Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Coraz więcej zachorowań na gruźlicę. Jak się bronić? (wywiad)

Rozmawiała Ilona Stec
Roman Niemczyk.
Roman Niemczyk. Radosław Brzostek
Rozmowa z Romanem Niemczykiem, lekarzem pulmonologiem, ordynatorem I Oddziału Chorób Płuc i Gruźlicy w Specjalistycznym Zespole Gruźlicy i Chorób Płuc w Koszalinie.

- Czy chorych na gruź­licę przybywa, czy jest ich mniej?
- Przybywa. Nie aż tak dużo i nie w całym kraju równomiernie, ale wzrosła liczba chorych w ostatnim czasie. W 2011 roku w skali kraju odnotowano około 10-procentowy wzrost zachorowań. W 2010 roku zarejestrowano w Polsce 7509 przypadków gruźlicy, w 2011 roku - 8400, czyli o 900 więcej.

- Z czego ten wzrost wynika?
- Na to wpły­wa wiele czynników. Prze­de wszystkim - brak badań profilaktycznych. Polikwidowano przychodnie przeciwgruźlicze. Teraz próbuje się je odtwarzać, ale jak dotąd z marnym skutkiem. Kiedyś wykonywano masowo przesiewowe badania tak zwane małoobrazkowe płuc. Z przyczyn ekonomi­cznych jednak odstąpiono od nich i słusznie, bo skoro trzeba było wykonać około czterech tysięcy badań, żeby wykryć jednego gruźlika, to się nie opłacało. Po likwidacji małych obraz­ków nie wprowadzono jednak niczego w zamian. Obowiązek kierowania pacjentów na kontrolne badania płuc w zasadzie spada teraz na lekarzy pierwszego kontaktu, bo nawet badania okresowe, na które obowiązkowo wysyłają swoich pracowników zakłady pracy, obec­nie często w ogóle nie uwzględniają zdjęć RTG płuc. Wykonywane są badania krwi, moczu, okulistyczne i inne, badań rentgenowskich płuc natomiast się nie wymaga. Moim zdaniem to nieporozumienie. Skutek tego jest taki, że tych badań robi się za mało i późno wykrywa się chorobę. Jest jeszcze problem grupy pacjentów, którzy po pobycie w szpitalu wychodzą, mają kontynuować leczenie ambulatoryjnie, pod opieką przychodni, ale przerywają je. Wracają do szpitala po raz kolejny - czwarty, piąty. Czas terapii znacznie się przez to wydłuża. Podczas gdy podstawowe leczenie gruźlicy trwa sześć miesięcy, przy nawrotach choroby wydłuża się do 9-12 miesięcy.

- Nie można zatrzymać ich w szpitalu?
- Nie możemy, niestety, pozwolić sobie na tak długie przetrzymywanie chorych w szpitalu i tak długie blokowa­nie łóżek, ponieważ potrzeb­ne są one innym chorym, dlatego po dwóch-trzech miesiącach leczenia szpitalnego wypisujemy pacjentów. Dalej powinni leczyć się w przychodni, ale bywa, że wychodzą od nas i znikają. Często dotyczy to alkoholików, ludzi bezdomnych. Mieliśmy takiego pacjenta, który wyszedł od nas z receptą, a po dwóch dniach policja znalazła go w śniegu, zamroczonego alkoholem, z niezrealizowaną receptą w kieszeni. Co roku jest kilka takich osób, które wracają do oddziału, nierzadko już z gruźlicą lekooporną. Są też i tacy, którzy odmawiają terapii. Mieliśmy kilka osób, które przywiozła policja z nakazem leczenia. Wystarczy, że jest gdzieś na wsi taki jeden człowiek, który prątkuje i nie chce się leczyć. Wszyscy wkoło się od niego zarażają. Żona, dzieci - jedno, drugie - trafiają z gruźlicą do szpitala, leczą się, wychodzą wyleczeni i wracają po pół roku, bo przebywając cały czas z prątkują­cym, znów zaczynają chorować. W takich przypadkach kieruje się tych prątkujących gruźlików odmawiających leczenia na leczenie przymusowe. Do wzrostu zachorowań na gruźlicę, w mojej ocenie, przyczynia się też niepokojąca polityka dyrektorów szpitali i Narodowego Funduszu Zdrowia, w wyniku której likwiduje się oddziały i szpitale gruźlicze. W Słupsku na przykład nie ma ani jednego szpitalnego łóżka dla chorych na gruźlicę.

- Dlaczego tak się dzieje?
- Bo leczenie chorych na gruźlicę jest działalnością niedoszacowaną, niedofinansowaną jak należy, a więc dla szpitali deficytową, Mó­wiąc wprost, leczenie gruźlików szpitalom się nie opła­ca, bo przez cały czas przynosi im straty, dlatego oddziały gruźlicy są likwidowane.

- To gdzie w takim razie leczeni są pacjenci ze Słupska i okolic?
- Nie wiem. Czasami trafiają do nas, ale możemy przyjąć ich tylko wtedy, kiedy mamy wolne łóżka. Ponie­waż leczenie gruźlicy trwa stosunkowo długo, bywa, że nam również ich brakuje.

- Ile łóżek jest na przykład w koszalińskim oddziale gruźlicy?
- 21. Korzystają z nich zarówno kobiety, jak i męż­czyźni. Te łóżka prawie cały czas są zajęte, bywa, że musimy ratować się dostawkami.

- Kto częściej choruje na gruźlicę: kobiety czy mężczyźni?
- Mężczyźni.

- Ponieważ niełatwo jest obecnie wykryć osobę prątkującą, zarazić się można praktycznie wszędzie. Czy
można jakoś ustrzec się gruźlicy?

- Teoretycznie wszyscy jesteśmy zaszczepieni, w niektórych sytuacjach jednak nie sposób jest się ustrzec zachorowań. Organizm ludzki tak jest zaprogramowany, że ma ograniczoną odporność. Ale spokojnie, sam kontakt z prątkiem gruźlicy, a nawet zakażenie, nie oznacza od razu choroby. Statystycznie spośród 100 zakażonych zachoruje w ciągu całego życia osiem osób.

- Jakie czynniki na to wpływają?
- Przede wszystkim te, które zmniejszają odporność - nadużywanie alkoholu, długotrwałe przyjmowanie sterydów i środków immunosupresyjnych, ciężkie choroby - na przykład onkologiczne, ale także niedojadanie, wycieńczenie i ogól­nie rzecz biorąc - bieda. Ta bieda jednak, która wiąże się nie tylko z niedożywieniem czy bezdomnością, ale także ta, której skutkiem jest ograniczenie dostępu do placó­wek służby zdrowia, do opieki medycznej. Ludzie mieszkają gdzieś na wsi, nie mają samochodów, do lekarza się nie wybiorą, bo nie mają jak do niego dojechać, więc się nie leczą. Ciągłe przebywanie w otoczeniu osoby prątkującej w końcu prowadzi do zachorowania, nawet jeśli jest się zaszczepionym. No bo jak ktoś dzień w dzień wdycha prątki, to narażany jest na masywne zakażenie, przed którym na­wet zaszczepiony organizm nie jest czasem w stanie się obronić. Starość to kolejny czynnik sprzyjający zachorowaniom na gruźlicę. Z wiekiem organizm staje się co­raz mniej odporny, często dodatkowo jeszcze obciążo­ny jest kilkoma chorobami towarzyszącymi. W efekcie zapadalność na gruźlicę wśród osób starszych jest kilkakrotnie wyższa niż wśród ludzi młodych. Jednym z ważniejszych czynników sprzyjających zachorowaniom na gruźlicę jest też zakażenie wirusem HIV.

- Czy umiera się dziś na gruźlicę?
- Tak, umiera się. Na szczęście jednak - nieczęsto. Zazwyczaj dotyczy to osób, które wielokrotnie przerywały leczenie, u których ta gruźlica wielokrotnie wracała.

- Czy gruźlica lekooporna nadal jest dużym problemem?
- W zeszłym roku mieliśmy jeden przypadek gru­ź­licy wielolekoopornej. Musieliśmy sprowadzić dla pacjenta specjalne leki. Obecnie w leczeniu gruźlicy stosuje się kilka podstawowych, dobrych, silnie działających leków przeciwprątkowych. Są to tak zwane leki pierwszego rzutu. Leki drugiego i trzeciego rzutu są słabsze, obarczone większą liczbą działań niepożądanych, a przede wszystkim droższe. W dodatku trzeba je sprowadzać za pośrednictwem Ministerstwa Zdrowa w ramach importu docelowego. Musimy jednak je stosować, jeśli pacjent oporny jest na te leki podstawowe. Problemy z dostępem do leków mogą wpływać na to, że pacjenci zaniedbują leczenie lub przerywają je. Leczenie gruźlicy dla pacjenta jest niby bezpłatne, tymczasem jeden z leków - Ethambutol - dopiero od 1 marca jest na liście leków refundowanych, wcześniej był odpłatny w stu procentach. Streptomycyna jest nadal pełnopłatna, a Tarivid, drugorzutowy lek teoretycznie bezpłatny, faktycznie jest odpłatny. Za 10 tabletek pacjent płaci osiem złotych, a dziennie potrzebuje czterech tabletek. Miesięczna kuracja kosztuje go około 100 złotych. Jeśli ktoś musi wydać tyle na leki, a nie ma pieniędzy, nie wykupuje ich i przerywa leczenie.

- Jak wykrywana jest obecnie gruźlica, skoro rzadziej wykonuje się badania profilaktyczne? Czy na podstawie objawów, z którym zgłaszają się chorzy?
- Im mniej zaawansowana gruźlica, tym mniej objawów. Drobne zmiany gruźlicze często nie dają symptomów, a wyłapuje się je przypadkowo, na przykład w trakcie tzw. badań z kontaktu. U kogoś wykrywana jest gruźlica, bada się jego najbliższe otoczenie i u którejś z przebadanych osób, żony, dzieci, też stwierdza się chorobę. Gruźlica wykrywana bywa także podczas badań okresowych i kontrolnych, na które pacjenci zgłaszają się po leczeniu innej choroby. Najczęściej jednak trafiają do nas chorzy z objawami zaawansowanej gruźlicy. Najczęściej są to osoby nadużywające alkoholu, bezdomne, ale także ludzie starsi. Każdy może zetknąć się z gruźlicą i każdy może na nią zachorować, niezależnie od wieku, statusu społecznego czy materialnego. Niekoniecznie trzeba być biednym, starym, zaniedbanym czy alkoholikiem, choć w tych grupach ta choroba częściej się zdarza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza