Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bandyci napadli na ludzi przed hipermarketem Kaufland - szczegóły

Krzysztof Piotrkowski
Damian ucierpiał najbardziej, czeka go operacja złamanego nosa.
Damian ucierpiał najbardziej, czeka go operacja złamanego nosa. Fot. Krzysztof Tomasik
Krew, ból i strach, zamiast przedświątecznej atmosfery zafundowali klientom sklepu Kaufland młodzi bandyci. Przed marketem rozgrywały się dantejskie sceny. Bezlitośnie, bez powodu bili klientów, jednemu złamali nos.

Dzień przed Wigilią, popołudnie. Ludzie w pośpiechu robią ostatnie zakupy, w powietrzu unosi się świąteczna atmosfera. Kilku młodych bandziorów skutecznie ją przerwało.

20-letni Damian wraz z ojcem wychodzili z marketu z pełnym koszem świątecznych zakupów, gdy nagle zostali zaatakowani przez trzech mężczyzn.

- Syn dostał butelką w głowę, bandyci zaczęli go kopać, przewrócił się i leżał w kałuży krwi - opowiada zdenerwowany ojciec chłopaka. - Mnie też pobili za to, że stanąłem między nimi a moim synem.

Wszystko trwało kilkanaście sekund, bandyci uciekli. Ojciec Damiana (nazwisko do wiad. red.) był przerażony, nikt im nie pomógł, ich zakupy były porozrzucane po przedsionku marketu. Ludzie nie reagowali.

- Co gorsza nie reagowali również ochroniarze - ubolewa ojciec. - Gdy prosiłem ich o pomoc, powiedzieli, że wszystko jest nagrane na kamerach monitoringu i tyle.
Damian ma złamany nos z przemieszczeniem kości, za kilka dni będzie operowany.

To była krwawa bijatyka

Okazuje się, że pokrzywdzonych było co najmniej kilkunastu, a bandytów ośmiu.

- Na komendzie od świadków dowiedzieliśmy się, że wcześniej dosłownie pacyfikowali namioty z rybami, atakowali sprzedawców choinek - mówi ojciec Damiana. - To trwało około kilkudziesięciu minut.

Potwierdza to sprzedawca choinek, który kilka razy odpierał ataki rozwścieczonych bandziorów.

- Zabrali mi siekierę, którą potem próbowali w nas trafić - mówi młody mężczyzna, który chce pozostać anonimowy.

- Z samochodu wyciągnęli nam metalowe stelaże od namiotów, którymi bili przechodzących klientów. Mieli przy sobie noże. Nie wytrzymałem, gdy zobaczyłem, jak przewracają kobiety - mówi sprzedawca choinek.

- Starszy pan, który zwrócił im uwagę, został skopany przed wejściem do sklepu. Rzuciliśmy się na pomoc, trochę ich poturbowaliśmy, ale było ich ośmiu. Z uśmiechami na twarzach ukradli mi trzy choinki.
Klient sklepu złapał dwóch bandytów

Po interwencji klientów przyjechała policja. W międzyczasie Władysław Kamiński ze Słupska przyszedł do marketu po chleb i bułki, gdy zobaczył, co się dzieje, od razu rzucił się na bandytów.

- Przed wejściem i na parkingu rozgrywały się sceny jak na amerykańskim filmie - mówi.

- Bandyci bili pałkami każdego, matki z dziećmi, starych ludzi, jedni uciekali, inni chowali się w samochodach. Pełno było krwi, porozrzucane zakupy, krzyki, przyjechały trzy karetki i policja. Nie mogłem na to patrzeć. Jednemu z bandytów podstawiłem nogę i przewrócił się na barierki, doprowadziłem go do policjanta i ruszyłem w pogoń za następnym. Drugiego złapałem na przejściu dla pieszych przy ul. Kołłątaja.

Pan Władysław przyznaje, że nigdy wcześniej nie ścigał groźnych przestępców.

Sześciu sprawców wciąż szuka policja

Bandyci, których dzięki jego pomocy udało się schwytać, mają 17 i 22 lata, byli pijani, trafili do aresztu, grozi im do ośmiu lat więzienia. Policjanci szukają pozostałych sześciu.

Proszą świadków wydarzeń z 23 grudnia i osoby pokrzywdzone o kontakt z komisariatem przy ul. Reymonta w Słupsku.

- W tym markecie jest bardzo niebezpiecznie - mówi ojciec Damiana. - Nawet nie udzielono nam pomocy, nasze zakupy przepadły, została mi tylko zakrwawiona reklamówka.

Marcin Knapek, przedstawiciel sieci Kaufland, od nas dowiedział się o wydarzeniu. Obiecał wyjaśnić, dlaczego ochrona nie interweniowała w czasie bójki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza