Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bar Poranek - Jedzonko na każdą kieszeń

Zbigniew Marecki [email protected]
Wojska Polskiego 47 – to tu już ponad 60 lat funkcjonuje słynny bar Poranek.
Wojska Polskiego 47 – to tu już ponad 60 lat funkcjonuje słynny bar Poranek. Kamil Nagórek
Bar Poranek narodził się w głębokim PRL-u. Przetrwał zmianę ustroju i ciągle karmi rzesze słupszczan, a w wakacje setki turystów, którzy lubią tanio i smacznie zjeść w klimacie baru mlecznego.
Związana z Porankiem jest również pizzeria, która uchodzi za najstarszą w Polsce. Fot. Kamil Nagórek
Związana z Porankiem jest również pizzeria, która uchodzi za najstarszą w Polsce.
Fot. Kamil Nagórek

Związana z Porankiem jest również pizzeria, która uchodzi za najstarszą w Polsce.
Fot. Kamil Nagórek

Wojska Polskiego 47 w Słupsku to miejsce, które przeszło już do historii miasta. To tam już ponad 60 lat funkcjonuje słynny bar Poranek, utworzony pierwotnie jako bar mleczny, który miał służyć ludziom mniej zamożnym: uczniom, studentom czy emerytom. Choć współcześnie na tej ulicy zamknięto już wiele sklepów, on ciągle kwitnie.

- Gdy w 1967 roku zaczę­łam w nim pracę, funkcjonował już od dawna. Wtedy mówiło się, że powstał w latach pięćdziesiątych na miej­scu sklepu meblowego. Od początku miał skromny wystrój, ale zawsze było w nim jasno i czysto - opowiada pani Elżbieta Barańska, wieloletnia szefowa kuchni w barze Poranek. - Wówczas był częścią Słupskich Zakładów Gastronomicznych, kierowanych przez Tadeusza Szołdrę. Dopiero od czasu przemian w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku należy do PSS Społem w Słupsku. Jako młoda dziewczyna, po praktyce w barze, pani Elżbieta zaczęła w nim stałą pracę jako pracownica związana z lokalem pizzerii, która uchodzi za najstarszą w Polsce.
- W latach siedemdziesią­tych to była nowość i powiew Zachodu. Po nasze pizze ustawiały się długie kolejki - wspomina pani Elżbieta.

Jednak podstawą funkcjonowania baru Poranek od zawsze jest sala główna, gdzie od lat stołują się zwolennicy taniego, domowego jedzenia, które można samodzielnie skomponować i szybko zjeść.
- Ponieważ pierwotnie ten lokal był typowym barem mlecznym, to dominowały w nim dania jarskie. Od czasu, jak pamiętam, zawsze klient mógł sam skomponować interesujący go zestaw obiadowy, bo poszczególne elementy - od zup, po różne surówki i kompoty - były osobno wyceniane - dodaje pani Elżbieta.

Mięso mieli nawet w czasach kartkowych

Ze względu na wspomnia­ny profil w barze długo nie podawano dań mięsnych. Z czasem jednak pojawiały się różne eksperymenty gastronomiczne. Między innymi przyjęły się kotleciki z jaj czy krążki z fasoli.

- Potem zaczęliśmy zamawiać mięso. Dostawaliśmy je nawet w najtrudniejszych czasach. Choć klienci mogli już jeść potrawy mięsne, to u nas nie musieli zostawiać kartek na mięso, które zostały wprowadzone w latach osiemdziesiątych - podkreśla pani Elżbieta. Według niej bar Poranek zawsze się cieszył powodzeniem, ale wbrew założeniom nie był tylko jadłodajnią dla najbiedniejszych.

- U nas stołowały się całe zakłady pracy. W godzinach szczytu ustawiały się tak długie kolejki klientów, że obsługa miała pełne ręce roboty. Pod koniec zmiany byłyśmy wykończone - zdradza pani Elżbieta.

Od początku bar pracował na dwie zmiany. W dni powszednie pierwsza zmiana zaczynała pracę o godz. 6.30, a druga kończyła ją o godz. 20. W tych samych godzinach bar funkcjonował w soboty, a tylko w niedzielę otwierano go między godz. 9-17.

- To wymagało sporego zatrudnienia. Były takie lata, że personel liczył nawet 40 osób. Głównie tworzyły go kobiety. Mężczyźni próbowali u nas pracować, ale zwykle długo nie wytrzymywali - śmieje się pani Elżbieta.

Pod tym względem nic się nie zmieniło do dzisiaj. Bogusława Panasiuk, która od 10 lat kieruje barem, nadal zatrudnia kobiecy zespół. Sama w nim wyrosła, przechodząc wszystkie szczeble wtajemniczenia, od kuchni do administrowania. Ostatecznie przejęła funkcję kierowniczki po Wandzie Damaszko.
- Choć praca bywa u nas wyczerpująca, zespół zasadniczo jest stały, bo generalnie lubimy to zajęcie. Ono przecież daje kontakt z ludźmi i przekonanie, że robi się w życiu coś, co ludziom jest potrzebne. A dobry, domowy obiad naprawdę może poprawić humor - dodaje pani Panasiuk.

Kultowe miejsce dla młodych

W barowym menu nadal dominuje klasyka: wybór kilku zup na pierwsze danie oraz popularne potrawy podawane na drugie danie: naleśniczki, pierogi ruskie i leniwe, pierogi z kapustą, kopytka, kotlety ziemniaczane i kotlety jajeczne oraz dania mięsne, w tym żebereczka, pulpeciki, udka z kurczaka, schabowe i rozmaite pieczenie. Do tego dochodzi szeroki asortyment sałatek i dodatków.

- Staramy się, aby klienci mogli u nas zjeść dobry, dwudaniowy obiad już za około 10 złotych. Nadal sami kompletują własny zestaw, bo wciąż poszczególne potrawy i dodatki są wyceniane osobno - mówi pani kierownik. Teraz w barze pracuje już mniej osób niż dawniej, bo razem z panią kierownik tylko osiemnaście, a mimo to lokal działa nadal na dwie zmiany. Pierwsza zaczyna się krzątać w kuchni już od godz. 5.30, a od godz. 7.30 klienci już mogą wstępować na śniadanie. I robią to. Niektórzy nawet systematycznie, bo zaczynają dzień od wizyty w barze. Także w weekendy, bo w soboty i niedziele bar jest czynny od godz. 9 do 17. Nie działa tylko w dni świą­teczne.

- Klienci są zawsze. W godzinach szczytu wciąż ustawiają się kolejki. To domowe, polskie jedzenie, któremu jesteśmy wierni, wciąż cieszy się popularnością - tłumaczy fenomen zainteresowania barem pani kierownik Panasiuk. Znaczenie ma także to, że klienci, jak chcą, mogą kupić tylko pół porcji wybranej potrawy. To powoduje, że nie czują się skrępowani.

Już od przeszło roku bary mleczne nie są dotowane przez państwo. To oznacza, że również w barze Poranek skończyły się dotacje na zakup wybranych surowców, ale klienci nie odczuli tej zmiany, bo zauważalnego wzrostu cen nie było.

- Generalnie staramy się nie wprowadzać żadnych rewolucji, bo klienci są przywiązani nawet do naszego skromnego wystroju - przekonuje pni Panasiuk. Dla wielu, zwłaszcza młodszych klientów, bar Poranek to już kultowe miejsce. Nic więc dziwnego, że wiele osób robi sobie zdjęcia przed lokalem. - Pamiętam nawet, jak pewnego dnia w naszej sali robiła sobie zdjęcia młoda para - zdradza Elżbieta Barańska.

Nie jest wykluczone, że właśnie tam, przy barowym stoliku narodziła się ich miłość, która doprowadziła zakochanych na ślubny kobierzec. Dokładnie nie wiadomo. W każdym razie taka wizja jest bardzo ładna i pasuje jako zwieńczenie opowieści o tym magicznym miejscu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza