Wreszcie ktoś odszedł od publicystycznej nawalanki w stylu antyklerykalnym, a zajął się tematem o wiele ciekawszym, bo moim zdaniem film Komasy to próba analizy specyfiki życia społeczno - religijnego Polski prowincjonalnej z perspektywy podkarpackiego miasteczka, w którym pojawia się obce ciało - Daniel, młody chłopak z poprawczaka, który spełnia tam swoje marzenia i pod nieobecność proboszcza wciela się w rolę wędrownego księdza. To trochę pars pro toto (łac. część za całość), gdzie mała miejscowość symbolizuje całą Polskę z jej różnymi podziałami.
W praktyce ktoś nieprawdziwy i działający trochę pod wpływem intuicji i emocji staje wobec skłóconej społeczności, gdzie silniejsze są nienawiści i wzajemne uprzedzenia niż nauki wynikające z dobrej nowiny Jezusa.
W warstwie podstawowej w dużym stopniu film Komasy jest więc rodzajem naturalistycznego studium o nieco odrażającej społeczności, która jednak powoli zmienia się pod wpływem obcego, przeciwstawiającego się jej podziałom .W pewnym stopniu jest to także film o buncie młodych przeciw starym, którzy trwają we wzajemnej nienawiści.
Na koniec jest to także film o mądrości Kościoła, bo choć oszust zostaje zdemaskowany przez księdza -wychowawcę z poprawczaka, to on nie ogłasza tego przed miasteczkową społecznością, bo wtedy dobre czyny pozytywnego oszusta pewnie obróciłyby się przeciw Kościołowi , a zmiany na lepsze w miasteczkowej społeczności nie miałyby szans na utrwalenie.
Choć więc główny bohater, którego wyraziście i z talentem zagrał Bartosz Bielenia, zostaje pod koniec filmu brutalnie pobity przez nienawidzących go i przypominających zwierzęta wychowanków poprawczaka, to jednak widz pamięta, że zostanie po nim jakieś dobro, które wniósł do podkarpackiego miasteczka. Jednym słowem: w warstwie symbolicznej film pokazuje, że czasem mamy szansę zasiać dobro, choć niekoniecznie musimy sobie z tego zdawać sprawę.
To wręcz trochę zadziwiający wniosek, który wynika z tego dość brutalnego, niekiedy wręcz okrutnego, a na pewno nieoczywistego filmu. Zawdzięczany to zarówno ciekawie rozwijającemu się reżyserowi Janowi Komasie, który na swoim koncie ma już także "Sala morderców" i "Miasto '44", ale także młodemu scenarzyście Mateuszowi Pacewiczowi (podobno pracował nad scenariuszem do filmu aż 7 lat). Przed wszystkim jednak w pamięci zostaje postać Bartosza Bielenia, który ma w swojej twarzy to coś, co przykuwa uwagę widzę.
Zobacz także: Rozmowa z Danutą Rakowską, nową dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej w Słupsku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?