Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chopin, który porywa. Estrada Młodych Festiwalu Pianistyki Polskiej w Słupsku

Mateusz Marecki
Była gęsia skórka i przyśpieszone bicie serca. Po nerwowym początku Eryk Parchański, którego recital chopinowski wypełnił drugie popołudnie Estrady Młodych FPP w słupskim Spichlerzu Sztuki, pokazał swój potencjał w wymagającej Balladzie f-moll, rzadko grywanym Impromptu Fis-dur oraz dwóch ostatnich częściach II Sonaty fortepianowej h-moll.

Trudno uwierzyć, że po śmierci Chopina długo postrzegano jego muzykę jako ckliwą i sentymentalną. Jak tłumaczył Konrad Mielnik we wprowadzeniu do wtorkowego koncertu, na taką niesprawiedliwą ocenę zapracowali w dużej mierze mniej utalentowani uczniowie artysty, których repertuar ograniczał się do utworów łatwych i przyjemnych dla ucha – walców, preludiów i polonezów młodzieńczych. Mniej zaskakują za to próby zawłaszczenia sobie naszego wybitnego kompozytora przez Francuzów, mimo wyraźnego pierwiastka polskiego w jego kompozycjach. Odczarować muzykę Chopina i przywrócić ją prawowitemu narodowi udało się m.in. za sprawą Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego w Warszawie, który od ponad 90 lat przyciąga obiecujących młodych pianistów i promuje twórczość naszego wielkiego rodaka.

Być może nikomu nie przyszłoby do głowy, by posądzić Chopina o ckliwość, gdyby wszyscy jego uczniowie grali tak jak Eryk Parchański podczas drugiego dnia Estrady Młodych w Słupsku. Ten 19-letni pianista reprezentujący Zespół Państwowych Szkół Muzycznych w Kielcach podjął nie lada wyzwanie – zaprezentował niełatwy do udźwignięcia kondycyjnie program przekrojowy obejmujący miniatury (preludium, walc, impromptu) i długie formy narracyjne (ballada i sonata).

Słuchając Preludium cis-moll i Walca As-dur można było odczuwać niedosyt. Parchański zdawał się być spięty, nadużywał pedału, nie zawsze dawał się wybrzmieć instrumentowi. W preludium brakowało mi głębi i osadzonego dźwięku, w walcu – śpiewności, taneczności, lekkości. Miałem wrażenie, że pianista kurczowo trzyma się klawiatury i za wszelką cenę nie chce oderwać od niej rąk z obawy o potknięcie tekstowe.

Przełom nastąpił w trzecim utworze – Balladzie f-moll, pełnej zwrotów narracyjnych i zasadzek technicznych. Parchański wyraźnie się rozluźnił i od pierwszych dźwięków prowadził przemyślaną i momentami porywającą opowieść. Pokazał w balladzie na co rzeczywiście go stać jako pianistę. Niewątpliwie dobrze czuje się w formach narracyjnych, wymagających umiejętnego budowania napięcia, co zademonstrował też w uwielbianej przez melomanów II Sonacie h-moll. Szczególnie przykuwała uwagę jego dojrzała interpretacja dwóch ostatnich części. W trzeciej usłyszałem dojmujący smutek i rozpaczliwe próby poszukiwania w jaskini rozpaczy promieni światła; w czwartej części – diabolicznej, posągowej, mocnej – trzymał nas w napięciu do ostatniej nuty, a niektórych słuchaczy przyprawił ostatnimi minutami swojego występu o ciarki. Odbioru nie zakłócały zbytnio zauważalne omsknięcia i błędy tekstowe.

Warto też wyróżnić błyskotliwe wykonanie Impromptu Fis-dur, z zaskakującym marszowym motywem w środkowej części utworu, w którym Parchański udowodnił, że prócz dobrej techniki, operuje też pięknym dźwiękiem przywodzącym na myśl perły. To jeden z wielu atutów 19-letniego pianisty, któremu owszem brakuje jeszcze opanowania i dyscypliny, ale być może właśnie ten brak ogłady i młodzieńcza autentyczność tak ujął wczoraj słupską publiczność.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Danuta Stenka jest za stara do roli?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza