Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chcą odszkodowań za powołanie do rezerwy w stanie wojennym

Bogumiła Rzeczkowska
Fot. Archiwum
Słupski sąd zalały wnioski o odszkodowanie od dawnych działaczy opozycji, w stanie wojennym przymusowo powołanych do rezerwy Ludowego Wojska Polskiego.

Niestety, przepisy gwarantują do 25 tys. zł tylko osobom internowanym. Nie biorą pod uwagę rezerwistów, mimo że ci także byli represjonowani i podlegali podobnym rygorom obozowym.

Tylko od czerwca tego roku wpłynęło do sądu około 60 wniosków od internowanych i rezerwistów. Większość złożyli działacze zdelegalizowanej Solidarności, którzy zostali przymusowo powołani do armii w ramach akcji Jesień '82 przez wojskowe komendy uzupełnień, które listy tzw. rezerwistów uzgadniała z bezpieką.

"Proszę wytypować osoby rekrutujące się głównie z dużych zagrożonych zakładów pracy, podejrzane o inspirowanie i organizowanie strajków i zajść ulicznych, negatywne występowanie przeciwko tworzeniu nowych związków zawodowych, czynną wrogą działalność (np. druk, kolportaż, łącznikowanie itp.), a nie nadające się z różnych powodów do internowania czy zatrzymania" - napisał dyrektor departamentu V MSW płk Józef Sasin w szyfrogramie do szefów SB w województwach.

Rzekome ćwiczenia trwały 90 dni - od listopada 1982 do lutego 1983 roku. W rzeczywistości chodziło o izolację opozycjonistów od ich środowisk przed pierwszą rocznicą wprowadzenia stanu wojennego.

Do wojska często trafiali mężczyźni z orzeczoną niezdolnością do odbywania służby wojskowej, bez złożonej wcześniej przysięgi, jedyni żywiciele rodzin, a nawet kaleki.

Jakoś wiązałyśmy

Pani Halina z Ustki nie lubi wracać pamięcią do tamtych lat. - Dzieci były malutkie, kiedy męża wzięli do wojska na trzy miesiące. Starszy syn miał niecałe dwa latka, młodszy dziesięć miesięcy - opowiada.

- Ja nie pracowałam. Przeżyliśmy naprawdę bardzo ciężko ten czas. W sklepach puste półki. Dobrze, że wtedy mieszkałam z mamą i jakoś wiązałyśmy koniec z końcem. Razem z dziećmi byłam na jej wikcie, który udało się wystać w kolejkach.

Pan Jan, działacz komitetu strajkowego w Stoczni Ustka, trafił do Chełmna nad Wisłą. - Zupełnie nielegalnie, bo trzy miesiące wcześniej byłem już w wojsku jako rezerwa - mówi. Podobnie jak innych kilkudziesięciu mężczyzn, mieszkających w okręgu słupskiego sądu, złożył wniosek o odszkodowanie. - Nie chodzi o pieniądze, ale o prawdę - wyjaśnia.

Rezerwiści nie chcą być gorsi

"To były wojskowe obozy specjalne" - napisał z kolei we wniosku pan Roman ze Słupska. I dalej: "Większość z nas miała skończone 35 lat, szesnastu było bez przysięgi i jedynymi żywicielami rodzin, za drutami panowały fatalne warunki." Były działacz "S" napisał we wniosku, żeby sąd od razu zawiesił sprawę i zwrócił się do Trybunału Konstytucyjnego z zapytaniem, czy doszło do złamania prawa. To dlatego, iż przepisy gwarantują odszkodowanie tylko osobom internowanym, a nie biorą pod uwagę rezerwistów celowo powołanych na tzw. ćwiczenia.

- I pewnie zawiesimy te sprawy, bo ich rozstrzygnięcie potrwa - mówi sędzia Jacek Żółć, przewodniczący wydziału karnego Sądu Okręgowego w Słupsku.

- Solidarność wystąpiła o zmianę przepisów na korzyść rezerwistów.

Prawdopodobnie wypowie się na ten temat Trybunał Konstytucyjny. Jeśli dojdzie do nowelizacji ustawy, termin składania wniosków, który już się skończył, także zostanie przedłużony.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza