Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bezpieczeństwo na Motławie. Polski Hak nie jest dla „niedzielnych” wodniaków

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Motława stała się bardzo zatłoczona.
Motława stała się bardzo zatłoczona. Jakub Steinborn
Woda jest dla każdego, ale dziś warunki żeglugowe na Motławie są bardzo trudne. Rzeka stała się bardzo zatłoczona, a nie jest to spokojny staw. Bezpieczeństwo na Motławie staje się problemem, wymagającym konkretnych rozwiązań – mówi Zbigniew Ptak, doświadczony żeglarz, ekspert bezpieczeństwa jachtowego.

Do kolizji wycieczkowego statku „Lew”, stylizowanego na żaglowy galeon z motorówką doszło w niedzielę kończącą majowy weekend na Motławie, w rejonie tzw. Polskiego Haka. Dwie osoby wypadły za burtę, ale zostały podjęte z wody. Okoliczności wypadku bada Kapitanat Portu Gdańsk. W październiku ubiegłego roku wydarzył się jeden z najtragiczniejszych wypadków żeglugowych ostatnich lat. Po wywrotce tzw. galara, płaskodennej łodzi, spowodowanej prawdopodobnie strumieniem wywołanym przez śrubę statku, utonęły trzy osoby. To nie wszystko. W lipcu 2021 r. doszło do zderzenia innego, stylizowanego na galeon wycieczkowca („Czarnej Perły”) z pogłębiarką. Jak się okazało, sternik i mechanik służący tamtego dnia na „Czarnej Perle” byli nietrzeźwi (usłyszeli wyroki).

Wypadki na Motławie. "Woda nie jest dla każdego"

Zaznaczmy, na Motławie trwa od kilku lat intensywny rozwój żeglugi jachtowej i rekreacyjnej. Rzeka, co widać zwłaszcza w czasie słonecznych weekendów, staje się zatłoczona.

Zdaniem Zbigniewa Ptaka, doświadczonego żeglarza, znawcy przepisów bezpieczeństwa żeglugi, zbyt duża liczba, zwłaszcza najmniejszych jednostek sprawia, że rośnie zagrożenie wypadkami.

- Woda jest dla każdego. Rozwój turystyki i rekreacji wodniackiej niezmiernie mnie cieszy i był od lat oczekiwany. Natomiast bezwzględnie zatłoczenie Motławy jest poważnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa użytkowników. Potrzebna jest edukacja wodniacka, użytkownicy wszelkiego rodzaju jednostek, nawet tych najmniejszych kajaków, rowerów wodnych itd. muszą mieć odpowiednie umiejętności i doświadczenie – tłumaczy Zbigniew Ptak.

CZYTAJ TEŻ: Kolizja Galeonu Lew z motorówką na Motławie. Trwa akcja ratownicza

Żeglarz dodaje też, że doraźnym rozwiązaniem powinny być większe kontrole policji na Motławie i ograniczenie akwenu rzeki dostępnego dla „niedzielnych” użytkowników sprzętu pływającego, np. na mocy decyzji zarządcy tej drogi wodnej (Kapitanat Portu w Gdańsku – podlegający Urzędowi Morskiemu w Gdyni).

- W żadnym razie nie chodzi mi o zamknięcie Motławy dla wodniaków. Natomiast bez wąpienia „niedzielnych” wodniaków nie powinno być na Polskim Haku i na akwenach portowych. Obecna sytuacja jest bardzo poważna. Wymaga doraźnych działań, bo inaczej będziemy mieli kolejne wypadki – tłumaczy Zbigniew Ptak.

Zacząć należy od nałożenia kapoka

O bezpieczeństwie żeglugi na Motławie rozmawiamy ze Zbigniewem Ptakiem.

Czy na Motławie jest za dużo jednostek pływających?

Nie chcę ujmować tej sprawy w ten sposób. Woda jest dla każdego. Długo walczyliśmy w Polsce o rozwój turystki wodniackiej, żeglarstwa, infrastruktury żeglarskiej. Jednostek pływających jest rzeczywiście coraz więcej, nie tylko na Motławie, ale też np. na szlakach Pętli Żuławskiej. Polacy kupują jachty, motorówki, pływają, spędzają na wodzie urlopy. Jest też coraz więcej marin, portów, wypożyczalni sprzętu. Natomiast im więcej jednostek na wodzie, to statystycznie rośnie zagrożenie niebezpiecznymi sytuacjami. Zwłaszcza, że duża grupa z nich to jednostki bardzo małe, kajaki, rowery wodne, niewielkie jednostki silnikowe, stylizowane na samochody, kaczki itd. Pamiętajmy, Motława to nie jest spokojny akwen: staw czy jeziorko. Pływają po niej profesjonalne, duże, napędzane śrubami jednostki, zwłaszcza za Polskim Hakiem. A zatłoczenie powoduje, że warunki robią się bardzo trudne. Tworzą się fale, prądy mogące wywrócić mniejsze jednostki.

Każdy może wypożyczyć kajak, niewielką motorówkę. Potrzebujemy zwiększenia edukacji w sprawie bezpieczeństwa na wodzie?

Bez dwóch zdań. Kiedyś na wodę „szli” ludzie, którzy musieli mieć patenty, a te wymagały kilkumiesiecznych szkolen, praktyki, doświadczenia, które zdobywało się pod okiem doświadczonego instruktora. Dziś niektóre patenty robi się w zaledwie kilka godzin… Czy ktoś po takim szkoleniu może wiedzieć, że bardzo silny prąd wytworzony przez śrubę przepływającego statku może być niewidoczny? Ale kiedy uderzy, to nawet większej motorówce sprawić może problemy. Absolutne podstawy, to nałożenie kamizelek asekuracyjnych przed rejsem. W kapoku, nawet jeśli ktoś wypadnie za burtę, trochę się zmoczy, ale życie ocali. Inna sprawa – w ruchu na rzece każdy pilnuje swojej strony, jak na drodze lądowej, płynie się „gęsiego”. Tymczasem widać często, że ludzie w „kaczuszkach”, „samochodzikach” wykonują jakieś dziwne manewry, chcąc np. podpłynąć do nabrzeża, gdzie stoją ich znajomi, zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie. Wielu z nich ma np. jedzenie w ręku, a jak wspominałem, żegluga po Motławie potrafi być bardzo trudna… Inna sprawa to przekraczanie prędkości przez kierujących motorówkami czy skuterami wodnymi.

ZOBACZ TAKŻE: Tragedia na Kanale Kaszubskim. Prokuratura czeka na opinię w sprawie przyczyn śmierci kobiety w ciąży

Jak to ograniczyć? To jest wbrew pozorom poważny problem. Wiele osób ze środowiska żeglarskiego się nad tym zastanawia. Nie ma łatwej drogi, łatwej odpowiedzi, bo jak mówiłem, nikt nie chce ograniczyć rozwoju turystyki jachtowej. Zakazywać niczego nie chcemy. Zwiedzanie Gdańska od strony wody to coś niesamowitego. Ale coś zrobić trzeba, bo będą kolejne wypadki. Kamizelki asekuracyjne są koniecznością. Apeluję do właścicieli wypożyczalni sprzętu o restrykcyjne przestrzeganie tej kwestii, by uczulali na konieczność właściwego ubrania kapoka przez korzystających z ich sprzętu. Do wszystkich apeluję także o zdobywanie stosownego doświadczenia żeglarskiego. Wydaje mi się, że dobrym pomysłem mogłoby być zwiększanie liczby patroli policji na Motławie. I rzecz najważniejsza - moim zdaniem, najmniejsze jednostki pływające, np. kajaki czy rowery wodne, nie powinny wypływać zbyt daleko. Motława nie jest tak naprawdę dla niedzielnego wodniaka odpowiednim akwenem. Małych jednostek nie powinno być już na wysokości Polskiego Haka, a już na pewno nie powinno ich być na akwenach portowych. Wydaje mi się, że nie unikniemy tego rodzaju ograniczenia Motławy dla rekreacyjnych jednostek.

Przez Polski Hak i Zakręt Pięciu Gwizdków wiedzie tor do wyjścia z portu.

Profesjonalni wodniacy, żeglarze na jachtach, łodziach motorowych jak najbardziej mogą tamtędy pływać. Natomiast żadnego z tych zawodowców nie zobaczysz na Polskim Haku na jakimś „pływadle”. Oni wiedzą, że jest to niebezpieczne, że pływają tam duże, silne statki. Dlatego konieczne są działania, o których mówiłem wcześniej. W Holandii pływają rekreacyjne jednostki w portach i wypadków nie ma. Natomiast tam jest bardzo wysoka kultura wodniacka, wynikająca z wieloletniej tradycji. Chciałbym, żebyśmy podążali drogą Holendrów w tej kwestii.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Bezpieczeństwo na Motławie. Polski Hak nie jest dla „niedzielnych” wodniaków - Dziennik Bałtycki

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza