Kortas, widząc szarżującego zawodnika gości, rzucił się ofiarnie mu pod nogi. Wyłuskał piłkę i uratował swoją drużynę przed utratą gola. - Gdybym nie wyszedł, to by mnie okiwał i strzelił do pustaka - ocenia Kortas. Interwencja spowodowała jednak, że lęborczanin nie podniósł się z murawy. Na boisku pojawił się ratownik medyczny. - Ból nogi poczułem od razu, przeciwnik, gdyby chciał, mógł odstawić nogę, nie zrobił tego i z impetem wjechał we mnie - wspomina Kortas.
Potem wydarzenia potoczyły się szybko. Wizyta w lęborskim szpitalu, prześwietlenie i złowroga diagnoza - złamanie nogi.
- 1,5 miesiąca i wracam - zapewnia Kortas i jest to bardzo optymistyczna deklaracja. Według zaleceń lekarzy gips powinien być na nodze przez pięć tygodni, potem golkiper musi przejść jeszcze dwa - trzy tygodnie rehabilitacji. Oznaczać to będzie jedno, tak naprawdę sezon Kortas ma już z głowy. Dlatego na ostatnim meczu z Diamentem Trzebielino na ławce jako rezerwowy bramkarz zasiadł Patryk Wos. W bramce stanął oczywiście Michał Skrzypczak.
Kortas wróci więc do zespołu już wtedy, gdy ten grać powinien w IV lidze.
Przed sezonem, gdy "Głos Pomorza" zapytał bramkarza Pogoni, czy obawia się napastników z zespołów rywali, powiedział odważnie:
- Na boisku nie obawiam się nikogo. Można czuć respekt, nie można natomiast lekceważyć żadnego strzału, czy też zawodnika rywala. Jednakowo należy podchodzić do wszystkich, a przede wszystkim nie wolno się dekoncentrować - mówił golkiper.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?