Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Boże Ciało w Kronice parafialnej usteckiego proboszcza księdza Wiktora Markiewicza

Bogumiła Rzeczkowska
Bogumiła Rzeczkowska
Boże Ciało w Ustce w różnych latach drugiej połowy XX wieku. Dawna trasa procesji
Boże Ciało w Ustce w różnych latach drugiej połowy XX wieku. Dawna trasa procesji Archiwum autorki
Kilkadziesiąt lat temu procesje Bożego Ciała przemierzały Ustkę inną trasą, ale władza komunistyczna nie mogła znieść widoku tysięcy ludzi i ołtarza przy banku. Było też Boże Ciało, gdy pobity ksiądz nie mógł unieść monstrancji. I Boże Ciało z dreszczykiem – gdy w czasie remontu kościoła nad głowami wiernych zawisło ogromne rusztowanie. Te historie zanotował w Kronice parafialnej ksiądz Wiktor Markiewicz, proboszcz parafii Najświętszego Zbawiciela w Ustce.

Ksiądz Wiktor Markiewicz (1908-1994) w latach 1957-1977 był proboszczem parafii Najświętszego Zbawiciela w Ustce, ale na Ziemie Zachodnie trafił wcześniej, bo w pierwszych powojennych latach był słupskim kapłanem, który zajmował się odbudową kościoła Mariackiego. Po latach, pełniąc posługę kapłańską w usteckiej parafii, dał się poznać nie tylko jako erudyta, wzorowy kapłan, przedsiębiorczy gospodarz, ale i jako ksiądz kronikarz. Spisał przedwojenne dzieje miasta, czerpiąc wiedzę z niemieckich dokumentów i źródeł historycznych, powojenne dzieje parafii i opisywał czasy, w których przyszło mu toczyć boje z władzą, która eksmitowała go z plebanii przy ulicy Żeromskiego, a pozwolenia na procesje wydawała w ostatniej chwili.

Ksiądz Wiktor Markiewicz wiele miejsca na stronach swojej księgi poświęcił uroczystościom Bożego Ciała. To szczególne święto, gdy procesja z Najświętszym Sakramentem wychodzi na ulice, Ustka zachowała w pamięci właśnie dzięki wspomnieniom proboszcza.

W latach 1947-1951 proboszczem był franciszkanin ksiądz Adam Narloch.
„Właśnie rok 1950 był rokiem, kiedy tutejszy proboszcz - ks. Narloch po trzech latach już ciężkiej i nadzwyczaj ofiarnej pracy patrzał na chlubne jej owoce, co oczywiście radowało jego serce kapłańskie, ale równocześnie w tymże czasie zaznał on też i smaku goryczy. Albowiem dwukrotnie został fizycznie znieważony. Cicho to zniósł, przed nikim się nie skarżył, choć dotkliwe musiały być te rękoczyny, skoro przez dwa tygodnie go nie widziano, a był w domu”.

Ks. Markiewicz, pisząc kronikę w latach 60., nie podaje wprost przyczyn ataków na ks. Narlocha. Do dzisiaj w rodzinach ustczan przekazywana jest historia napaści na księdza. Kapłan ten miał zwyczaj wygłaszania politycznych kazań, co nie podobało się władzy. Parafianie zapamiętali, że po jednym z takich brutalnych pobić ksiądz nie miał siły nieść monstrancji na procesji w Boże Ciało.

Oto inny zapis księdza kronikarza upamiętniający Boże Ciało w pierwszym roku po objęciu przez niego parafii:
„Dzieci w bieli było ok. 250. Szły chorągwie, feretrony, poduszki. Ustka dawno nie widziała takiego zejścia się ludzi. Było ze cztery tysiące. Ołtarze ustawiono przy krzyżu od strony ulicy Portowej, przy banku, przy ul. Kilińskiego i Placu Wolności oraz na Placu Obrońców Stalingradu - naprzeciw szkoły. Procesja wróciła do kościoła, gdzie po „Te Deum” i błogosławieństwie jeszcze na pokrzepienie ducha zaśpiewaliśmy „Boże, coś Polskę” - odnotował w Kronice Parafialnej w 1957 roku ksiądz Wiktor Markiewicz.

W tamtym czasie procesja Bożego Ciała szła dłuższą trasą – ulicą Marynarki Polskiej aż do banku, gdzie stawiano ołtarz, i skręcała w ulicę Pawła Findera, obecną Kaszubską. Z czasem proboszcz na polecenie władz musiał zmienić drogę. Odtąd procesja zaczęła z ulicy Marynarki Polskiej kierować się w ulicę Czerwonych Kosynierów. I tak jest do dzisiaj.

Na przełomie lat 50. i 60. wymaganą zgodę na zorganizowanie Bożego Ciała na ulicach miasta ustecki magistrat wydawał w ostatniej chwili. Do końca nie było wiadomo, czy procesja w ogóle wyruszy. Jednak wierni nigdy nie zawodzili. Jednym z nich był przyjaciel księdza proboszcza Józef Hoffmann (1902-1961) - powstaniec wielkopolski i śląski, mieszkaniec powojennej Ustki, prześladowany przez bezpiekę. W latach 1953-1961 pełnił on funkcję kierownika Gminnej Kasy Spółdzielczej w Ustce (dzisiejszy Bank Spółdzielczy).

Ks. prob. Wiktor Markiewicz w Kronice parafialnej pożegnał swojego przyjaciela, powstańca, człowieka o niesłychanej osobowości, szanującego innych ludzi, wspominając również jego ostatnie Boże Ciało:
„Tegoroczna kolęda dobiega końca, jak również dobiega końca piękny żywot przyjaciela wszystkich proboszczów i księży, którzy w Ustce pracowali, znanego inteligencji i ludowi, przez wszystkich szanowanego pana Józefa Hoffmanna. Tak był blisko spraw i kłopotów każdego duchownego, zwłaszcza proboszczów, że powszechnie nazywano go dziekanem. Był głęboko wierzący i praktykujący. Nie wstydził się wiary, gotów byłby raczej życie oddać niż jej się zaprzeć. I oto nastąpił wypadek, który być może przyspieszył jego zejście.

Od kilku lat w Boże Ciało stawiano ołtarz w bramie Kasy Spółdzielczej. W ubiegłym roku pomimo ostrzeżeń nieoficjalnych, kierownik Kasy nie tylko, jak po inne lata, wyraził zgodę na postawienie ołtarza, ale sam brał w tym czynny udział. „Przestępstwo” to doszło do władz wojewódzkich, a nawet do Warszawy. Były nieprzyjemności. Gdyby nie poważna jego pozycja w bankowości i wielka osobowość, byłby zdjęty z kierownictwa, albo i w ogóle stracił pracę. Ten burzliwy przebieg trwający kilka miesięcy przyspieszył zawał serca. Pojednany z Bogiem 4 lutego zasnął w Panu, by po trudach życia odpocząć. Pięciu kapłanów oraz niezliczone rzesze wiernych, a nawet niewierzących oddało ś.p. panu Hoffmannowi ostatnią przysługę, biorąc udział w jego pogrzebie. Odszedł wierny syn Kościoła, przyjaciel wszystkich i serdeczny współbrat duchowieństwa. Świetlana jego postać, mądre pouczenia, rady nie schodzą z pamięci tych, co je otrzymali. Zza grobu będzie dalej apostołował”.

14 czerwca 1965 roku, tuż przed Bożym Ciałem, rozpoczął się remont kościoła. W świątyni stanęło olbrzymie rusztowanie.
„Malowanie się rozpoczęło, a myśmy przenosili rusztowanie coraz dalej od prezbiterium – odnotował ksiądz Wiktor Markiewicz. - I szły dni, a zakłóceń w nabożeństwach nie było. Wierni stali jakby pod wysokim baldachimem zbitym z desek. Tak było w Boże Ciało i oktawę oraz w każde święto i niedzielę. Było w tym nawet coś uroczego. Szczególnie pięknie wyglądało, gdy prezbiterium przywdziane zostało w odświętną już szatę, a w całej nawie głównej postawiliśmy rusztowanie i gdy poprzez górne kondygnacje rusztowania dostrzegało się w świeżych, przyjemnych, ciepłych kolorach polichromię prezbiterium. Była to prawdziwa radość piękna”.

Wtedy uroczystość Bożego Ciała przypadała 17 czerwca. Udział wiernych był ogromny, jak to określał ksiądz „mrowie ludzi”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza