Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bójka z koszykarzami AZS Koszalin w klubie Kreślarnia

(jak, mas), gk24.pl
Javier Mojica uciekł z klubu, kiedy doszło do zamieszania.
Javier Mojica uciekł z klubu, kiedy doszło do zamieszania.
W nocy ze środy na czwartek, trójka koszykarzy AZS Koszalin wybrała się do klubu "Kreślarnia". Nocna eskapada zakończyła się szarpaniną z ochroną lokalu.

Koszykarze wrócili z wyjazdowego meczu w Kwidzynie około godziny 1.30. Łukasz Grys, Łukasz Diduszko i Javier Mojica zamiast do łóżek, trafili do popularnej "Kreski".

Jak sami twierdzili, spędzili w lokalu około godziny. Z wersji przedstawionej kierownictwu AZS przez zawodników wynika, że pewnym momencie doszło do słownych utarczek pomiędzy nimi, a dwiema bawiącymi się w lokalu młodymi kobietami (nasi informatorzy twierdzili, że jedna z nich obrażała Portorykańczyka).
Chwilę później dość zdecydowanie do akcji miała wkroczyć ochrona lokalu. Mojica uciekł z klubu. Mniej szczęścia miał Grys, który został wyprowadzony z lokalu.

Zawodnik miał zostać przewrócony i skopany przez trzy osoby. 21-letni koszykarz wyszedł z tego z ogólnymi obrażeniami (podbite oko, zadrapania na czole, siniaki). Nie były one najwidoczniej aż tak groźne, bo stawił się na czwartkowym treningu zespołu, podobnie jak dwaj pozostali uczestnicy zdarzenia.
W piątek przedstawiciele AZS spotkali się z kierownictwem "Kreślarni". - Zajście zostało wyjaśnione. Mogę powiedzieć tylko, że nikt do nikogo nie rości pretensji - powiedział kierownik zespołu AZS, Marcin Kozak. Dodajmy, że koszykarze AZS w ten weekend nie rozgrywają meczu ligowego. Wszyscy zawodnicy - w tym uczestnicy zajścia - otrzymali po trzy dni wolnego i wczoraj byli nieuchwytni.

Nieco inaczej sprawę przedstawiają pracownicy klubu studenckiego. - Według naszych ustaleń osobą, która była prowodyrem konfliktu, był zawodnik AZS - mówi Krzysztof Głowacki z "Kreślarni". - Jedna z dziewcząt poprosiła o pomoc ochronę. Twierdziła, że jeden z tych z AZS nachalnie przystawia się do jej koleżanki.

Ochroniarz zwrócił mu uwagę, a wtedy tamten zamachnął się butelką w jego stronę. Ochroniarz wyprowadził więc delikwenta z lokalu i na tym interwencja się zakończyła. A jeżeli któryś z naszych klientów zna inną wersję wydarzeń, to mamy prośbę, by zgłosił się do kierownictwa klubu i wyjaśnił sprawę.

Sprawdzaliśmy w komendzie policji - tam nie wpłynęło żadne zawiadomienie o pobiciu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza