Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bratki przegrywają z epidemią, bo nie ma gdzie ich sprzedać. Kłopoty branży ogrodniczej

Lucyna Talaśka-Klich
Lucyna Talaśka-Klich
Rafał Wilmański z miejscowości Zarośle (pow. grudziądzki)ma do sprzedaży m.in. 25 tysięcy bratków. Próbuje je sprzedaż po 1,20 zł za sztukę, ale nawet oferując taką cenę trudno o kupujących
Rafał Wilmański z miejscowości Zarośle (pow. grudziądzki)ma do sprzedaży m.in. 25 tysięcy bratków. Próbuje je sprzedaż po 1,20 zł za sztukę, ale nawet oferując taką cenę trudno o kupujących Nadesłane
Mają nawet po kilkadziesiąt tysięcy bratków, stokrotek, niezapominajek, prymuli i ogromne problemy z ich sprzedażą. Niektórzy jeszcze mają nadzieję na odzyskanie chociaż części poniesionych kosztów, inni twierdzą, że grozi im bankructwo.

- To jest masakra! - mówi Rafał Wilmański z miejscowości Zarośle, (gm. Rogóźno, pow. grudziądzki), który ma do sprzedaży m.in. 25 tysięcy bratków. Oferuje je po 1,20 zł za sztukę, chociaż taka cena nie gwarantuje mu nawet zwrotu kosztów produkcji.
Niedawno był na giełdzie kwiatowej w Gdańsku, próbował tam sprzedać właśnie bratki, ale i tam kupujących było niewielu. A sprzedających? - Trochę nas tam było - dodaje. - Oprócz bratków oferowali także tulipany.

Wprost z gospodarstw

Ostatnio postawił na sprzedaż wprost z gospodarstwa. - Niewielu kupujących przyjeżdżało, bo ludzie boją się koronawirusa - dodał Rafał Wilmański. - Brali niewiele, bo po dwadzieścia - trzydzieści sztuk.

Co będzie po wprowadzeniu obostrzeń (w związku z epidemią) dotyczących przemieszczania się? - Trudno powiedzieć, ale obawiam się, że to, czego nie sprzedam, będę musiał zutylizować - mówi pan Rafał.

To Cię może też zainteresować

Bez zysku i ze stratami

Inny producent kwiatów z pow. grudziądzkiego - po tym jak sprzedaż zamarła w wielu kwiaciarniach i na targowiskach - próbuje sprzedać bratki poprzez ogłoszenia w internecie po 1,50 zł za sztukę (przy zakupie min. 50 sztuk cena spada do 1,20 zł), stokrotki po 2,50 zł/szt. (przy zakupie min. 20 szt. - 2 zł), niezapominajki niebieskie po 2,50 zł (od 20 szt. po 2 zł).

Jeśli ktoś zamówi u niego towar za co najmniej 100 zł, a mieszka w Grudziądzu lub okolicy (do 10 km), to ogrodnik oferuje, że kwiatki dowiezie.

Efekt? - Sprzedaż i tak jest kiepska, ale próbujemy się ratować, a przynajmniej zminimalizować straty - mówi ogrodnik. - Bankructwo zajrzy w oczy. Bratki sprzedaję po kosztach, a mam ich do sprzedania jeszcze ponad 10 tysięcy sztuk.

I dodaje: - Nie chodzi tylko o to, że ja w tym roku nie zarobię, ale także o to, że mnie - podobnie jak wielu innych ogrodników w Polsce - nie będzie stać na inwestycje w przyszłoroczną produkcję. Bo na to potrzebuję około 40 tys. złotych!

To Cię może też zainteresować

Ogrodnik z pow. grudziądzkiego rozumie decyzje o zamykaniu targowisk. Wszak chodzi o to, by nie narażać innych. Jednak ogrodniczka z pow. żnińskiego takich decyzji nie pochwala: - Jak sprzedawaliśmy kwiaty na rynkach, to stosowaliśmy się do zaleceń i pracowaliśmy w rękawiczkach. Moim zdaniem przepisy są zbyt restrykcyjne. Do sklepu można iść po zakupy, a na rynek po kwiaty to już nie? Bez sensu! Ciężko pracujemy, dbamy o te kwiaty, inwestujemy w produkcję i teraz poniesiemy straty! Brak słów!

Potrzebna pomoc

Na razie producenci kwiatów, którzy są ubezpieczeni w KRUS, mogą liczyć na zwolnienie z opłacania składek na ubezpieczenie emerytalno-rentowe za II kwartał 2020 r. (3 miesiące).

- Oczywiście przyda się nam każda złotówka, ale zwolnienie z opłacania składek to kropla w morzu potrzeb - mówią producenci kwiatów i materiału szkółkarskiego.

– Trwają także prace nad innymi rozwiązaniami - stwierdził Jan K. Ardanowski, minister rolnictwa. - Kłopoty mają całe branże np. kwiaciarstwo i szkółkarstwo i tym producentom rolnym także będziemy chcieli dać wsparcie.

Nadzieja na lepszą sprzedaż

Pan Rafał zajmuje się także produkcją ziół i rozsady warzyw. Ma nadzieję, że w maju nie będzie już takich problemów ze sprzedażą.

Podobnie starają się myśleć także inni ogrodnicy. - My nie sprzedajemy kwiatów rabatowych, ale przede wszystkim iglaste i liściaste rośliny ozdobne, więc nie mamy takich problemów jak producenci np. bratków i mam nadzieję, że w połowie maja będzie już lepiej ze sprzedażą - mówi Wojciech Kotyrba prowadzący Szkółkę Krzewów Ozdobnych w Bydgoszczy. - Co prawda ze względu na obawy przed koronawirusem mamy mniej pracowników, ale jeśli np. nasze tuje nie zostaną sprzedane w kwietniu, to poczekają do maja. Najwyżej trochę urosną.

Producenci niektórych kwiatów tak długo czekać nie mogą, bo roślin po przekwitnięciu już nie sprzedadzą. Ogrodnicy zwracają uwagę również na import kwiatów i innych roślin ozdobnych: - Holendrzy będą starali się zarzucić nasz rynek tanim towarem, bo na razie oni mają podobne problemy ze sprzedażą. Ci, którzy z naszego rynku wypadną, raczej już na niego nie wrócą.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Bratki przegrywają z epidemią, bo nie ma gdzie ich sprzedać. Kłopoty branży ogrodniczej - Gazeta Pomorska

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza