KM
Aktualizacja:
© Aneta Zurek / Polska Press
© Aneta Zurek / Polska Press
Bytovia Bytów do Łodzi pojechała przedłużyć passę trzech wygranych na wyjeździe. Tym razem jednak jechali na stadion, na który przychodzi najwięcej kibiców w lidze. Zaczęło się spokojnie. Pierwszą okazję do zmiany wyniku mieli gospodarze. Kamil Żylski znalazł się w sytuacji sam na sam z brakarzem, ale przestrzelił nad poprzeczką
.
Minutę później na akcję łodzian odpowiedzieli zawodnicy z Bytowa, a dokładnie Juliusz Letniowski, który uderzył zza pola karnego. Piłka odbiła się od słupka i wpadła do bramki. Bytovia prowadziła w Łodzi 1:0.
Szybko odpowiedzieć mogli także zawodnicy ŁKS-u. Kamil Żylski tym razem zgrał do Ramireza, ale ten spudłował. Do końca pierwszej połowy wynik już się nie zmienił.
Po powrocie z szatni ŁKS się ożywił. Łodzianie starali się bezskutecznie wyrównać. W 60. minucie Filip Burkhardt ustawił piłkę na dwudziestym metrze. Zawodnik Bytovii z rzutu wolnego posłał dochodzącą piłkę do w pole karne. Niefortunnie odbił ją Jakub Rozwandowicz z ŁKS-u i strzelił bramkę samobójcza i Bytovia prowadziła już 2:0.
Gospodarzy dziesięć minut później dobił Gracjan Jaroch. Tragicznie grająca defensywa ŁKS-u zostawiła dwóch zawodników Bytovii niekrytych w środku pola karnego. Piłka doszła do Jarocha, a ten bez problemu pokonał bramkarza rywali.
Przy stanie 3:0 dla Bytovii wydawało się, że mecz jest już rozstrzygnięty. Zawodnicy ŁKS-u obudzili się jednak, a Bartosz Widejko wykorzystując dośrodkowanie z rzutu rożnego, dał wiatr w żagle łodzianom.
Kolejną bramkę mogli strzelić po kilku minutach, ale bramkarz Bytovii był górą w sytuacji sam na sam. Andrzej Witan nie zdołał jednak obronić strzału z czwartego metru. Świetną piłkę w pole karne dostał Rafał Kujawa. Zawodnik ŁKS-u trącił piłkę, ale był tak blisko bramki, że to wystarczyło, żeby pokonać bramkarza gości. Gospodarzom zostało już jednak zbyt mało czasu i ostatecznie spotkanie się wygraną bytowskiego klubu 3:2.
