Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co nas nie zabije, to nas wzmocni. Rozmowa z trenerem Michałem Zakrzewskim

Krzysztof Piotrkowski
Michał Zakrzewski (z lewej) liczy na to, że runda rewanżowa będzie lepsza dla Słupi. Z prawej zawodniczka Paulina Gajdzis.
Michał Zakrzewski (z lewej) liczy na to, że runda rewanżowa będzie lepsza dla Słupi. Z prawej zawodniczka Paulina Gajdzis. Krzysztof Piotrkowski
Rozmowa z Michałem Zakrzewskim, trenerem pierwszoligowych szczypiornistek Słupi Słupsk.

- Jak ocenia pan poziom pierwszoligowych rozgrywek po zakończeniu pierwszej rundy zmagań sezonu 2013/2014?
- Poziom pierwszej ligi wydaje się być niższy niż jeszcze rok temu. Czy jest to spowodowane niższymi umiejętnościami zawodniczek, czy trudnością w adaptacji do rywalizowania w zreorganizowanej lidze, to pokaże druga runda.

- Jedenaste miejsce Słupi budzi pewien niepokój, bo drużyna może spaść z I ligi. Jakie są przyczyny tak niskiej pozycji słupskiej drużyny?
- Jedenaste miejsce może budzić niepokój, jeśli nie zna się przyczyn tak niskiej lokaty Słupi po pierwszej rundzie. W chwili obecnej występująca w pierwszej lidze kobiet drużyna Słupi składa się z zawodniczek czterech zespołów: dwóch seniorek, trzech zawodniczek wypożyczonych z Koszalina, pięciu juniorek starszych z rocznika 1996 i siedmiu juniorek młodszych. Dodatkowo zawodniczki dołączały do zespołu w różnym czasie i na różnym poziomie przygotowania do sezonu, więc nie wszystkie mogły uczestniczyć w meczach od początku zmagań. Potrzebna była korekta w treningach i czas na zgranie, a efekty mogliśmy oglądać w trzech ostatnich meczach.

- Dlaczego zespół lepiej grał u siebie niż na wyjazdach?
- Nie jest tajemnicą, że kibice i własna hala to dodatkowy zawodnik. U siebie każdy zespół jest bardzo groźny. Jednak choć wracaliśmy z wyjazdów bez punktów, to potrafiliśmy grać dobrze, jak choćby w meczach z liderami z Tczewa czy Kościerzyny.

- Które mecze były uważane za najtrudniejsze dla Słupi?
- Za najtrudniejsze spotkania uważam te za przysłowiowe cztery punkty z przeciwnikami o podobnym dorobku. W nich presja wyniku była największa, co nie zawsze sprzyjało dobrej grze.

- Kto był największym pechowcem w pana zespole?
- Na tym poziomie nie ma mowy o pechu, a szczęście nie sprzyja lepszym, tylko mocniej pracującym i lepiej przygotowanym.

- Często narzekał pan na sędziowskie decyzje. Dlaczego?
- Nie wydaje mi się, żebym narzekał częściej niż inni. Piłka ręczna jest pełna interpretacji i stąd wiele emocji przy decyzjach sędziów. Żadnego meczu nie przegraliśmy z winy sędziów. To trzeba jasno powiedzieć.

- Nie wszystkie zawodniczki spełniły pana oczekiwania. Kto był w tym gronie?
- W tym sezonie przed zawodniczkami, trenerami i zarządem oczekiwania postawiło samo życie. Myślę, że wszyscy potrafiliśmy sprostać zaistniałej sytuacji i w żadnym przypadku nie można mówić, że ktoś zawiódł.

- Które elementy według pana zawiodły w poczynaniach zespołu?
- Najbardziej rzucał się w oczy brak zgrania zarówno w ataku, jak i w obronie. Musimy się również uczyć dojrzałości i konsekwencji w grze, ale to w przypadku tak utalentowanych zawodniczek tylko kwestia czasu.

- W których spotkaniach były największe wpadki i czuł pan rozczarowanie?
- Jeśli chodzi o wpadki i rozczarowania, to największy niedosyt jest po meczach w Warszawie oraz u siebie z Kobierzycami i płockim zespołem NLO SMS ZPRP.

- Czy były szczypiornistki, które zasłużyły na wyróżnienie?
- Wszystkie zasługują na ogromne słowa uznania. Starsze za doświadczenie i pewność, jakie dają drużynie, młodsze za ogromną wolę walki, entuzjazm i wielki wzrost umiejętności z treningu na trening i z meczu na mecz.

- W pana ekipie pojawiały się bardzo młode zawodniczki z grupy Anity Unijat. Jak ocenia pan ich postępy?
- One się nie pojawiły. Pojawiały się w poprzednich sezonach, pokazując, jak ogromny mają potencjał. Teraz to one tworzą ten zespół, a postęp ich umiejętności jest ogromny, w czym największa zasługa prowadzącej obecnie zespół Anity Unijat.

- Czy końcowy układ tabeli odzwierciedla siłę gry zespołów?
- Myślę, że końcowy układ może być zupełnie inny, choć na pewno największymi kandydatami do awansu do superligi pozostają drużyny Sambor Tczew i UKS PCM Kościerzyna.

- Jakie mecze uznałby pan za najlepsze?
- Najlepszy i oczywiście najbardziej emocjonujący, był ten na przełamanie z Lublinem. Dziewczyny zagrały konsekwentnie i z ogromną wiarą. Pod względem sportowym na pewno mecze w Tczewie i Kościerzynie, które choć przegrane, pozwoliły drużynie zbudować się zgodnie z powiedzeniem: co nas nie zabije, to nas wzmocni.

- Jak będą przebiegały przygotowania do rundy rewanżowej?
- Taka przerwa w rozgrywkach to okazja z jednej strony do pracy nad poprawą zdolności motorycznych, a z drugiej zaś do doskonalenia taktyki obrony i ataku. Z pewnością dużo będziemy pracować nad dalszym zgrywaniem się zawodniczek.

- Na co pan liczy w 2014 roku pod względem sportowym?
- Na wykorzystanie doświadczeń i umiejętności zdobytych w dotychczasowym meczach, tak by zaczęły się przekładać na punkty zdobywane w pierwszej lidze. Liczę też na potwierdzenie dominacji mających pierwszoligowe ogranie juniorek młodszych Słupi podczas mistrzostw Polski w tej grupie wiekowej. Marzeniem jest również wciągnięcie w projekt szkolenia i wychowania poprzez sport kolejnych szkół i nauczycieli, a co za tym idzie - powstanie jeszcze kilku klas sportowych o profilu piłka ręczna.

Rozmawiał Krzysztof Niekrasz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza