We wtorek w słupskim ratuszu zapadnie werdykt mający kolosalny wpływ na to, co będzie się działo z futbolem nad Słupią w najbliższych latach. Czy w ogóle będzie się coś działo. Komisja do Spraw Wieloletniego Planu Inwestycyjnego ma podjąć decyzję, czy wykreślony już z WPI plan budowy boiska ze sztuczną murawą przy ul. Zielonej będzie jednak wprowadzony w życie i wykonywany w latach 2010-2011.
Jeśli tak się nie stanie, oznaczać to będzie, że blisko trzyletnie starania Pawła Kryszałowicza, Wojciecha Polakowskiego, Eugeniusza Modrzejewskiego i Tomasza Zawadzkiego o lepsze losy piłki w mieście okażą się niepotrzebną rewolucją.
Słupski futbol wypchnięty w 2007 roku z 20-letniej inercji, stagnacji i aberracji, tego boiska potrzebuje jak powietrza. Jeśli ono nie powstanie, wcześniej czy później Gryf 95 wróci na miejsce prowincjonalnego, zaściankowego klubu pałętającego się po obrzeżach pomorskiej piłki.
Straci bowiem cel, perspektywę i sens działania. Tylko wychowanie własnej młodzieży (a o tym można myśleć, gdy ma się ją na czym trenować) daje gwarancję dobrego poziomu futbolu nad Słupią w przyszłości. Jeśli nie ma gdzie tego robić, wszelkie plany biorą w łeb. Obecna walka o sponsorów, o punkty w lidze, o pieniądze na bieżącą działalność straci rację bytu.
To gwałt na tym mieście i jego myśleniu o rozwoju sportu, to totalny brak odpowiedzialności za pokolenia, dla których piłka nożna to nie kolejna rubryka i ciąg liczb.
Przez ostatnie lata wiele działo się wokół zespołu Gryfa 95 grającego obecnie w Bałtyckiej III lidze. Najważniejsza nie była jednak drużyna seniorów, ale walka, by na obiektach przy ulicy Zielonej powstało boisko z pełnowymiarową sztuczną nawierzchnią, na której przez cały rok młodzież mogłaby grać i trenować. Nie tylko wtedy, gdy główna płyta stadionu jest sucha. Bo w miarę normalnie, bez ryzyka zostania kaleką można na nią wchodzić tylko od kwietnia do października, potem zamienia się w bajoro.
Wstyd 100-tysięcznego ośrodka polega na tym, że w miastach regionu zachodniopomorskiego, zdecydowanie mniejszych niż Słupsk, powstało 17 takich boisk. Przez ostatnie trzy lata. Ma taką płytę i pomorski Bytów. Słupsk pozostaje wobec nich głuchą prowincją i skamieliną. Wykreślenie z WPI budowy boiska i brak powrotu do niego to decyzja godna najbardziej betonowych władz potępianego obecnie przez wszystkich PZPN.
Gryf 95 przez ostatnie dwa lata znalazł 600 tys. zł z zewnątrz (m.in. Urząd Marszałkowski), dysponuje wkładem własnym w wysokości 40 tys. zł (ma bowiem gotowy projekt boiska ze sztuczną murawą).
1 mln 100. tys zł, było zapisane w Wieloletnim Planie Inwestycyjnym Słupska na przebudowę stadionu przy ul. Zielonej w latach 2010-2011. Miały za to powstać ogrodzenie i niepotrzebna nikomu wieża spikerska. One mogą zaczekać, te środki miały zmienić przeznaczenie i pójść na wzniesienie sztucznej płyty. Czy tak będzie?
W komisji zasiadają urzędnicy miejscy, politycy PO, PiS.
Nie będziemy czytelników "Głosu" epatować wizją młodzieży, która zamiast na boisku stanie w bramach, czy będzie brać narkotyki, to uproszczenie. W takim wielkim mieście, z ambicjami, szukającym swoich szans na promocję poprzez sport, w obliczu Euro 2012 kładzie się na łopatki najpopularniejszą w tym kraju dyscyplinę, najprostszą i mającą najdłuższe tradycje, a poza tym wzbudzającą największe emocje. To nie może przejść niezauważenie.
Prezydent Maciej Kobyliński deklarował już walkę o boisko do upadłego, czy za nim pójdą zazwyczaj skłóceni politycy z różnych partii? "Głos" będzie patrzył im na ręce.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?