Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bezinteresownie oddał szpik na rzecz Amerykanina, którego pewnie nigdy nie pozna [WIDEO]

Zbigniew Marecki
Gdy leżałem w szpitalu razem z chorymi, zdałem sobie sprawę, że przez oddanie szpiku mogę komuś uratować życie – mówi słupszczanin Marcin Uganowski, który przed niespełna 2 miesiącami poddał się zabiegowi pobrania szpiku z kości biodrowej. Dopiero za 9 miesięcy od zabiegu dowie się, czy przyjął się w ciele biorcy i przywrócił mu zdrowie.

Na pomysł, aby zapisać się bazie potencjalnych dawców, wpadła jego narzeczona Paulina Kowalska. Właściwie to ona namówiła go, aby złożył wniosek na stronie Fundacji DKMS i otrzymał pakiet rejestracyjny do bazy potencjalnych dawców szpiku. Szybko go odesłał, a po kilkunastu dniach dostał kartę informującą, że jest w bazie potencjalnych dawców. Potem mijały miesiące i lata, kiedy zapominał o swojej deklaracji. W styczniu 2020 roku przypomniał mu o niej telefon z Warszawy, gdy razem z narzeczoną Pauliną wracali ze wspólnego weekendu.

- Czy jest pan jeszcze zainteresowany oddaniem szpiku? – usłyszał, gdy odebrał telefon. Był, więc dano mu jeszcze kilka dni na zastanowienie, a potem zaproszono na pobranie krwi do słupskiego Salusa. Wszystko odbyło się sprawnie i w terminie, który mu najlepiej pasował.

Po półtora tygodnia dowiedział się, że wszystkie wymagane parametry są zgodne z ewentualnym biorcą. Znowu więc zapytano go, czy się nie wycofuje, bo w jego przypadku szpik będzie pobierany poprzez nakłucie kości biodrowej.

- Alternatywną metodą jest pobranie materiału z krwi obwodowej, ale lekarz prowadzący biorcę zdecydował, że w tym przypadku należy szpik pobrać z kości biodrowej. Jak się dowiedziałem, tak podobno częściej postępuje się w przypadku młodszych osób chorujących na białaczkę – dodaje pan Marcin. On się nie wycofał, choć podobno wiele osób tak robi, gdy się dowiadują, że pobranie szpiku z kości wiąże się z narkozą i intubowaniem, czyli oddychaniem przy pomocy rurki w trakcie zabiegu.
W jego przypadku zabieg odbył się w Centrum Onkologii w Gliwicach. Zanim do niego doszło, przeszedł kilka specjalistycznych badań. Wykonano mu m.in. USG, prześwietlenie oraz autotransfuzję krwi, czyli pobrano mu ok. pół litra krwi, aby po zabiegu pobrania szpiku ponownie mu ją wtłoczyć, żeby osłabiony organizm poczuł nową energię i zaczął szybciej produkcję brakującego szpiku.

Na sam zabieg pojechał z narzeczoną. Zamieszkali w hotelu w pobliżu szpitala. – Bardzo się denerwowałam, gdy Marcin poszedł do szpitala na zabieg, bo zawsze jest pewna doza niepewności – mówi pani Paulina.
-Na sali leżałem z chorymi na białaczkę. Nasłuchałem się różnych opowieści, widziałem cierpiących ludzi i zdałem sobie sprawę, jakie mam szczęście, że mnie ich choroby ominęły. Dlatego byłem pewny, że dobrze robię, że postanowiłem oddać szpik – nie ukrywa pan Marcin.

W dniu zabiegu w szpitalu obudzono go już ok. 5 rano, rozpoczęły się przygotowania do zabiegu. Sam zabieg trwał ok.1,5 godziny . W czasie zabiegu leżał na brzuchu, materiał pobierany był z talerza kości biodrowej przy użyciu dwóch igieł. Przy ich pomocy pobrano ok. 1 litra szpiku.

- Gdy się obudziłem poczułem ból,ale szybko dostałem leki przeciwbólowe i osocze z pobranej wcześniej krwi. Na stoliku obok łóżka zobaczyłem legitymację dawcy i małą odznakę. Ok. godziny 14 już mogłem zadzwonić do Pauliny, aby ją uspokoić. Odpisałem także na sms-y, które dostałem od rodziny. Następnego dnia rano lekarz powiedział mi w tajemnicy, że mój szpik już leci do biorcy, ponieważ nic więcej zdradzić mi nie mógł. Poprosiłem, aby mnie szybko wypisano, bo jeszcze tego samego dnia chciałem wrócić samochodem do domu. Jak zakładałem buty, to szybko poczułem zmęczenie, ale gdy wsiadłem do samochodu z Pauliną przy boku, to przyjechaliśmy do Słupska bez problemu – wspomina pan Marcin.

O biorcy wie tylko tyle, że jest Amerykaninem w wieku od 10 do 19 lat, choć raczej młodszym, bo – jak usłyszał od personelu szpitala,metoda ta skierowana jest głównie do pomocy młodszym pacjentom( ilość szpiku konieczna do pobrania zależy od masy ciala dawcy i biorcy, grupy krwi itp.). Wie, że istnieje niebezpieczeństwo, że szpik może się nie przyjąć w ciele biorcy. Już zadeklarował, że gdyby trzeba było powtórzyć zabieg, to jest to gotów zrobić.

– Za drugim razem prawdopodobnie byłoby jednak łatwiej, bo wtedy materiał byłby pobierany z krwi. Cała procedura trwa podobno ok. 5 godzin – dodaje. Właściwie to nie jest ciekaw, komu pomógł uratować życie, ale jeśli biorca się odezwie, to będzie mu bardzo miło. Na razie lubi patrzeć na ceramiczną figurkę i pisemne podziękowania, które otrzymał od Fundacji DKMS. Gratulacje odebrał już także w Plasmecie w Widzinie, gdzie pracuje na co dzień. Jan Czechowicz, właściciel firmy nie ukrywa dumy, że wśród jego pracowników jest człowiek, który tak bezinteresownie postanowił pomóc obcemu człowiekowi.

Tymczasem pan Marcin czuje się już bardzo dobrze, bo gdy od zabiegu minęło 1,5 tygodnia, to przestał odczuwać zmęczenie. Niedługo przejdzie pierwsze z obowiązkowych badań kontrolnych. Potem przez 9 lat będzie je co roku powtarzał. – Zdecydowałem się opowiedzieć, jak wyglądało pobranie szpiku w moim przypadku, bo myślę, że wiele osób z obawy albo niewiedzy nie decyduje się na to, aby pomóc innym – uważa.

Przypomnijmy: Potencjalny dawca szpiku to człowiek, który jest w stanie oddać cząstkę siebie innej, potrzebującej osobie. Rejestracji do bazy można dokonać jedynie wtedy, gdy nie istnieją żadne medyczne przeciwwskazania. Mówi się o tym, że dawcą szpiku może zostać każda zdrowa osoba, będąca między 18. a 55. rokiem życia. Musi ona ważyć nie mniej niż 50 kg, a jej BMI nie może przekraczać 40.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza