Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Błotny drapieżnik - test "Głosu" Szuki Gand Vtara 2.0 tdi

Ireneusz Wojtkiewicz
Suzuki Grand Vitara mimo upływu lat zachowuje ładną sylwetkę podwyższonego kombi
Suzuki Grand Vitara mimo upływu lat zachowuje ładną sylwetkę podwyższonego kombi Fot: Ireneusz Wojtkiewicz
Jest pan pierwszym polskim dziennikarzem testującym Grand Vitarę z nowym, dwulitrowym silnikiem TDI - uprzedza przedstawiciel Suzuki Motor Poland. - Właśnie wydostałem się stamtąd, gdzie można sfilmować od nowa "Bazę ludzi umarłych" - odpowiadam

Nadwozie ocieka wodą i błotem, którego głębokość przekraczała pół metra. Nie mogę się nadziwić, że auto o własnych siłach wywiozło mnie z tej opresji. Grand Vitara to raczej auto terenowo-rekreacyjne rodzaju SUV (Sport Utility Vehicle, czyli sportowy samochód codziennego użytku).
Zdaniem autoryzowanego dilera Suzuki Aleksandra Winiarczyka z Siemianic koło Słupska, który sprowadził to auto do przetestowania, Grand Vitara zdumiewa swą dzielnością terenową. Bo z wyglądu przypomina ładne, podwyższone kombi, lecz nawozie kryje typowe dla samochodów terenowych rozwiązania konstrukcyjne. Karoseria jest mocowana na sztywnej ramie, typowe dla "terenówek" są też mocowanie karoserii na sztywnej ramie, sztywny most z tyłu oraz stały napęd tylny i przekładnia dołączająca napęd na koła przednie. Nietypowe dla prawdziwych "łazików", lecz za to bardzo podnoszące komfort jazdy, jest niezależne zawieszenie przednich kół.
Większość rozwiązań konstrukcyjnych jest znanych z poprzedniego modelu Vitary, który zadebiutował na rynku w 1988 roku. Okazały się na tyle trwałe, że służą dobrze również drugiej wersji Vitary, która pojawiła się na rynku w 1998 roku. Jej linia nadwozia jest na tyle udana, że nie wymaga jeszcze zmian. Jakość wykonania wystawia jak najlepsze świadectwo japońskim producentom (na dalekowschodni rynek Grand Vitara trafia pod nazwą Escudo) oraz kanadyjskim (w Kanadzie to auto ma nazwę Chevrolet Tracer). Wzmocniłbym tylko przedni spojler, bo wygląda na zbyt delikatny w tym wszędobylskim aucie.

Wnętrze: jak w limuzynie

dobrej klasy, gdzie gustowny wystrój i świetna jakość materiałów wykończeniowych sprawiają, że jest wygodnie i przytulnie. Ergonomia kabiny, a zwłaszcza kokpitu kierowcy, jest wzorowa - wszystko jest poręczne, praktyczne i nawet miłe w dotyku. Deska rozdzielcza wprawdzie nie jest nowoczesna, zwłaszcza w górnej części środkowej konsoli, lecz za to jest czytelna i łatwa w obsłudze.

Mechanika: najlepiej się sprawdza

w dosyć ciężkich warunkach terenowych. Tych samych, w jakich wypróbowałem już dzielność kilkunastu samochodów terenowo-osobowych.
Grand Vitara nadspodziewanie łatwo radzi sobie z prawie 30-kilometrową trasą ze Słupska nad Bałtyk. Nie ma tu ani kilometra asfaltu, natomiast są dukty, drogi polne, piach, błoto i głębokie kałuże. Nie trzeba dołączać napędu na przednie koła. Natomiast włączam go przezornie przed "atakiem" zbocza o ponad 70-procentowym nachyleniu. "Jedynka" okazuje się zbyt mocna i powolna, szczyt osiągam łatwo na drugim biegu.
Na stromym podjeździe w zakolu Słupi pod Bydlinem, gdzie śródleśna droga przypomina czołgowisko, tył Vitary zaczyna niebezpiecznie znosić. Chyba trochę za późno włączam napęd na 4 koła, bo niewiele pomaga, auto staje w głębokim błocie jak wryte. Iście bieszczadzki krajobraz. Za późno już na wycofanie się, nijak wysiąść, by szukać pomocy, więc próbuję tzw. "kołyski"; wolniutko kilkanaście razy ruszam do tyłu i do przodu tak, by nie pogłębić kołami kolein. Potem minimalna zmiana kursu i płynne, ale też mocne naciśnięcie na pedał gazu. Z góry widać, że wyjazd z tej pułapki teoretycznie był niemożliwy. Łatwość operowania przekładniami oraz efektywne i precyzyjne wspomaganie kierownicy okazały się w tej sytuacji zbawienne. Przyszłym użytkownikom Grand Vitary trzeba wiedzieć, że zmiany napędu można dokonać podczas jazdy z prędkością do 100 km/h. A poza tym, taplanie się w błocie i inne wyczyny na wertepach nie skutkują skokowo dużym zużyciem paliwa.

Komfort: żadnej siermiężności

czy spartańskich, charakterystycznych dla typowych "terenówek", warunków podróżowania. Wygodniej jest nawet niż w wielu autach osobowych, znakomicie działa amortyzacja, do wnętrza nie dobiega hałas pracy silnika wysokoprężnego. Tylko przy niższych obrotach słychać odgłosy tzw. klawiatury "ropniaka". Da mankamentów trzeba jednak zaliczyć dosyć niepomysłowe zagospodarowanie przestrzeni między przednimi fotelami. Przydałby się tam podłokietnik ze schowkiem, który jest z tyłu i kierowca ma tam kłopotliwy dostęp.

Bezpieczeństwo: godne zaufania

pod warunkiem, że użytkownik nie będzie zbytnio przeceniał możliwości swoich i samochodu, zwłaszcza w jeździe terenowej. Producent wzmocnił i usztywnił nadwozie, wyposażył samochód w wiele elementów bezpieczeństwa czynnego i biernego, co oprócz walorów trakcyjnych pozwala zaufać temu pojazdowi. Ale druga strona medalu, to niemały koszt tego auta, którego po prosu aż żal gnębić na bezdrożach. Natomiast na szosach... też nie daje się swym rywalom.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza