Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Byliśmy na poligonie pod Ustką z przyszłymi zawodowcami

Redakcja
Takiego wycisku jak oni nie dostawali dotychczas zwykli poborowi. Obtarte do krwi nogi, kilka zrzuconych kilogramów. Kilkunastu nie wytrzymało i sami zrezygnowali.

Kim są?

Kim są?

Aby dostać się na szkolenie na zawodowego żołnierza, wystarczy skończyć gimnazjum. Niektórzy twierdzą, że to za niski próg i naszej armii grozi zalew ludzi o niskich kwalifikacjach, którzy nie będą umieli obchodzić się z najprostszym sprzętem. Wśród pierwszych ochotników ćwiczących w usteckim CSMW 80 procent ma wykształcenie średnie, dwóch skończyło studia, a pozostali mają wykształcenie zawodowe i zaledwie kilku gimnazjalne.

Pierwsi ochotnicy na zawodowych żołnierzy w polskiej marynarce wojennej kończą właśnie pierwsze miesiące szkolenia.

Poligon pod Ustką. Stoją w dwuszeregu przed instruktorem. W zielonych mundurach, z siwymi hełmami na głowach. Zimno. Od stania grabieją ręce i marzną nogi. Ale nie mogą myśleć o mrozie, bo muszą skupić się na tym, co tłumaczy podoficer. Jeśli go nie zrozumieją, mogą zostać kalekami.

Delikatnie ze spłonką

- Odcinacie lont pod katem dziewięćdziesięciu stopni i wkładacie w niego spłonkę, aż poczujecie silny opór - tłumaczy i pokazuje instruktor. - Musicie uważać, żeby nie przyciskać spłonki w miejscu, gdzie jest materiał wybuchowy. Jeśli ją zdusicie, to może wam urwać palce.

Po instruktażu przyszli zawodowi żołnierze wychodzą piątkami z szeregu i sami zakładają lont ze spłonką. Potem dostają 75 gramów trotylu i wysadzają go. Najpierw zagrzebują go w ziemi. Potem podpalają lont i mają 60 sekund na ucieczkę. Z bezpiecznego miejsca obserwują wybuch. Huk może przestraszyć, ale oni mają z tego wielka radochę.

- Gdy mieliśmy jechać na poligon, to pierwszego dnia sporo żołnierzy przyniosło zwolnienia chorobowe- mówi komandor podporucznik Maciej Jonik, starszy wykładowca cyklu broni morskich. - Ale jak po pierwszych ćwiczeniach z materiałami wybuchowymi koledzy powiedzieli im, co robili, to ci chorzy następnego dnia zgłosili swoją gotowość do ćwiczeń.

Podwójne skarpety na ból

Zakładanie materiałów wybuchowych to tylko jedno z wielu zajęć przyszłych zawodowych szeregowych. Codziennie mają 10 godzin ćwiczeń. To więcej niż zwykli poborowi, którzy mogą mieć maksymalnie tylko 8 godzin zajęć w ciągu dnia.

W dniu przyjmowania do armii wojskowi zapowiedzieli, że dadzą im w kość i obietnice spełniają. Ze 120 młodych chłopaków, którzy na początku listopada przyszli do usteckiego Centrum Szkolenia Marynarki Wojennej, bo chcieli założyć marynarskie mundury na ochotnika, w pozostało 104.

Szesnastu odpadło. Większość nie wytrzymała trudów szkolenia. Jeden złamał nogę, u innego lekarze wykryli krwiaka mózgu, inni przenieśli się do zasadniczej służby wojskowej. Tam mają po prostu lżej.

Zostali tylko najtwardsi, którzy naprawdę chcą zostać żołnierzami. - Przez pierwszy tydzień wszyscy mieliśmy obtarte do krwi stopy, bo nogi nie były przyzwyczajone do ciężkich wojskowych butów - opowiada Jacek Popowski ze Słodkowa koło Stargardu Szczecińskiego. - Ale nie było zmiłuj. Zakładaliśmy po dwie skarpety, żeby mniej bolało, i do akcji.

Twardziele w w mundurach

Kamasze na ochotnika

Pierwsi w polskiej marynarce wojennej ochotnicy na żołnierzy szeregowych przybyli do Centrum Szkolenia Marynarki Wojennej 4 listopada ubiegłego roku. To był wówczas pilotażowy program w polskiej armii. O ich pierwszym dniu w wojsku pisaliśmy w Magazynie 14 listopada. Wszyscy kandydaci na marynarzy zawodowych przechodzą trzymiesięczne szkolenie podstawowe. Po zdaniu egzaminu będą kierowani przez komisję wojskową do różnych specjalności morskich i brzegowych. Aby zostać zawodowymi żołnierzami, będą musieli szkolić się jeszcze od 4 do 6 miesięcy.

Jacek już z niejednego pieca chleb jadł. Po szkole wyjechał do pracy w Anglii. Tam łapał się wszystkiego: pakował warzywa, pracował w sklepie. Nie podobało mu się i wrócił do kraju.

Co można robić w Polsce? - Razem z rodziną stwierdziłem, że najlepszym wyjściem jest wstąpić do wojska. Praca pewna i daje szansę na przygodę - mówi.

Za bramą jednostki w Ustce miał chwile zwątpienia, nawet myślał, że nie wytrzyma. - Musieliśmy czołgać się przez 50 metrów - mówi Jacek. - Wydaje się, że w czołganiu nie ma nic trudnego. Okazało się, że jak się trzyma karabin i maskę gazową, to nie wiadomo, jak to wszystko ciągnąć ze sobą.

Koszty marzenia o zawodowym wojsku zapłacił także Paweł Adamkiewicz. W czasie porannej zaprawy źle stąpnął i skręcił sobie nogę. - Ale to mnie nie zniechęciło do wojska, bo to praca, która gwarantuje dobry byt - mówi Paweł.

Wszyscy ochotnicy z Ustki twierdzą, że przed przyjściem do wojska ćwiczyli kondycję, ale w jednostce dostali tak w kość, jak się nie spodziewali. Mimo tego nie rezygnują.

- Widać u nich inne podejście niż u poborowych służby zasadniczej - zaznacza kpt. Robert Biernaczyk, oficer prasowy CSMW. - Są bardziej zaangażowani w ćwiczenia i chce im się pracować. Będą z nich dobrzy żołnierze.

Za ile?

Obecni ochotnicy nie różnią się od zwykłych poborowych (tak jak oni dostają na początek 200 złotych żołdu i mieszkają w wieloosobowych salach w jednostce). Po trzech miesiącach służby zostaną żołnierzami nadterminowymi, z żołdem 2400 zł miesięcznie brutto.

Ci, którzy wstąpią do marynarki w drugim naborze, w kwietniu tego roku, dostaną od pierwszego dnia służby tyle samo pieniędzy, co nadterminowi.

Po zakończeniu szkolenia i objęciu pierwszego stanowiska służbowego dochodzą: dodatek za szczególne warunki służby na morzu - 300 zł; raz w roku gratyfikacja urlopowa - 660 zł na każdego członka rodziny; wynagrodzenie za pełnienie służb dyżurnych (50 zł za każdą służbę).

Raz do roku żołnierz dostanie 13. pensję, a jeżeli będzie służył w jednostce daleko od żony, dostanie dodatek rozłąkowy - 23 zł dziennie. Wisienką na żołnierskim torcie jest to, że wojskowy może odejść na emeryturę już po 15 latach służby.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza