Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bociek Waluś nie odleciał. W Objeździe jest atrakcją (wideo)

Monika Zacharzewska [email protected]
Bociek Waluś w piątek przed południem czekał na dzwonek w szkole w Objeździe i na smakołyki od dzieci
Bociek Waluś w piątek przed południem czekał na dzwonek w szkole w Objeździe i na smakołyki od dzieci Krzysztof Piotrkowski
Rodzice i rodzeństwo Walusia odlecieli już we wrześniu. On sam został w Objeździe. Przed dzwonkiem podchodzi pod szkołę i czeka na kanapki. A gospodarzom, u których mieszka, przyniósł wyczekiwaną wnuczkę.

O boćku Walusiu, który odwiedza osiedle w Objeździe (gm. Ustka), poinformował nas Tadeusz Goworek. - Co rano, wychodząc z psem na spacer, przynoszę mu na śniadanie rybki lub kurze wątróbki - mówi mężczyzna. - Waluś tu nikogo się nie boi. Spaceruje między blokami, z ulicy schodzi przed samochodami.

Wczoraj przed południem przechadzał się akurat przed bramą szkoły. - On cwany jest, wie, że o 12 jest dzwonek i dzieci wychodzą z lekcji. Zawsze któreś mu jakiś smakołyk rzuci - mówi pan Tadeusz, który martwi się o los boćka, który nie odleciał z rodziną we wrześniu do ciepłych krajów. - Jeśli nikt się nim nie zajmie, zginie tu bidulek.

Na szczęście Waluś ma opiekunów. I to doświadczonych. To państwo Nowakowscy. Na ich posesji stoi słup z jedynym we wsi bocianim gniazdem. Ustawili go 15 lat temu i już po 15 minutach wylądował na nim pierwszy bociek. Od tamtej pory pojawiają się rokrocznie.

Zobacz także: Drzewo z bocianim gniazdem nie zostanie ścięte

- To moja żona Janina jest boćkową opiekunką. Notuje w zeszycie, kiedy przylatują, kiedy wykluwają się młode, kiedy odlatują - mówi pan Nowakowski. - Ona namówiła nas, by zamontować na słupie kamerkę i teraz w telewizorze w domu obserwujemy, co dzieje się w gnieździe. Przez ostatnie trzy lata pań­stwo Nowakowscy mieli w zagrodzie boćkowe przedszkole, bo dorosłe ptaki wyrzucały małe z gniazda. Te spadały przez drzewa na klatkę dla kur i przeżywały. Gospodarze je odratowywali, karmili, pielęgnowali. Tylko że dotąd wszyscy podopieczni odlatywali o czasie wraz z bocianimi kompanami. A Waluś został. - Karmimy go rybkami. Do gniazda nie wchodzi, na dach domu wlatuje i tam śpi - mówi pan Nowakowski.

- Jeśli żadna służba się nim nie zajmie, a szczerze mówiąc, nikt się nie kwapi, przezimuje u nas, w kurniku. Bociany, o które dbają pań­stwo Nowakowscy, potrafią się odwdzięczyć. - 10 lat czekaliśmy na wnuka i udało się. Przyniosły nam wnuczkę - mówi zadowolony gospodarz.

Ornitolodzy przyznają, że w cieplejszych rejonach Polski, na zachodzie zdarzają się bociany, które zostają na zimę. Jeśli jednak rodzice Walusia wyrzucili z gniazda, to musieli mieć powód. Instynkt podpowiadał im, że np. choruje. Dlatego ptaka trzeba uważnie obserwować i nie zbliżać się do niego za bardzo.

- Ja odradzałbym też próby łapania w celu przewiezienia do jakiegoś schroniska czy ZOO, bo zarzucając na niego siatkę i przytrzymując go, można mu zrobić krzywdę - mówi Marek Ziół­kowski, ornitolog ze Słupska. - Ja myślę, że należy zostawić go w spokoju i życzyć, żeby przetrwał zimę. Jeśli ludzie go dokarmiają, ma szansę. Choć nie wiadomo, czy w przyszłym roku taki ptak będzie np. umiał znaleźć partnerkę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza