Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bałtyk odsłonił pozostałości wraku duńskiego torpedowca

(mmb)
Pozostałości odkryte przez morze. Prawdopodobnie duński torpedowiec przejęli Niemcy, zbombardowali Rosjanie, a pocięli Polacy.
Pozostałości odkryte przez morze. Prawdopodobnie duński torpedowiec przejęli Niemcy, zbombardowali Rosjanie, a pocięli Polacy. Paweł Skowroński
Morze wypłukało tej wiosny piach przykrywający resztki wraku pod Poddąbiem koło Ustki. To najprawdopodobniej szczątki pechowego duńskiego torpedowca, przejętego w czasie wojny przez Niemców.

Na żelastwo natknęli się piechurzy z Klubu Turystyki Pieszej "Orły", którzy w miniony weekend wybrali się na wędrówkę wzdłuż plaży. Jeden z nich, słupski adwokat Paweł Skowroński, był zdumiony, że pozostałości okrętu odsłoniły się aż w takiej okazałości.

- Doskonale go pamiętam, bo od dzieciństwa spędzałem w Poddąbiu każde wakacje. Teraz odsłonił się tak, jak wyglądał jakieś czterdzieści lat temu. Pamiętam z tamtych czasów żołnierzy z jednostki rakietowej w pobliskiej Dębinie, którzy wycinali przy nas z niego jakieś metalowe elementy - wspomina słupski piechur. Poruszony odkryciem, wykonał dokumentację fotograficzną tych pozostałości.

O wraku z Poddąbia pisaliśmy dwa lata temu we współpracy z Jarosławem Malinowskim, wydawcą ilustrowanego periodyku "Okręty Wojenne". Malinowski jest przekonany, że pod koniec wojny utkwił tu jeden z duńskich torpedowców klasy "Dragen" lub "Glenten". Niemcy w 1941 roku przejęli sześć tych jednostek i przerobili je na poławiacze torped. - Wyławiały torpedy ćwiczebne, wystrzeliwane z U-bootów - mówił nam wtedy Malinowski. - Działały w Zatoce Gdańskiej.

Okręty te miały około 60 m długości i były uzbrojone w armaty kalibru 75 lub 81 milimetrów, karabiny maszynowe i wyrzutnie torped. Miały po około 40 osób załogi. Pech torpedowca oznaczonego przez Niemców numerem TFA 4 zaczął się 3 lutego 1945. Wówczas został on poważnie uszkodzony wskutek ataku bombowego radzieckiego lotnictwa na port w Pilawie, czyli dzisiejszy Bałtijsk koło Kaliningradu.

Niemcy prawdopodobnie postanowili odholować uszkodzonego poławiacza do którejś ze stoczni w zachodniej części Bałtyku. Koło Ustki holownik i TFA 4 zostały jednak zaskoczone przez silny sztorm, który zepchnął obie jednostki na mieliznę. Później dawnego torpedowca nie zdążyli już ściągnąć z płycizny, bo nadeszła armia radziecka.

Inna wersja mówi, że to już Rosjanie transportowali okręt, jako swój łup wojenny - do remontu albo złomowania. I wtedy pod Ustką doszło do katastrofy, o której nikt już nie pamięta.

TFA 4 tkwił na mieliźnie przez wiele lat, prawdopodobnie aż do początku lat 60. Wtedy dopiero polskie służby pocięły go na złom. Odzyskaną stal zwożono do portu w Ustce, skąd odwożono ją koleją do hut. Ale chyba nie wszystko udało się wyciąć. Pewne części, jak widać na zdjęciach Pawła Skowroń-skiego, wciąż tkwią w tym miejscu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza