Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bal to był nad bale, żeby świąt nie pamiętać wcale. Sylwester w czasach PRL

Wojciech Frelichowski
Wojciech Frelichowski
Noworoczny bal kostiumowy w noc sylwestrową z 1974 na 1975 rok w Garnizonowym Klubie Oficerskim w Redzikowie koło Słupska. Bale miewały różny charakter, ten, jak domniemywać można ze zdjęcia, wymagał od gości chociaż drobnego przebrania
Noworoczny bal kostiumowy w noc sylwestrową z 1974 na 1975 rok w Garnizonowym Klubie Oficerskim w Redzikowie koło Słupska. Bale miewały różny charakter, ten, jak domniemywać można ze zdjęcia, wymagał od gości chociaż drobnego przebrania Ireneusz Wojtkiewicz
Pomimo niedostatków w okresie PRL-u pożegnanie starego i powitanie nowego roku było hucznym wydarzeniem. Dla władzy sylwester miał też znaczenie ideologiczne.

Już w pierwszych latach istnienia Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej sylwester stał się ważnym elementem państwowej propagandy. Wykorzystano naturalną chęć społeczeństwa do zabawy, tym bardziej że w okresie powojennym ludzie chcieli zapomnieć o koszmarze wojny.

Zabić święta

Władza uznała, że sylwester to dobra przeciwwaga dla świąt Bożego Narodzenia. Dlatego nie szczędzono środków, aby w obiegu publicznym był odpowiedni pakiet informacji o przygotowaniach do balów sylwestrowych, łącznie z informacją, jak się będą bawić członkowie władz partyjnych i państwowych.

W latach 40. i 50. XX wieku na państwowe i rządowe bale sylwestrowe zapraszano również wybranych przedstawicieli społeczeństwa. Byli to najczęściej przodownicy pracy lub inne osoby spełniające kryteria obywatela socjalistycznego państwa. Władza chciała pokazać, że bawi się z narodem.

W służbie partii

Nieocenionym narzędziem propagandy były media. Relacje, gdzie i jak bawił się pierwszy sekretarz PZPR zajmowały pierwsze strony ponoworocznych wydań gazet. W tym propagandowym froncie szczególne miejsce zajmowała telewizja. Migawki z balu partyjnych notabli ukazywały się w Nowy Rok już od rana i były powtarzane do wieczora.

Pomimo tych wszystkich ideologicznych podchodów społeczeństwo nie dało się odwieść od uroczystych obchodów świąt Bożego Narodzenia. Chociaż propaganda robiła co mogła. „Głos Koszaliński” równo pół wieku temu życzył swoim czytelnikom na pierwszej stronie: „Słońca, śniegu, przyjemnych podróży, relaksu na świeżym powietrzu i w domu, wesołej zabawy, zdrowych świąt”. Jakich? Ewidentnie zapomniano dopisać. Jedna ze składowych tych życzeń z pewnością była prawdziwa.

Ludzie łaknęli zabawy. W tamtych czasach nie było nadmiaru rozrywek, a bale sylwestrowe były taką okazją. Zatem korzystał z tego każdy, kto tylko mógł.

Zanim jednak można było zacząć pląsać na parterze, trzeba było przeczytać podsumowanie mijającego roku.

„Był to rok pod każdym z tych względów wyjątkowo dobry. Nigdy jeszcze naród nasz nie był tak głęboko zespolony dla realizacji zadań,od których zależy dobrobyt i nowoczesność Polski. Nigdy jeszcze zadania te nie były tak jasne, zrozumiałe i bliskie dla każdego obywatela, który program ogólny uznał za swój własny, osobisty niejako program” - pisał organ Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Koszalinie.

Bale sylwestrowe organizowały nie tylko restauracje, hotele, kluby czy domy kultury, ale także zakłady pracy, stowarzyszenia, kluby sportowe i inne organizacje. Niemal wszystkie te imprezy miały wspólny element - toasty witające nowy rok wznoszono radzieckim szampanem. Tak wówczas nazywano wino musujące z ZSRR, które przed sylwestrem „rzucano” do sklepów. Po słynne wtedy sowietskoje igristoje ustawiały się długie kolejki. Tak na marginesie - ten alkohol jest cały czas produkowany.

Sałatka i jajka

Co podawano do trunków? Okres PRL to był czas wiecznych niedoborów, wśród których wyróżniały się braki w ofercie spożywczej. Z tym problemem radzono sobie w różny sposób. Nieodłącznym kulinarnym elementem sylwestrowych stołów była sałatka jarzynowa w majonezie i jajka w majonezie (oba dania przetrwały w sylwestrowym menu do dziś). Innym kryzysowym daniem były wieprzowe zimne nóżki w galarecie, które okazały się świetnym dodatkiem do kieliszka wódki. Podawano też kanapki i nieśmiertelnego schabowego, a po północy na gorąco był bigos lub boeuf stroganow.

Z kłosem najlepsza

Oferta alkoholi, oprócz wspomnianego radzieckiego „szampana”, nie była zbyt szeroka. Na stołach królowała wódka żytnia i wina z zaprzyjaźnionych państw socjalistycznych. Czasem pojawiały się bardziej wyszukane trunki, jak jarzębiak lub destylaty z wina, czyli winiaki albo koniaki z Bułgarii lub ZSRR.

A jak przedstawiała się kwestia ubioru? Oczywiście obowiązywała elegancja, choć skrojona do socjalistycznych możliwości kraju i jego obywateli.

Raczej nie szokowano wykwintnymi kreacjami, bo i zresztą mało kogo było na nie stać. Tym niemniej panie występowały w sukniach balowych, ale wcześniej odwiedzały salony fryzjerskie, które w okresie świąteczno-noworocznym pękały w szwach. Natomiast panowie wkładali ciemne garnitury, a ci z większą dozą elegancji także smokingi, do których dobierano odpowiednie muchy.

I jeszcze jedno. Noc noworoczna była żniwem dla taksówkarzy. Na postojach taksówek ciągnęły się tasiemcowe kolejki pasażerów, którzy chcieli dojechać na bal. Obecnie zjawisko zupełnie wymarłe. Natomiast po balu nie lada sztuką było złapanie taksówki, czy to telefoniczne (dzwoniło się na telefon zainstalowany na postoju), czy na ulicy.

Gdzie się podziały?

Jednak zdecydowana większość społeczeństwa bawiła się w domach na tzw. prywatkach (teraz to domówki). Grupa przyjaciół umawiała się na wspólną zabawę. Jedni przynosili alkohol, drudzy organizowali jedzenie, a jeszcze inni załatwiali sprzęt grający oraz płyty lub taśmy magnetofonowe z muzyką. I chyba właśnie te sylwestrowe prywatki są z nostalgią wspominane do dziś.

Znowu gazeta

Zakończmy autentyczną relacją sprzed pół wieku: „Wczoraj około godz. 5 ulice miast zapełniły się przechodniami, kursowały taksówki. Uczestnicy rozlicznych zabaw, balów, spotkań towarzyskich i prywatek sylwestrowych zaczęli wracać do domów. Zabawy przeciągnęły się do białego rana, ale też bawiono siębardzo dobrze i wesoło. O północy rozdzwoniły się telefony, zwyczajem uświęconym już tradycją, przekazywano sobie wiele serdecznych, noworocznych życzeń.

Tegoroczny sylwester był więc udany. Oficer dyżurny KWMO w Koszalinie powiedział m.in.: „Mogę stwierdzić, że nie mieliśmy powodów do interwencji”. Strażacy zanotowali dwa pożary. W Siemczynie koło Czaplinka spaliła się stodoła należąca do spółdzielni produkcyjnej. Straty oblicza się na około pół miliona złotych. Pożar wybuchł również w Świdwinie: palił się dach geesowskiego magazynu, ale straty na szczęście są stosunkowo niewielkie”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Bal to był nad bale, żeby świąt nie pamiętać wcale. Sylwester w czasach PRL - Głos Koszaliński

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza