Budżet Słupska na 2010 rok nie został przyjęty. Zadłużenie miasta może sięgnąć 190 mln

Michał Kowalski

Radni uznali, że z tak dużym deficytem (41 mln zł) kasa miejska nie poradzi sobie z najważniejszymi wydatkami inwestycyjnymi w przyszłym roku. Stąd budżetu dziś nie uchwalili, a sesję przerwali do 30 grudnia.

Dodajemy, że w 2010 roku łącznie wydatki mają wynieść 404 miliony złotych, a dochody - 363,5 mln zł. Problematyczne jest jednak rosnące zadłużenie, które według analiz może sięgnąć aż 190 mln zł! - W tym roku nasze zadłużenie wyniosło mniej od planowanego. Poza tym w budżecie nie ma środków unijnych po stronie dochodów, bo dopiero je pozyskamy - argumentował Ryszard Kwiatkowski, wiceprezydent Słupska.

Politykę inwestycyjną nieobecnego dzisiaj na sesji prezydenta określono jako "dekoracyjną" : - Miasto jest zadłużone tak, że każdy jego mieszkaniec ma na wejściu dwa tysiące złotych długu, nawet jeżeli dopiero się rodzi. Mimo rosnących zobowiązań nic wielkiego w ciągu kilku lat w sensie prorozwojowym się nie wydarzyło. Mamy za to zegar kwiatowy, gdzie nie widać wskazówek, fontannę, która nie tryska wodą i tramwaj, który nie jeździ - mówi Bogusław Dobkowski, rajca PO.

Ostatecznie rajcy zażądali, by prezydent uwzględnił ich żądania co do kształtu przyszłorocznego budżetu.

Najdalej idącą jest propozycja PiS, według której wydatki bieżące miałyby się zrównać dochodom. To oznacza szukanie oszczędności w miejskiej kasie na przyszły rok na kwotę około 7 mln zł.

Samorząd, według nowych przepisów musi uchwalić budżet do końca stycznia. Póżniej zrobi to za niego Regionalna Izba Obrachunkowa.