Jak podaje "Dziennik Gazeta Prawna” jedna piąta Polaków nie ma szans na zaciągnięcie kredytu w banku. Tak wynika z badań prowadzonych przez dr. Piotra Białowolskiego ze Szkoły Głównej Handlowej, który zajmuje się analizą pożyczek pozabankowych. Powody to za niskie zarobki i wpis na listę dłużników. Choć nikt nie ewidencjonuje liczby lombardów, to, jak wynika z analiz Białowolskiego, w całym kraju może ich być już 15 tys., a wartość rynku może sięgać już 500 milionów złotych rocznie. W Słupsku też jest ich coraz więcej, na ulicy Tuwima pojawiły się dwa nowe.
Za pożyczki pod zastaw biorą się jubilerzy, sprzedawcy używanych telefonów komórkowych i komisy. Na lokalny rynek wchodzą też ogólnopolskie sieci, których lombardy czynne są siedem dni w tygodniu od ośmej rano do północy. Tak jest w przypadku firmy Loombard, która w mieście otworzyła niedawno swój trzeci punkt, tym razem przy ul. Szczecińskiej. Wcześniej powstał lokal na ul. Wojska Polskiego i w suterenie na Tuwima. Ten ostatni znajduje się zresztą dosłownie kilka kroków od lokalu bezpośredniej konkurencji. W całym kraju jest już 140 lombardów tej sieci.
Jak zdradzili nam wczoraj przedstawiciele branży w Słupsku, nie wszyscy ich klienci należą do osób najuboższych. Dzielą się na dwie kategorie. Pierwsi to ci, którzy chcą się pozbyć zbędnego DVD czy telewizora. Drudzy to pożyczkobiorcy. Robert Milasz z lombardu przy ul. Mickiewicza w Słupsku: – Klienci to zwykle ludzie, którym po prostu nie wystarcza od pierwszego do pierwszego, a potrzebują gotówki. Są też tacy, którym nie wystarcza na zbliżające się święta, czy ostatnio na zorganizowanie imprezy andrzejkowej.
Z kolei w Loombardzie przy ul. Tuwima usłyszeliśmy, że niedawno przyszedł klient, który potrzebował brakującej gotówki, by kupić auto. Co trafia do słupskich lombardów? Na pierwszym miejscu jest elektronika. Głównie telefony komórkowe i komputery. Jednak pod zastaw trafia to, co w domu mamy najcenniejszego, czyli złoto, porcelana, czasem kryształy, a nawet samochody.
– Mamy też nieużywane laptopy prosto ze sklepu – mówi Paulina Wojdziak z Loombardu przy u. Tuwima. Kiedy zerkamy przez małe okienko do wewnątrz sklepu, dostrzegamy też rower, a na wystawie na nowego właściciela czeka wiertarka. Co ciekawe, do jednego z lombardów trafił nawet telefon urzędnika ze słupskiego ratusza. Komórkę wyceniono na 900 zł, a właściciel miał się po nią zgłosić kilka dni później. Zamiast niego przyszła policja. Jak się okazało, pochodził z kradzieży. Znaleziono go dzięki wbudowanemu GPS-owi.
Zapytaliśmy, czy w związku z nadchodzącymi świętami słupskie lombardy odnotowują większą liczbę klientów niż zazwyczaj. – Szału nie ma – usłyszeliśmy w punkcie Gold Cash przy ul. Tuwima. Tuż obok w lombardzie jest wywieszka, że z okazji świąt przedmioty pozostawione w punkcie można kupić o 20 proc. taniej. Interes kwitnie, bo klienci zastawiają sprzęt, wyceniany wg stawek na allegro (odkupują drożej), jeśli w terminie nie wykupią, to lombard je sprzedaje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?