Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Blog FPP. Wieczór trzeci - Młodość rządzi, to był koncert jak marzenie

Anna Czerny Marecka
Nam, melomanom, ten koncert się po prostu należał. Wspaniała nagroda dla tych, którzy przychodzą na Festiwal Pianistyki Polskiej nie dla blichtru i znanych nazwisk, czyli przede wszystkim na inaugurację i finał, tylko dla czystej muzyki. Trzeci wieczór 53. FPP zapamiętam na długo za sprawą dwóch młodych pianistów - Tomasza Rittera i Jakuba Kuszlika. Wystąpili w koncercie zatytułowanym "Salon laureatów", gdyż wcześniej zaistnieli na Estradzie Młodych.

Tomasz Ritter wystąpił na niej bodajże siedem lat temu. Ja zapamiętałam go jednak z I Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego na Instrumentach Historycznych (wrzesień 2018 rok). Bardzo szybko to za niego trzymałam kciuki, wierząc mocno, że wygra. Te same przeczucia, jak dowiedziałam się na poniedziałkowym recitalu FPP, towarzyszyły pani Janinie Tatarskiej, żonie profesora Andrzeja Tatarskiego, obok których siedziałam. No i Ritter zwyciężył w pięknym stylu. Jestem przekonana, że doświadczenie zdobyte podczas gry na starych fortepianach zaowocowało - współczesny festiwalowy Steinway brzmiał pod palcami młodego pianisty przepięknie. Ritter wydobywał z niego wszystko, co najlepsze. - Anka, widziałaś? Jego palce fruwały nad klawiaturą! - mówiła mi w przerwie rozgorączkowana Małgorzata Lenart

Zagrał dwa cudne utwory - Roberta Schumanna Fantasiestucke op. 12 i Chopina III Sonatę fortepianową h-moll. O pierwszym z nich wspaniale opowiadał prowadzący wieczór Jan Popis, dyrektor artystyczny FPP. To dzieło programowe, czyli muzyka z treścią. Schuman sam siebie określał jako muzyka i poetę, a w tym utworze dyskurs prowadzą ze sobą dwie postaci o różnych osobowościach i temperamencie - porywczy Florest i liryczny Euzebiusz, mamy więc przeplatanie się skrajnie różnych nastrojów. Jedną z opowieści zawartych w tym utworze jest mit o nieszczęśliwej miłości Hero i Leandra. Ostatnia część zaczyna się dzwonami weselnymi, a kończy żałobnymi. O tym słowami opowiadał Jan Popis, a Ritter - dźwiękami.

Na sonatę Chopina czekałam szczególnie, bo kocham ten utwór i był okres, kiedy słuchałam go godzinami w różnych wykonaniach, zwłaszcza czwartą część - Finale. Presto non tanto. Tym razem równie piękna, wręcz zapierająca dech w piersiach, wydała mi się część trzecia - Largo. Dla mnie to wykonanie było idealne.

Tomasz Ritter ma w sobie młodzieńczą pasję i świeżość, ale jednocześnie pewność siebie, mądrość i szlachetność, które zwykle nabywa się z wiekiem i doświadczeniem, a on chyba po prostu taki się urodził. Jest w jego graniu szczerość, a wspaniała technika nie służy popisom wirtuozowskim, lecz oddaniu muzycznego piękna. Oklaski publiczności były gorące i długo nie milkły. Słupsk potrafi docenić prawdziwy talent.

W zasadzie na ten wieczór miałam już dość emocji i wzruszeń, więc z niepokojem czekałam na drugą część, obawiając się, że nie starczy mi już melomańskiego serca dla drugiego wykonawcy. Jednak serce chyba mam pojemne, a Jakub Kuszlik już pierwszymi dźwiękami przekonał mnie, i nie tylko mnie, że poradzi sobie i sprosta zadaniu. A było ono niełatwe nie tylko dlatego, że wystąpił po fantastycznym koledze, ale i z tego powodu, że jego program składał się z utworów rzadziej w Słupsku wykonywanych.

Młody artysta o wyglądzie dziewiętnastowiecznego wirtuoza (to za sprawą bujnych ciemnych loków, które w czasie gry powiewały, zakrywając i odkrywając twarz) zagrał Bacha-Busoniego chorał "Nun komm der Heiden Heiland", Schumanna Kreislerianę op. 16 i Busoniego Wariacje i fugę op. 22 na temat Preludium c-moll Chopina.

I znów przyszło zadziwienie, że ktoś tak młody daje interpretację dojrzałą i świeżą zarazem. Szaleństwo i nieprzewidywalność Schumanna Jakub Kuszlik zawarł w perfekcyjnie kontrolowanej formie. Podziwiałam też spójność i logikę wielowątkowego, oryginalnego dzieła Busoniego. Kuszlik grał świadomy tego, co chce przekazać, a technicznie ma wszelkie możliwości, żeby swoje interpretacyjne marzenia i zamiary zrealizować. I żeby zrozumiała je publiczność, która odpłaciła za te wszystkie wspaniałości gorącą owacją.

Garderoba po występach młodych pianistów była świadkiem wielu pochwał i podziękowań kierowanych do nich przez melomanów i profesorów. Wśród osób, które chciały osobiście wyrazić uznanie, widziałam emerytowanego księdza Jana Giriatowicza, który - wyraźnie wzruszony - pobłogosławił artystom. Te obrazki z garderoby dopełniły ten wieczór. Jeden z piękniejszych, jakie przeżyłam dotychczas podczas festiwali.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Debata prezydencka o Gdyni. Aleksandra Kosiorek versus Tadeusz Szemiot

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza