Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chcę wierzyć, że ponownie staniemy się krajem „la bella vita”- mówi Włoszka, mieszkająca w Mediolanie. "Chcę nadal myśleć pozytywnie"

Maciej Badowski
Maciej Badowski
- Pomimo wprowadzenia pewnych restrykcji Mediolan  nadal był „dość aktywne”- mówi Francesca.
- Pomimo wprowadzenia pewnych restrykcji Mediolan nadal był „dość aktywne”- mówi Francesca. fot. 123RF
- Szpitale, lekarze pracują wiele godzin i nie wiedzą, co ci powiedzieć. Prawdopodobnie zostałam zakażona koronawirusem i prawdopodobnie nigdy się nie dowiem. Jesteś więc sama ze sobą, ze swoim ciałem i wirusem i musisz ufać tylko sobie- opowiada AIP Francesca Jorio, mieszkanka Mediolanu.- Jak długo to będzie trwało? Nie wiem, nikt nie wie- dodaje.

- Mieszkam w Mediolanie, to duże miasto i wszystko powinno działać lepiej niż w innych miejscach. Byłam chora przez około 10 dni. Skąd takie przypuszczenia? Miałam podwyższoną temperaturę, byłam osłabiona. Dlaczego tego nie zbadałam? Nie sprawdziłam? To bardzo proste. Lekarze nie mogą cię odwiedzać. Jakiekolwiek informacje możesz zdobyć jedynie przez telefon- mówi. - Prawdopodobnie zostałam zakażona koronawirusem i prawdopodobnie nigdy się tego nie dowiem. Jesteś sama ze sobą, ze swoim ciałem, wirusem i musisz ufać tylko sobie- mówi.

Nasza rozmówczyni unika kontaktu z innymi, jak przyznała, nie opuszcza swojego mieszkania od 21 dni. - Zakupy robię tylko i wyłącznie online. Jest to trudne, ale dostosowujemy się do tego. Jakoś sobie radzimy, po internecie krąży lista z adresami sklepów, które dostarczają zakupy. Ludzie próbują zrozumieć i dostosować się do tej sytuacji, nowej sytuacji- wylicza.

Jak to się zaczęło? Francesca mówi, że tak naprawdę Włochy zaczęły się martwić kornawirusem 21 lutego, kiedy wykryto pierwszy przypadek w Codogno. Od tego momentu rząd i system opieki zdrowotnej zaczęły szukać rozwiązań, aby zablokować rozprzestrzenianie się wirusa. - Ostrzeżono nas, żebyśmy nie wychodzili zbyt często, abyśmy w miarę możliwości zostali w domu. Jednak nie wszyscy stosowali się do tych wytycznych, do tych nakazów- mówi.

Jako przykład podaje Mediolan, czyli miasto w którym na co dzień pracuje i mieszka. Jak tłumaczy, pomimo wprowadzenia pewnych restrykcji miasto nadal było „dość aktywne”. - Ludzie naprawdę nie mogli zrozumieć, co się dzieje i wszyscy musieli postępować zgodnie z decyzjami swoich firm, co nie ułatwiało stosowania się do restrykcji narzuconych przez rząd- tłumaczy.

Tak naprawdę wielka zmiana nastąpiła dopiero w nocy w sobotę 7 marca. Wtedy włoski rząd postanowił zablokować całą Lombardię, a później całe Włochy. - Co to oznaczało? Nikt tak naprawdę nie wiedział niemal przez tydzień. Nie otrzymywaliśmy żadnych informacji. Nie wiedzieliśmy czy firmy powinny zostać zamknięte? Co z fabrykami? Ludzie zaczęli się martwić o zaopatrzenie supermarketów. Czy nie zabraknie podstawowych produktów. Do tego dochodziły pytania o normalne życie i funkcjonowania. Nie wiedzieliśmy czy możemy wyjść z domów żeby ćwiczyć, biegać. Czy możemy robić to w grupach, parach czy tylko w pojedynkę? Pytania cały czas się mnożyły- wylicza.

Musiało paść wiele pytań i upłynąć trochę czasu, żeby Włosi zrozumieli jak powinni postępować, jak się zachowywać. Jednak nasza rozmówczyni zwraca uwagę, że ludzie w dalszym ciągu „nie orientują się” we wszystkim. To jest dla nich bardzo trudne.

- Starszym osobom jest bardzo trudno wytłumaczyć, że muszą zrezygnować z codziennych obowiązków. Mam tu na myśli wychodzenie na zakupy, spotykanie się ze znajomymi czy przesiadywanie w kawiarniach. Tym ludziom trudno jest zrozumieć, że są najbardziej narażeni na ryzyko i trudno nie stresować się tą sytuacją- mówi.

- Ja osobiście postanowiłam nie oglądać zbyt dużo telewizji, nie słuchać zbyt dużo radia. Postanowiłam skupić się na innych tematach i innych rzeczach. Takich, które sprawiają, że czuję się lepiej. Nie każdy może to zrobić, więc wiele osób swoją poświęca na sprawdzaniu nowych wiadomości w których tematem nr 1 cały czas jest koroanwirus. Oczywiście to normalne, to zrozumiałe ale dla mnie jest to bardzo trudny temat. Jak słyszę ile osób jest zakażonych, ile osób zmarło... Krewni i rodzina nie mogą uczestniczyć w pogrzebach, to jest naprawdę bardzo przykre i dołujące- tłumaczy Jorio.

Do tego dochodzi proza życia codziennego. Francesca Jorio zwraca uwagę na fakt, że młodzi ludzie potrafią sobie jakoś poradzić, zając się, zorganizować wolny czas w dobie internetu i nowych technologii. - Rodzice nie mogą zrozumieć i zaakceptować sytuacji w której razem jemy obiad ale odbywa się to za pomocą wideokonferencji. Zdalnie trudno im zainstalować i wytłumaczyć jak działają chociażby popularne serwisy do oglądania filmów i seriali- dodaje.

- Jak długo to będzie trwało? Nie wiem, nikt nie wie. Choć gospodarka się załamuje, ludzie umierają, to jednocześnie wielu innych dochodzi do siebie. Rozwijają się nowe firmy, aby sobie nawzajem pomagać. Sąsiedzi stają się bardziej przyjaźni i pomocni wobec siebie. Ludzie dają z siebie wszystko- mówi.

- Chcę nadal być pozytywna. Włosi są silni, eklektyczni, wiedzą, jak się na nowo wymyślić. Chcę wierzyć, że znajdziemy sposób na odbudowę biznesu, piękna, energii i gospodarki, aby ponownie stać się krajem „la bella vita”- podsumowuje Francesca Jorio.

Obejrzyj wideo:

Zespół polskich inżynierów opracował i udostępnił za darmo projekt respiratora, który można wydrukować na drukarce 3D

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Chcę wierzyć, że ponownie staniemy się krajem „la bella vita”- mówi Włoszka, mieszkająca w Mediolanie. "Chcę nadal myśleć pozytywnie" - Strefa Biznesu

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza