Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Beata nie telefonowała, ona już nie żyła

Cezary Sołowij
To był wstrząs: niemal roku temu zwłoki poszukiwanej od kilku miesięcy Beaty J. i jej córek znaleziono na polu w pobliżu jej domu w nadmorskich Chłopach. Wiele okoliczności tej zbrodni wciąż pozostaje tajemnicą.

Beata i jej mąż Leszek od osiemnastu lat na stałe mieszkali w Hamburgu. Gdy przyszły na świat dzieci - najpierw Bianka, potem Laura - Beata zajęła się prowadzeniem domu. Utrzymywał go Leszek, jako informatyk nieźle zarabiał. Kilka lat temu kupili willę w Chłopach. Beata przyjeżdżała tam z córkami na wakacje. W lecie wynajmowali pokoje wczasowiczom. Jeszcze rano 18 lipca 2003 roku Beata i dziewczynki były w domu w Chło-pach. Potem słuch po nich zaginął.

Poszukiwania na ślepo

Przez kilka kolejnych miesięcy uznawane były za zaginione. Żmudne poszukiwania - w tym apele w prasie i telewizji polskiej i zagranicznej - nie przynosiły rezultatu. Nic nie dały też wizyty u jasnowidza w Człuchowie ani nagłośnienie sprawy w programie "997".
Ponieważ w małżeństwie Beaty i Leszka J. od jakiegoś czasu nie najlepiej się działo, pojawiło się podejrzenie, że kobieta postanowiła zerwać kontakty lub dać nauczkę swojemu mężowi. Dariusz Głowacki, brat Beaty nie chciał uwierzyć w wersję o zniknięciu. Wynajął znanego detektywa Krzysztofa Rutkowskiego, aby odnalazł rodzinę. Minęło wiele miesięcy. Brat zaginionej sugerował, że jej mąż o sprawie tajemniczego zniknięcia wie więcej, niż oficjalnie mówi.
Śledztwo nie przynosiło skutku. Sprawcy skutecznie zmylili śledczych. Współpracownicy właścicielki domu - Rafał J. i jego konkubina Beata B., którzy od dwóch lat pilnowali domu w Chłopach opowiedzieli policjantom, że 18 lipca 2003 roku właścicielka domu nagle, bez zapowiedzi, wyjechała. Twierdzili przy tym, że zadzwoniła wieczorem i pytała czy nie zostawiła telefonu komórkowego. Dzwoniła jeszcze następnego dnia, dopytując się czy przekwaterowano jednego z gości. Życzyła turystce miłego wypoczynku. I to miał być jej ostatni znak życia. Teraz wiadomo, że był to już głos zza grobu. Mistyfikacja. W rzeczywistości było tak: Beata B., konkubina dozorcy podała telefon wczasowiczce mówiąc, że dzwoni właścicielka. Rozmówczynią była jednak matka Rafała J., podająca się za zamordowaną Beatę J. Obie kobiety z pełną świadomością uczestniczyły w oszustwie. Wiedziały, dlaczego to robią?

Pierwsza wizja zbrodni

Był koniec marca 2004 roku, gdy przy gospodarstwie pojawiły się policyjne patrole. Od ośmiu miesięcy Beata nie daje znaku życia. Funkcjonariusze najpierw szukali po omacku: na bagnistej łące pomiędzy lasem porastającym wydmy a szosą łączącą Mielenko z Chłopami. Minęło kilka dni i ekipa policyjna ponownie zjawiła się w pobliżu białego domu. Tym razem szukali po drugiej stronie drogi - na krańcu szpaleru topól rosnących wzdłuż pobliskiego pola. Odnaleziono zbiorową mogiłę, a w niej ciała trzech ofiar: Beaty i jej córeczek.
Działania policji i prokuratury, do tej pory pozornie jałowe i bezskuteczne, nagle nabrały tempa. Nastąpiły błyskawiczne aresztowania. Niemalże równocześnie, dzień po dniu, nadeszły informacje o zatrzymaniu dwóch mężczyzn: Rafała J., dawnego zarządcy gospodarstwa i Andrzeja K., który w tym czasie wynajmował pokój w domu Beaty J. Pierwszego dowieziono do Koszalina z aresztu, gdzie trafił za pospolite przestępstwa. Drugiego zatrzymano pod Bydgoszczą. Obu zarzucono zabicie trzech osób.
W tym samym czasie na południu kraju zatrzymano trzeciego podejrzanego - męża i ojca ofiar Leszka J. Najpierw prokuratura mówi, że i on brał udział w zbrodni. Ostateczny zarzut brzmiał - sprawstwo kierownicze. Zdaniem prokuratury oznacza to, że miał zlecić morderstwo i zapłacić za nie! Skąd ta wiedza?! Jeden z zatrzymanych Rafał J. twierdził, że za śmierć trzech osób ustalili stawkę 10 tysięcy złotych. Połowa miała zostać zapłacona przed, a połowa po wykonaniu zlecenia.
Rafał J. to rzeczywiście intrygująca postać. Na jego pomówieniach prokuratura stworzyła zarzuty wobec Leszka J. Początkowo dozorca twierdził nawet, że w dniu, w którym dokonano zbrodni, Leszek J. przebywał w ośrodku. Potem twierdził, że jedynie ustalił szczegóły potwornej zbrodni. Zlecenie morderstwa miało dotyczyć całej trójki: dzieci i ich matki. Cała zbrodnia miała być zaplanowana. Tak ocenia to prokuratura.

Szukamy odpowiedzi: jak?

Najpierw ginie Beata. Zostaje zwabiona do kotłowni. To postawna kobieta. Broni się. Odgłosy szamotaniny słyszy starsza córka Bianka. Nawet grające wówczas radio nie zagłuszy krzyków. Słychać je niemalże w każdym zakamarku obszernego domu. Nikt z domowników i wczasowiczów nie uświadamia sobie, że są to odgłosy tragedii. Wzbudzają niepokój tylko u dziecka. Bianka schodzi do kotłowni. Też tam ginie. Ciała obu ofiar leżą w niewielkiej kotłowni. Laura - młodsza córka - zostaje zamordowana w pokoju. Kto to robi? Rafał J. często w zeznaniach zmienia wersje swojego udziału w tej zbrodni. Andrzej K. przyznaje się do dwóch ofiar. Kto zatem zabił Laurę?

Zastanówmy się: kiedy?

Wiemy już, że morderstwa dokonano 18 lipca 2003 roku. Ale o której godzinie? Czy ofiary zginęły w krótkich odstępach, czy też ich śmierci dzieliły godziny. Dlaczego sprawcy decydują się na zabójstwo niemalże w środku dnia i to wewnątrz budynku, w którym aż roi się od turystów?
Brat Beaty twierdzi, że jeszcze o godzinie 10 rano rozmawiał z nią, ale była zaspana i nie mógł się z nią dogadać. Rafał J. przez miesiące zapewnia, że kobieta około godziny 11 zabrała dzieci i wyjechała. Zeznania brata precyzyjnie określają zatem ostatni, pewny moment jej życia. Potem są już tylko przypuszczenia.

Spytajmy: kto?

Leszek J., od dłuższego czasu stara się ułożyć sobie życie od nowa, ale bardzo kocha obie dziewczynki. Rozstaje się z żoną, stara się jednak każdą chwilę spędzić z dziećmi. To - choć niechętnie - przyznaje nawet brat zamordowanej Grzegorz Głowacki. Na Leszka mają wskazywać niektóre ślady. Chociażby fakt, że po odkryciu tragedii, w mieszkaniu jego rodziców w Hamburgu policjanci znaleźli biżuterię jego zamordowanej żony. Ale na usta ciśnie się pytanie: czy nie prościej by było, gdyby rozwiódł się z Beatą J.?
Rafał J., od kilku lat opiekujący się gospodarstwem wraz ze swoją konkubiną Beatą B. Przedstawiał się w pewnych kręgach towarzyskich jako współwłaściciel gospodarstwa. Chciał zapewne imponować znajomym, gdy tymczasem tonął w długach spowodowanych m.in. niepłaceniem alimentów.
A może Andrzej K. - sprzedawca pamiątek, który wynajmował kwaterę w gospodarstwie. On przyznał się do zabicia matki i starszej córki. Podobno w śledztwie nie odzywa się za wiele. Jest przerażony tym, co zrobił i tym, co go może spotkać?
Kilka dni temu dołączyła do nich Beata B. Prokurator zarzuca jej, że nie udzieliła pomocy dziewczynkom. - To prawda - przyznaje kobieta. Wiedziała, że feralnego dnia w domu w Chłopach dzieje się coś złego. Słyszała jakieś odgłosy. Czuła, że w powietrzu wisi coś potwornego. Zapewne nie była to tylko kobieca intuicja. Zobaczyła Laurę w drzwiach. Czy wiedziała, że jej matka i starsza siostra już nie żyją? Nie zaopiekowała się Laurą!
Milczała przez wiele miesięcy. W końcu nie wytrzymała.

Po co?

Mordowano już dosłownie dla paru groszy! A w przypadku tej zbrodni bez wątpienia mamy do czynienia z większym zyskiem. Zamordowana kobieta miała biżuterię i gotówkę. Te wszystkie rzeczy dozorca domu Rafał J. po dokonaniu zbrodni przeniósł do swojego pokoju. Jego konkubina to widziała. Nie zastanowiło jej, skąd? Umorzenie długów wynikających z nierzetelnego rozliczenia się za prowadzenie gospodarstwa też można nazwać zyskiem.
Andrzej K. miał wziąć auto - renaulta espace - warte kilkanaście tysięcy złotych.
Leszka J. mogły skusić pieniądze i dziedziczenie wspólnego majątku? Wątpliwe. Tylko on był ubezpieczony na życie i on utrzymywał dom. Może więc szansa na nowe życie?
Prokuratura zapewnia, że odpowiedzi na wiele pytań zawarte będą w akcie oskarżenia. Wszystko wyjaśni zaś proces.

Rozmowa z Leszkiem J., któremu prokuratura zarzuca zlecenie zabójstwa żony i dzieci - w Magazynie "Głosu Pomorza" na stronie 7.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza