To jego komentarz do decyzji sądu administracyjnego w Hamburgu, który uznał jego skargę i nakazał urzędnikom niemieckiej organizacji wydanie mu wszelkich dokumentów związanych z zakazem rozmów w języku polskim podczas widzeń z dwiema córkami.
Pomorski mówi, że dokumentów nie może doprosić się od trzech lat. Część podobno zaginęła. Są mu one potrzebne, aby udowodnić w procesie, że jako rodzic-Polak jest dyskryminowany przez niemieckie państwo. To precedensowy proces.
Pomorski twierdzi, że z wielu dokumentów uzyskanych z prokuratury wprost wynika, że Jugendamt stosuje zakazane przez prawo praktyki.
- Urzędnicy w swoich notatkach po prostu kłamią. Napisali, że domagam się rozmów z dziećmi tylko w języku polskim, co jest nieprawdą. W innym dokumencie urzędnik stwierdził, że zgoda na rozmowę z moimi dziećmi w języku polskim byłaby niebezpiecznym precedensem - oburza się Pomorski.
Pomorski od kilku lat nie widział swoich dzieci. Jest po rozwodzie z żoną Niemką. W Austrii, gdzie teraz przebywają jego dzieci, toczy się proces o prawa rodzicielskie i możliwość kontaktu z córkami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?