Tadeuszowi Rozwadowskiemu napisał ostatnio mój uczeń - dr Mariusz Patelski z Uniwersytetu Opolskiego. Oddał w niej sprawiedliwość temu wielkiemu Polakowi - kresowianinowi z Babina.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza