Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chcieli zabić psa łopatą. Uratował go młody człowiek

Bogumiła Rzeczkowska
Redęcińska psinka, niedoszła ofiara wiejskich zabobonów i łopaty, w lecznicy doktora Andrzeja Baczyńskiego w Słupsku.
Redęcińska psinka, niedoszła ofiara wiejskich zabobonów i łopaty, w lecznicy doktora Andrzeja Baczyńskiego w Słupsku. Fot. Kamil Nagórek
W poniedziałek wieczorem w Redęcinie grupa miejscowych chciała zabić łopatą psa.

Wioskowy włóczęga, biszkoptowo-czarny, z długą sierścią okrywającą chude gnaty, przybłąkał się przed sklep w Redęcinie. Najpierw na swoje nieszczęście, ale w końcu na szczęście. W poniedziałek późnym wieczorem sklep tętnił jeszcze życiem. Kolejni mieszkańcy przychodzili po niezbędne sprawunki. Wśród swojaków był obcy. Przyjezdny, który tymczasowo zamieszkał we wsi. Młody człowiek o imieniu Łukasz.

- Wtedy przed sklep ostatkiem sił wyszła z mroku ta psina - Renata Cieślik, szefowa Straży Ochrony Zwierząt w Słupsku, przekazuje relację Łukasza. - Nie wiadomo, jak długo pies się błąkał. Był wyczerpany. Na oczach klientów przewrócił się, a ci uznali, że "jest chory, a właściwie to wściekły i trzeba iść po łopatę, żeby załatwić sprawę".

Łopata już się znalazła, ale sprawy na szczęście skutecznie nie załatwiono, bo sprzeciwił się młody człowiek. Nikt jednak go nie chciał słuchać.

- Idź do diabła, boś ty przyjezdny i nie mieszaj się w sprawy wsi - usłyszał.

Kiedy wybawca próbował wziąć psa na ręce, razy spadły na niego. Wczoraj pracownicy SOZ zastali go z podbitym okiem. Jednak zanim psina dotarła do lecznicy, trzeba było przebić mur obojętności.

- Łukaszowi udało się w końcu zabrać psa do domu, ale wycieńczony zwierzak nie chciał jeść, tylko trochę pił. Widać było, że jest umierający i Łukasz szukał kontaktu z kimś, kto mu pomoże - opowiada Renata Cieślik.

- Z jego relacji wynika, że informację o zdarzeniu kompletnie zlekceważył dyżurny słupskiej komendy policji, który - delikatnie mówiąc - posłał go do wszystkich świętych.

Sytuacja zmieniła się wczoraj rano, gdy... zmienił się dyżurny. Ten bez problemu podał numer do Straży Ochrony Zwierząt.

- Kiedy jechaliśmy po tego pieska, Łukasz cały czas pisał do nas SMS-y i przysyłał zdjęcia psa - mówi szefowa SOZ.

- Sierotka jest w lecznicy, dostaje leki i odżywki. Czekamy, aż będzie miała siłę chodzić, bo teraz z ledwością podnosi łepek. Pies ma około pięciu-sześciu lat. Może ktoś wie, do kogo należał? Albo znajdzie się ktoś, kto go przygarnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza