Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chiński szef zakładu w Koszaline poszukiwany listem gończym za terroryzm

Cezary Sołowij, [email protected], Fot. Piotr Czapliński
Montownię otwarto z wielka fetą. Wydawało się, że chińskie spółki utworzą tu przyczółek gospodarczy.
Montownię otwarto z wielka fetą. Wydawało się, że chińskie spółki utworzą tu przyczółek gospodarczy.
- Montownia telewizorów to pralnia pieniędzy - plotkowano w Koszalinie od dawna. Teraz zaczyna wyglądać to na prawdę. Po ucieczce właścicieli bank odmówił syndykowi założenia konta. Powód? Jeden z Chińczyków jest podobno poszukiwany międzynarodowym listem gończym za terroryzm i pranie pieniędzy.

Przypomnijmy, że właściciele chińskiej spółki Digital View montującej w specjalnej strefie ekonomicznej w Koszalinie telewizory porzucili zakład w grudniu ubiegłego roku. Oczyścili konto i wywieźli najwartościowsze urządzenia oraz gotowe telewizory.

Pozostały kartony pełne bezwartościowych rupieci i około 5 milionów długów, między innymi niezapłacone pensje kilkudziesięciu pracowników. Do spółki wszedł syndyk, a władze miasta zawiadomiły prokuraturę o wyprowadzenia majątku firmy. To był dopiero początek, bo prawdziwa bomba wybuchła kiedy Andrzej Wojtalik, syndyk postanowił założyć nowe konto bankowe dla likwidowanej spółki.

- Do tej pory spółka miała konto w banku w Gdańsku, ale to było uciążliwe. Rachunek elektroniczny zlikwidowałem, bo Chińczycy mieli do niego wgląd i stamtąd tez wyprowadzili pieniądze - opowiada syndyk. - Postanowiłem założyć nowy rachunek w koszalińskim banku. Przekazałem wszystkie dokumenty, m.in. wypis z Krajowego Rejestru Sądowego, w której widniały nazwiska trzech współudziałowców spółki. Kiedy przyszedłem podpisać umowę okazało się, że bank wycofał się z ustaleń. Departament bezpieczeństwa banku miał zastrzeżenia, bo jeden z Chińczyków poszukiwany jest międzynarodowym listem gończym za terroryzm i pranie pieniędzy. To był szok! - relacjonuje spotkanie z bankowcami.

- W życiu nie widziałem żadnego z tych panów, którzy są właścicielami - zarzeka się Bartosz Michalski, radca prawny, który przez kilkanaście miesięcy prowadził obsługę prawną spółki. Na miejscu znajdowali się dyrektorzy zarządzający. On nadzorował sprawy pracownicze i zatwierdzał pod względem prawnym dokumenty.

Jeden z właścicieli przebywał w Chinach, drugi czasami pojawiał się w Warszawie i kontaktował z przedstawicielami drugiej spółki chińskie, która montowała rowery w koszalińskiej strefie. - Wynajmowali od nich halę - tłumaczy prawnik. O trzecim nic nie wie.

Jak to możliwe, że bank z taką łatwością ustalił informacje dyskwalifikujące biznesmena, a policja nic o tym nie wiedziała?!

- Jeżeli nawet jakieś państwo wystawiło międzynarodowy list gończy, a nie zawarło w nim informacji, żeby poszukiwania były prowadzone na terenie Polski, to my możemy nic o tym nie wiedzieć - przyznaje Alicja Śledziona z Wydziału Prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie.- My nie mamy informacji o tym, aby byli poszukiwani. Zwrócimy się o ustalenie tego faktu do Interpolu na wniosek Prokuratury Okręgowej w Koszalinie. Potrwa to kilka dni - podsumowuje poszukiwania informacji.

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza