Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bartosz Pokorski żyje w harmonii ze sobą i muzyką. Śpiewa i komponuje utwory chóralne

Anna Czerny-Marecka
Anna Czerny-Marecka
Bartosz Pokorski/ Archiwum domowe
Do śpiewania w Kantelach trzeba go było długo namawiać. To w tym chórze złapał jednak bakcyla i na dobre „zachorował” na muzykę. Nie wyleczyły go ani studia na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym, ani praca w szpitalu Copernicus. Przeciwnie, „choroba” przeszła w stan przewlekły. Słupszczanin Bartosz Pokorski, mieszkający w Gdańsku, nadal śpiewa w chórze barytonem, a nawet więcej – skomponował, jako samouk, 10-głosowy utwór, który wykonują jego koledzy i koleżanki. I nie napisał jeszcze ostatniej nuty. Kolejne dzieła nastąpią.

Na facebookowym profilu przedstawia się jako elektroradiolog, kelner, barista. Te dwa ostatnie zawody zdobył, dorabiając podczas studiów medycznych. Jako elektroradiolog wykonuje w szpitalu badania EKG. To dla chleba. Bo prawdziwą pasją Bartosza Pokorskiego jest muzyka. – W głębi duszy jestem przede wszystkim artystą – mówi.

O tym, że śpiewanie w chórze to jego życiowa droga, przekonał się jako uczeń I Liceum Ogólnokształcącego w Słupsku. Już na początku roku Jolanta Otwinowska, prowadząca znany w Słupsku i poza nim szkolny chór Kantele, zaprosiła go wraz z innymi uczniami mającymi dobry głos i słuch muzyczny do wstąpienia do zespołu. Jakoś jednak nie przejawiał chęci. Wcześniej chodził do Młodzieżowego Domu Kultury na naukę gry na keyboardzie, ale go nie wciągnęło. W końcu jednak, tak po pół roku, przyszedł na zajęcia chóru. I wpadł po uszy. Śpiewał i coraz więcej słuchał. Muzyka zachwycała go swoją harmonią, na którą składały się poszczególne głosy czy linie melodyczne instrumentów, i zawładnęła jego wyobraźnią. Chciał jej więcej i więcej.

Na studiach w Gdańsku nadal śpiewał, ale ponieważ nie dało się ich pogodzić z dojazdami na próby Kanteli, zapisał się do chóru Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Po ukończeniu nauki i podjęciu pracy dla swojej pasji znalazł nowe miejsce – w chórze Music Everywhere prowadzonym przez Beatę Śnieg.

- Śpiewam w nim już siedem lat, znalazłem w nim przyjaciół i zacząłem coraz bardziej rozwijać się jako chórzysta – _mówi Bartosz Pokorski. _– Kocham współczesną chóralistykę, klasykę i muzykę filmową. Najbardziej oddziaływają na mnie, wręcz fizycznie, utwory, w których jest dużo przebiegów z interwałami sekundowymi, czyli półtonów i całych tonów. Jeżeli układają się w dobrą harmonię, to mam wrażenie, że moje ciało rozpada się na tysiące kawałków. Ta muzyka przenika mnie do szpiku kości. Wywołuje u mnie dreszcze i wzruszenie. Po raz pierwszy doznałem takich uczuć przy projekcie „Sunrise Mass” chóru Music Everywhere. Poczułem, jakbym takiej muzyki szukał przez całe życie.

W zasadzie nigdy nie marzył o tym, żeby coś samemu napisać. Darmowy program komputerowy do komponowania odkrył już na studiach i uznał za dobre narzędzie do ćwiczenia śpiewu przy braku keyboardu zostawionego w Słupsku.

- Najpierw używałem tego programu do nauki wykonywanego w chórze repertuaru, potem zacząłem odkrywać nowe funkcje i bawić się w analizę utworów – rozkładałem je na czynniki pierwsze, słuchałem poszczególnych głosów, potem łączyłem je ze sobą. Tworzyłem też coś własnego, ale to były tylko takie próby, raczej odskocznia od codzienności niż prawdziwa twórczość. Te zabawy coraz bardziej mnie wciągały i coraz lepiej sobie radziłem – _mówi chórzysta. - Nawet sobie nie uzmysławiałem, że mógłbym
coś napisać do wykonania. Po prostu poznawałem w ten sposób siebie, swoją wrażliwość._

I nagle przyszedł pierwszy pomysł kompozytorski. – Niedobry, nie miał rąk ani nóg – śmieje się Bartosz Pokorski. – Po nim pojawił się kolejny. Główną melodię zacząłem sobie nucić, zmywając naczynia. Stwierdziłem, że to nie jest coś zasłyszanego, tylko mój własny pomysł i to całkiem nieźle brzmiący. Wpisałem melodię do programu i zacząłem harmonizować w mojej najbardziej ulubionej stylistyce, z dużym nagromadzeniem półtonów. To było około trzech lat temu. Rozpisałem utwór na głosy i zostawiłem na parę miesięcy. Wracałem do niego, kiedy miałem ochotę, aż zobaczyłem że nabiera on sensu i zdecydowałem się pokazać moją pracę koledze, który zna się na rzeczy. A on, ku mojemu zdziwieniu, zachęcił mnie, żebym kontynuował. Kombinowałem więc dalej, ale ciągle bez przekonania, że utwór kiedyś zostanie zaśpiewany przez chór.

Odważył się o tym zamarzyć dopiero po tym, jak z powodzeniem rozpisał na głosy piosenkę „Myśli i słowa” Beaty Kozidrak, którą chór Music Everywhere zaśpiewał dyrygentce na urodziny. Wyszło naprawdę dobrze, więc kiedy zespół zaczął przygotowywać repertuar sakralny, spytał Beatę Śnieg, czy mógłby do niego dołączyć swój utwór, który miał już tytuł „Libera nos”.

- Pokazałem jej to, co zrobiłem. Stwierdziła, że jej się podoba, ale uznała, że dobrze by było, gdybym skontaktował się z jej zaprzyjaźnioną kompozytorką Anią Rocławską-Musiałczyk. Zrobiłem tak więc, bo znałem jej twórczość i wiedziałem, że czuje muzykę podobnie do mnie – opowiada pan Bartosz.

Uwagi doświadczonej kompozytorki okazały się bezcenne, chociaż bywały chwile, że chórzysta, bez wykształcenia muzycznego, stawał przed ścianą. Był przyzwyczajony do swojej wersji, więc z niektórymi uwagami musiał się przespać kilka dni, by je zastosować.

- Ania zasugerowała mi kilka rzeczy, ale bez narzucania. Raczej naprowadzała mnie na właściwe tory i podkreślała, że nie na wszystkie jej propozycje muszę się godzić, bo to ja jestem autorem, nie ona. Dostałem też od niej wiele cennych wskazówek merytorycznych. I muszę przyznać, że te fragmenty, które zmieniłem i rozwinąłem pod jej wpływem, teraz lubię najbardziej – wyznaje Bartosz Pokorski. – Otworzyła mi głowę na nowe rzeczy, dodała mojemu utworowi sensu.

„Libera nos” to w przetłumaczeniu na język polski „Wybaw nas”. To początek embolizmu, czyli części modlitwy liturgicznej wypowiadanej lub wyśpiewanej podczas mszy przez celebransa po „Ojcze nasz”. Jej łaciński tekst Bartosz Pokorski wybrał do już napisanej muzyki, chociaż zwykle robi się odwrotnie. Utwór jest 10-głosowy, nagranie w wykonaniu chóru Music Everywhere, bez udziału publiczności, jest dostępne na YouTubie, pojawiło się także w ramach wirtualnych (z powodu pandemii) V Dni Muzyki Wokalnej w Gdyni.

Drugi swój utwór – „Baczcie i módlcie się” - chórzysta napisał na konkurs. – Jednak nie zdobyłem żadnej nagrody, bo okazał się za trudny do wykonania dla chórów amatorskich, które mają różny poziom, a takie było założenie tego wydarzenia – mówi Bartosz Pokorski. – Mam jednak nadzieję, że kiedyś będzie wykonany.

Co dalej? Na pewno jest to początek, nie koniec kompozytorskiej przygody słupszczanina. – Od kiedy pamiętam, musiałem coś tworzyć – mówi. – Tak wyszło, że to pragnienie realizuję w chórze i muzyce. Teraz mam w planach napisać coś na scholę, a
potem zobaczymy. Nie zamierzam poprzestać na jednym wykonanym utworze. Ta praca daje mi tyle radości, że będę ją kontynuował.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza