Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czarni: stan po nokaucie

Rafał Szymański [email protected]
Miny i reakcje słupskich zawodników po meczu w Kołobrzegu mówią wiele. To spotkanie jeszcze bardziej ich dobiło.
Miny i reakcje słupskich zawodników po meczu w Kołobrzegu mówią wiele. To spotkanie jeszcze bardziej ich dobiło.
Kibice mają prawo być zaniepokojeni. Tak fatalnego startu w rozgrywkach ekstraklasy koszykarze Energi Czarnych jeszcze nie mieli.
Czarni: stan po nokaucie

Wciąż jest jednak czas, by na koniec sezonu patrzyć na większość zespołów z góry.

Nigdy jeszcze na starcie rozgrywek słupszczanie nie mieli tak fatalnego bilansu zwycięstw i porażek.

Zły bilans

W debiutanckim sezonie 1999/2000 po pięciu kolejkach było 3:2, w kolejnym "według terminarza" 2:3 (ale tak naprawdę, ze względu na przełożone mecze, bo Czarni brali udział w turnieju w Paryżu, było 1:4.

Zaraz potem wygrali mecz z Unią Tarnów, ale zarząd klubu i tak zdymisjonował Bosko Bozica. Drużynę poprowadził Tadeusz Aleksandrowicz). Z trenerem Aleksandrem Krutikowem w sezonie 2001/2002 było 3:2. Rok potem słupszczanie po pięciu kolejkach mieli bilans 1:4, podobnie jak teraz, ale już w szóstej rundzie było 2:4 po dramatycznym zwycięstwie z Komfortem Stargard Szczeciński 56:55.

Sezon 2003/2004 Czarni rozpoczęli od bilansu 2:3 (Tadeusz Aleksandrowicz miał wtedy zawał serca i zespół prowadził Mirosław Lisztwan). Dwanaście miesięcy potem, już z trenerem Jerzym Chudeuszem, także było 2:3. W erze Igora Griszczuka w 2005 roku, sezonie medalowym, Czarni zaczęli od bilansu 4:1, by w kolejnym mieć "tylko" 3:2. Teraz jest 1:5 i cała koszykarska Polska nie może się nadziwić.

Reakcje

- Jestem lekko zszokowany - mówił po porażce w Kołobrzegu Grzegorz Arabas, zawodnik AZS Koszalin, Kotwicy Kołobrzeg i niegdyś... Czarnych.

- Słabi Czarni, trener Griszczuk zaskoczył mnie - potwierdza Tomasz Jankowski, były kapitan reprezentacji Polski, dzisiaj komentator, ale i kolega Griszczuka z Anwilu. - Niektóre ruchy trenera zadziwiały - pisze na swoim blogu Adam Romański, komentator Polsatu Sport.

Zawodnicy Energi Czarnych pokazali się katastrofalnie w ostatnim meczu w Kołobrzegu. Wszyscy wychwalają Kotwicę za dobry występ, ale przy tak słabych słupszczanach nie trzeba było się wysilać.

Agresja i ich nacisk zadecydował. Kołobrzeżanie wciąż ufni w wartość Przemysława Frasunkiewicza odcięli go od piłki i to był jeden z kluczy do wygranej. Większość zagrywek Energi Czarnych idzie przez Franza i jeśli dobrze się go pokryje, a trafi na jego słabą formę, to pokonanie słupszczan przestaje być problemem.

Słupski kapitan przyjechał z gier kadry kompletnie rozbity i nieprzygotowany do sezonu. Podobnie jak ze swojej reprezentacji Tarmo Kikerpill. Pozostaje martwić się, aby w końcu doszli do formy. Tyle że Franz ma więcej charakteru, jeśli będą go boleć np. plecy, wyjdzie na boisko, Kikerpill już nie. W tym charakterze trzeba wciąż szukać szans na poprawę dotychczasowego bilansu Energi Czarnych.

Gdzie jest Ed?

W zespole tak zdominowanym przez szkoleniowca, jak drużyna Igora Griszczuka, ciężko jest o indywidualności. Ed Scott, który miał być mózgiem zespołu, chyba nie potrafi zaistnieć w tym kieracie. Efekty są takie, iż częściej niż na sytuację na parkiecie obserwuje rękę szkoleniowca z oznaczeniem zagrywki, która ma być grana.

A przecież we wszystkich jego profilach wpisywane jest "zawodnik z dużą fantazją". Gdyby szkoleniowiec dał mu więcej swobody, może w końcu kibice zobaczyliby lidera zespołu, a nie cień zawodnika, który przestraszony bierze się za rozgrywanie piłki. W liczbach nie wygląda to źle.

W sezonie, gdy Scott zadziwiał w barwach Anwilu Włocławek kibiców, średnio zdobywał 11,3 pkt., miał 3,7 asyst. Po dotychczasowych meczach w barwach Energi Czarnych ma średnie 9,5 pkt. i 3 asysty. Ale czy drużyna ma kreatora gry z prawdziwego zdarzenia? Wystarczy popatrzeć na Eda na boisku.

Poza tym Scott ma jeszcze jeden problem. Jak pomagać w obronie, chociażby zbierając piłki. Poprzednia "jedynka" Miah Davis w pierwszym sezonie gry w Enerdze Czarnych wykorzystywał, że Omar Barlett i Tarmo Kikerpill zastawiali przeciwników pod koszem. Wyprężony jak struna łapał piłkę i mógł inicjować szybki atak. W drugim sezonie było już znacznie gorzej.

Scott jakby nie czuł, że jest taka możliwość i że piłki mogą zbierać także mali. Za Manatasa Cesnauskisa ma mu pomagać Ayinde Ubaka. Już jednak po meczu w Kołobrzegu widać, że to zawodnik, który nigdy nie będzie faworytem Griszczuka.

Swoboda granicząca z nonszalancją i akademicka beztroska - dzięki tym cechom na pewno dłużej niż miesiąc w Słupsku nie zagra. Słupski coach będzie pewnie czekał na Cesnauskisa, nawet za cenę kolejnych porażek. Podobnie jak na formę Kikerpilla.

Rozpracowany Huhges

Rozszyfrowana została już także gra Jamesa Hughesa. Większość trenerów widzi, jak z nim postępować. Od meczu z Anwilem we Włocławku, gdy Patrick Okafor i Alex Dunn pokazali, jak zdobywać mimo jego obecności kosze, grają podobnie kolejne zespoły.

Hughes nie zagra dobrze tyłem do kosza, nie ma takiego arsenału zagrań jak Dunn, poprzedni słupski center. W ataku, jeśli ma piłkę, na półdystansie to najczęściej trafi, ale to mało.

Czy pod koszem Zydrunas Urbonas (tylko 197 cm) będzie pomocą dla Barletta i Hughesa? Przez nieco ponad minutę występu w Kołobrzegu, nie mógł potwierdził dobrych statystyk z Pucharu FIBA z sezonu 2005/2006 (57,2 procent skuteczności w rzutach za dwa, 62,5 procent za trzy, 5,5 zbiórek, 2,8 asyst). Griszczuk, tak naprawdę, nie dał mu jeszcze szansy.

Trener

Ma jedną ważną cechę, która może pomóc w trudnej sytuacji. Jest wytrwały i nie przejmuje się niepowodzeniami. Jeśli zespół będzie pracował, jak w poprzednich latach, osiągnie formę, a przecież ci gracze rzeczywiście grać potrafią. To wciąż najlepszy skład, jakim dysponował trener w Słupsku.

Wciąż można ulepić dobry team. Inna sprawa, że jego zagrywki są już znane. Inni trenerzy uczą się na błędach i widzą, jak grają słupszczanie. Chociaż i tak szkoleniowiec eliminuje niektóre zagrania. Zniknęła zagrywka, w której w pierwszym sezonie Griszczuka tak skutecznie wykańczał akcje Barlett, gdzieś się zapodziały wejścia w pole trzech sekund Aleksandra Kudriawcewa.

Czarni: stan po nokaucie

On obecnie skupia się bardziej na rzutach. W tym sezonie szkoleniowiec miał dwa nowe zagrania, oba przygotowane na mecz z Anwilem Włocławek. Czarni znów w starciu z tym rywalem zagrali najlepsze spotkanie w tym sezonie. Jak zwykle zresztą od chwili prowadzenia klubu znad Słupi przez Griszczuka i jego osobistej rywalizacji z Włocławkiem.

Zdaje się, że to będzie najdłuższa wojna nowoczesnej Europy, obojętnie gdzie Griszczuk będzie szkoleniowcem. Gdyby liga składała się tylko z Anwilu (klub, w którym poprzednio grał i pracował słupski coach) i Czarnych, to słupszczanie byliby mistrzem Polski. Szkoleniowcowi wciąż potrzebne jest, aby coś udowodnić przy okazji takich spotkań...

Co dalej?

Trener zachowuje się po meczach jak piłkarski do niedawna as FC Chelsea Jose Mourinho. Winę bierze na siebie, odciąża od odpowiedzialności zawodników. Kolejne spotkania pokażą, czy ma rację. Wszystkie przegrane wciąż są racjonalnie wytłumaczalne. Terminarz spowodował, że słupszczanie grali z najlepszymi w kraju.

Potem przyszła porażka ze Stalą Ostrów Wlk. spowodowana urazami. Mecz z Kotwicą mógł otworzyć nowy rozdział, ale znów kontuzjowani dopiero wracali do składu. Teraz, przed kolejnymi starciami na wyjazdach w Wałbrzychu, Warszawie i meczem w Gryfii z Polpharmą Starogard Gd. zapewne klub i zawodnicy potrzebują spokoju.

Omar Barlett
Omar Barlett

Omar Barlett

A może dodatkowej motywacji? Potężnego kopa i bodźca mobilizującego do wzmożonego wysiłku? Nic tak dobrze nie działa na zawodników i trenerów, jak pieniądze. A więc dodatkowa premia za wygraną w Wałbrzychu? Kasa zawsze wpływa na wyobraźnię. Zwłaszcza przed świątecznymi wydatkami. A może odwrotnie? Raczej zawieszenie lub zamrożenie listopadowej wypłaty na pół miesiąca?

Tutaj ruch należy już do prezesa klubu.

Omar i Basket

W blogu internetowym prowadzonym na stronie plk.pl, opisując starcie na linii Omar Barlett - Igor Griszczuk, pada sugestia, że słupski podkoszowy miał propozycję z Basketu Kwidzyn. To nie tak. Załamany nieporozumieniami zawodnik, sam zadzwonił do jednego z polskich menedżerów, aby znalazł mu klub. Pierwszy telefon agent wykonał do Mariusza Karola, trenera Basketu. Szkoleniowiec jednak nie poszukiwał gracza takiego typu. Odmówił. Dzień potem Barlett i Griszczuk podali sobie ręce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza