Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Brutalne okoliczności zbiorowego gwałtu w Bolesławicach

Fot. stock/archiwum
Fot. stock/archiwum
Dotarliśmy do okoliczności zbiorowego zgwałcenia 26-latki ze Słupska, tydzień temu w Bolesławicach. Kobieta twierdzi, że w trakcie, gdy była więziona przez oprawców udało jej się dodzwonić na policję. Nie zdążyła powiedzieć, gdzie jest.

Udało nam się dotrzeć do szczegółów dramatu 26 - letniej słupszczanki, która została zgwałcona w nocy z 13 na 14 lipca w jednym z warsztatów samochodowych w Bolesławicach. Policja i prokuratura odmawia podania informacji z tej sprawy.

Słupszczanka była znajomą jednego z trzech mężczyzn, z którymi się umówiła w warsztacie. Przyszła tam po południu. Wszyscy razem spożywali alkohol. W którymś momencie powiedzieli jej, że będą z nią uprawiać seks. Nie wierzyła. Myślała, że żartują. Opierała się. Ale oprawcy dokonali swego. Gwałcili ją po kolei, za każdym razem dwóch z nich trzymało ją za ręce i nogi.

Dramat trwał całą noc. Nad ranem, naga kobieta usiłowała dodzwonić się na policję. Napastnicy wyrwali jej telefon i rzucili o ścianę. Później wykorzystała ich moment nieuwagi. Zabrała jednemu telefon. Zadzwoniła na policję.

- Odsłuchaliśmy nagranie. Słychać na nim, że kobieta mówi, że jest gwałcona, ale nie mówi, gdzie się znajduje. Rozmowa się urywa - twierdzi Jacek Bujarski.

Słupszczanka zeznała jednak, że udało jej się dodzwonić do dyżurnego, ale ten stwierdził, iż ma jeszcze raz zgłosić zdarzenie... jak wytrzeźwieje. - Nagranie rozmowy jest jednoznaczne. Dyżurny zachował się jak należy - zapewnia Bujarski.

Agresorzy zauważyli telefon w rękach kobiety. Zaczęli ją bić. Ma złamany nos z przemieszczeniem. W trakcie próbowała przytulić się do jednego z nich i prosiła: "Nie bij mnie". Wtedy wyciągnęła klucz do drzwi z jego kieszeni.

Przestali bić. Wszyscy byli pijani. Leżała naga na podłodze. Zebrała kilka rzeczy, ubrała się w nie. Wykorzystując chwilę nieuwagi, otworzyła drzwi i wybiegła na jezdnię w Bolesławicach. Była piąta rano.
Jak zeznała, jadące samochody omijały ją. Zatrzymał się jeden kierowca jadący do Gdańska. On powiadomił policję przez telefon o zdarzeniu. Kobietę miał wysadzić w centrum miasta na placu Zwycięstwa i pojechał dalej. Słupszczanka dotarła na policję.

Dwóch słupszczan w wieku 28 i 33 lat oraz 44-latek spod Bytowa nie przyznali się do stawianych zarzutów. W trakcie przesłuchania byli aroganccy. Twierdzili, że kobieta ich prowokowała i na wszystko się zgadzała.

Słupszczanka jest teraz pozostawiona sama sobie. W Polsce nie ma systemu ochrony ofiar gwałtów. Miał wejść w życie w 2004 roku, ale nie starczyło determinacji.

- Za każdym razem to musi być bardzo indywidualna opieka. Państwo nie chce tego robić, bo to za dużo kosztuje. Tymczasem w Polsce jest coraz więcej przypadków ciężkich gwałtów - mówi Anna Czerwińska z warszawskiej Fundacji Feminoteka, zajmującej się równouprawnieniem kobiet.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza